czwartek, 25 kwietnia 2013

Rozdział 9

Całą wczorajszą noc przegadałam z Eve. Nadrabiałyśmy stracone lata i dogadywałyśmy się świetnie. Teraz moja siostra wiozła mnie na badania. Nie zdecydowałam się na wyjawienie prawdy Gabowi. Uznałam, że kiedyś i tak się dowie a wtedy dostatecznie mnie pozna i może nie rzuci.
- Nie denerwujesz się? - zapytała Eve, zamykając samochód.
- Nie to już dla mnie rutynowe działania, a z resztą jako lekarz i tak wiem, że długo nie pożyję - powiedziałam bez emocji.
- Nie mów tak - skarciła mnie Eve - na razie jest wszystko dobrze i tego się trzymajmy i zostaw tą wodę bo na badania musisz iść na głodniaka.
- Przecież wiem - marudziłam.
Weszłyśmy na oddział i usiadłyśmy na krzesłach pod gabinetem. Po chwili wyszła do nas pielęgniarka i zawołała do środka.
- Witam panie - powiedziała patrząc na moją kartę - lekarz zaraz do pani przyjdzie - zakomunikowała i weszła do innego pomieszczenia. Popatrzyłam na siostrę, a ona na mnie. Po paru minutach do gabinetu weszła lekarka. Usiadła za biurkiem wzięła moją kartę i zerknęła na mnie.
- To co jak się czujesz Willa? - zapytała. Wszystko było by okej gdyby nie fakt, że to nie była moja lekarka.
- Yyy całkiem nieźle tylko zazwyczaj prowadziła mnie doktor Hunter - wyjaśniłam.
- Tak ale doktor Hunter poszła na urlop macierzyński, a twój tata prosił nas abyś co miesiąc była badana - powiedziała. Zrobiłam zdziwioną minę i pokiwałam głową. - no więc muszę cię lepiej poznać, aby wiedzieć jak cię skutecznie leczyć.
- Chyba zaleczać - poprawiłam ją.
- To, że jesteś lekarzem nie znaczy że wiesz wszystko o swojej chorobie - upomniała mnie. Spojrzałam na Eve, nie chciałam żeby słuchała tego co za chwilę powiem więc poprosiłam żeby poszła po kawę do bufetu.
- Dobrze zaraz wrócę - powiedziała i poklepała mnie po ramieniu. Kiedy zniknęła za drzwiami, zwróciłam się do nowej lekarki:
- Jako lekarz wiem sporo, ale jako pacjent wiem tyle, że białaczki nie da się wyleczyć i się na nią umiera - oparłam się w fotelu i odwróciłam wzrok.
- Willa, ja rozumiem. Jesteś twarda i nie chcesz aby ktoś się nad tobą litował, ale zrozum mnie możesz się wyżalić - oparła głowę na dłoniach. Miała rację, chciałam chronić moich bliskich przed zamartwianiem się.
- Ale ja nawet pani nie znam - wydusiłam.
- Jestem Helen - podała mi rękę - mów mi po imieniu - uśmiechnęła się, a ja podałam jej dłoń. - od kiedy chorujesz?
- Od trzech miesięcy - wyjaśniłam - ale nie czuję nic szczególnego.
- To świadczy o tym, że choroba jest dobrze leczona. Powiedz - podniosła się z krzesła - czy masz może kogoś spoza rodziny komu mogłabyś się wyżalić? - zastanowiłam się przez chwilę i pomyślałam o Gabie ale od razu odepchnęłam od siebie tą myśl.
- Nie, nikogo - odpowiedziałam i w tym samym momencie zaczął mi dzwonić telefon. Myślałam, że Eve nie może znaleźć baru ale na wyświetlaczu widniało imię mojego chłopaka. - przepraszam muszę odebrać - wyjaśniłam, a Helen pokiwała głową - hej kochanie.
- Cześć gdzie jesteś? - zapytał.
- Yyy jestem z Eve na zakupach - pierwszy raz go okłamałam.
- A długo wam się jeszcze zejdzie bo jak sama wiesz, nie lubię się tobą dzielić - uśmiechnęłam się pod nosem, a moja lekarka to zauważyła.
- Nie, niedługo będę - powiedziałam.
- To dobrze, kocham cię.
- Ja ciebie też - wydusiłam, czułam że łzy napływają mi do oczu. Odłożyłam telefon do kieszeni, a Helen usiadła koło mnie.
- Czyli jednak masz kogoś bliskiego, ale jego też nie chcesz martwić co ? - zapytała.
- Mam chłopaka - czułam, że łza spływa mi po policzku.
- On nic nie wie prawda? - zapytała.
- Spotykamy się od niedawna, a ja nie chce żeby wiedział - powiedziałam.
- Jak uważasz, ale on zasługuje na prawdę.
Helen zrobiła mi wszystkie podstawowe badania i wypuściła do domu. Nie miałam pojęcia co mam robić. Wyjawić mu prawdę czy nadal udawać, że wszystko ze mną w porządku. Zajechałyśmy z Eve pod dom, gdzie na frontowych schodach czekał Gabe. Podbiegłam do niego i mocno przytuliłam, potrzebowałam go po tej przygodzie w szpitalu.
- Widzę, że też tęskniłaś - zażartował, a ja spojrzałam mu w oczy.  Był taki przystojny i dobry. Postanowiłam, że wyjaśnię chociaż jedną rzecz i przedstawię Gabe'a rodzicom.
- Chodź - powiedziałam ciągnąc go za rękę - poznasz moich rodziców.
- Co ? Myślałem, że nie chcesz.....
- Ale zmieniłam zdanie - przerwałam mu. - to jest Eve, moja najstarsza siostra - razem z Gabem podali sobie ręce.
- No sporo się o tobie wczoraj nasłuchałam - powiedziała Eve, a ja się zaczerwieniłam.
Weszliśmy do środka, panowała tam zupełna cisza. To było trochę dziwne, ale weszliśmy do salonu.
- Linda?! - zawołała moja siostra, a Gab rozglądał się po pokoju, kręcąc głową na wszystkie strony.
- I jak ci się podoba? - zapytałam.
- Jak mi się podoba? - zdziwił się - ten dom jest taki wielki jak cała moja dzielnica - powiedział i przyciągnął mnie do siebie, a ja założyłam mu ręce na szyję. W tym samym momencie z ogrodu wróciła Linda.
- O co chodzi czemu tak krzyczysz - zwróciła się do Eve, a ta wskazała na nas. - O! - zdziwiła się Linda.
- Linda chciałam ci przedstawić mojego chłopaka - wydusiłam - Gabe to nasza ochmistrzyni i druga matka Linda.
Oboje podali sobie ręce, a nasza niania uśmiechnęła się do Gabe;a:
- Dobrze ci patrzy z oczu synku, tylko strasznie wysoki jesteś - zażartowała - przyniosę wam coś do jedzenia - i zniknęła w kuchni.
Usiedliśmy z Gabem na kanapie w salonie i trzymaliśmy się za ręce. Po chwili dołączyła do nas Linda. Rozmawiała z moim chłopkiem i ze mną. Śmialiśmy się i żartowaliśmy. Wiedziałam, że go polubiła, bałam się tylko reakcji taty. Po godzinie spędzonej w salonie, w domu pojawili się rodzice. Kiedy weszli do salonu tata miał dziwną minę a mama trzymała go ramię, jakby chciała powstrzymać go przed atakiem na Gabe'a. Usiedliśmy do stołu. Tata i Gabe ciągle rozmawiali. Dogadywali się bardzo dobrze, widziałam że mama się do niego przekonała, a tata w miarę zaakceptował.
Po kolacji odprowadziłam Gabe'a do wyjścia.
- Fajnie było prawda? - zapytałam.
- Fajnie, szczególnie że uważałem twoją rodzinę za zarozumiałych bogaczy, ale miło mnie zaskoczyli - powiedział i pocałował mnie w czoło - teraz ty musisz poznać moich rodziców - zakomunikował.
- Z przyjemnością - odpowiedziałam. Złapałam go za kołnierzyk kurtki i przyciągnęłam do siebie. Pocałowałam go czule i pożegnałam. Cieszyłam się, że mój tata wreszcie się do niego przekonał, nie wiedziałam tylko że to się wkrótce zmieni.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz