środa, 24 kwietnia 2013

Rozdział 8

Kiedy się ubrałam i zeszłam rano na śniadanie, przy stole siedziała już cała moja rodzina, łącznie z Eve i jej mężem. Dzisiaj Linda się postarała. Na talerzach było mnóstwo łakoci i moje ulubione ciasto bananowe.
- Jak się spało kochanie ? - zapytał tata, kiedy całowałam go w policzek.
- Bardzo dobrze, jak nigdy dotąd - mrugnęłam do Clear. - a jak tam było u burmistrza?
- Och skarbie, żałuj że cię nie było. To była impreza roku, naprawdę wybawiłem się jak nigdy. A u was jak tam?
- O całkiem zwyczajnie - uśmiechnęłam się pod nosem, a Clear to zauważyła.
Śniadanie przebiegło całkiem miło nawet szanowni państwo Manone zachowywali się przyzwoicie. Zauważyłam, że Eve ciągle na mnie patrzy, ale udałam, że tego nie widzę.
- To my się zbieramy do pracy dzieciaki - tata przybił piątkę z Joshem i razem z mamą wyszli do pracy.
- O! To ja zabiorę się z wami - krzyknęła Clear i wybiegła za rodzicami z kawałkiem ciasta w dłoni.
Przy stole została moja najstarsza siostra i jej mąż. Przez chwilę patrzyliśmy na siebie w milczeniu, gdy nagle Eve mrugnęła do Josha, a ten wstał od stołu.
- To ja zostawię was same - pocałował żonę w policzek i poszedł na górę. Odprowadziłam go wzrokiem, mimo że go nie lubiłam był dobrym mężem, a chyba o to chodzi. Spojrzałam na siostrę, wbijała we mnie ten swój koci wzrok. Czekałam aż się odezwie i w końcu to zrobiła.
- Może podwiozę cię do pracy? - zapytała, a ja się roześmiałam.
- Czy ty właśnie chcesz zrobić dla mnie coś miłego? - zapytałam ironicznie.
- Chyba tak - przerwała - chciałam pogadać.
- To nadal wydaje mi się dziwne, ale skoro chcesz mnie wpuścić do swojego samochodu to się zgodzę - wzięłam do buzi kawałek placka i podniosłam się z krzesła, Eve wstała za mną. - spokojnie idę po torebkę - wyjaśniłam, kurcze naprawdę musiało jej na czymś zależeć bo nie pamiętam kiedy się tak ostatnio zachowywała. Kiedy zeszłam na dół, pani Manone czekała w samochodzie. Wsiadłam do niego ostrożnie, bojąc się czego kolwiek dotknąć. Eve odpaliła silnik i wyjechała z podjazdu. jechałyśmy tak w milczeniu, kiedy nagle westchnęła ciężko.
- Nie wiem od czego zacząć - wydusiła - od kiedy między nami jest tak źle?- znowu się roześmiałam.
- Ty udajesz czy naprawdę masz sklerozę? - wypaliłam. - już zapomniałaś co zrobiłaś?
- To nie było tak jak myslisz Willa - wymówiła przez zęby.
- A jak ? - byłam coraz bardziej zła.
- To był impuls.
- Ty w ogóle słyszysz co mówisz? - brakowało mi cierpliwości - zepchnęłaś mnie ze schodów przez chłopaka!
- On mi się podobał i o tym wiedziałaś! - wykrzyczała.
- Co?! I to był powód do zepchnięcia mnie ze schodów?
- Nie, nie wiem co wtedy myślałam - powiedziała i zatrzymała się pod szpitalem.
- Ciesz się, że nic mi sie wtedy nie stało - założyłam ręce na piersi.
- Od tamtej pory cały czas byłam dla ciebie nie miła, a ty nie byłaś mi dłużna - spuściła głowę. Patrzyłam na nią spod byka - dlaczego nie powiedziałaś rodzicom? - zapytała.
- Bo mimo wszystko jesteś moją siostrą i nie zrobiłabym ci tego ! A to co ty robisz to już twoja sprawa - powiedziałam i wyszłam z samochodu - dzięki za podwiezienie - rzuciłam przez plecy.
Pchnęłam drzwi do szpitala i poczułam wibracje telefonu w kieszeni. Kto to może być, pomyślałam. Wyjęłam komórkę, na wyświetlaczy zobaczyłam jedną nieodczytaną wiadomość. Otworzyłam ją i zobaczyłam tekst : kocham cię i już się ode mnie nie uwolnisz. Mimowolnie się roześmiałam, a ratownik medyczny dziwnie na mnie popatrzył. Miałam dużo pracy, ale Daya i Riva mi pomagały, więc miałyśmy chwilę wolnego. Jadłam kanapkę kiedy zadzwonił mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz i wcisnęłam zieloną słuchawkę.
- Nudzi ci się w pracy? - zapytałam.
- Nie dzwonię bo wiem, że oficjalnie jesteś z Gabem - krzyknęła Clear.
- No nie już się wygadał, a ja ci chciałam powiedzieć wieczorem. To miała być niespodzianka! - marudziłam.
- Och proszę cię jaka niespodzianka?! - zirytowała się moja siostra - przecież od dawna widać jak się do się kleicie.
- Clear! - upomniałam ją.
- No co nie mam racji? To kiedy powiesz tacie?
- Wolę na razie nad tym nie myśleć - powiedziałam.
- Spokojnie rozumiem cię, muszę lecieć. A i jeszcze jedno co zrobiłaś Eve ?
- To znaczy? - zapytałam.
- Jest dziś jakoś dziwnie spokojna. Idę bo modelki same się nie wystroją. Całuski. - powiedziała i się rozłączyła. Cała Clear ciągle zabiegana i mega szczęśliwa.
Skończyłam pracę dość wcześnie i napisałam do Gabe'a. Po chwili dostałam odpowiedz: wiem, że skończyłaś pracę i bardzo ładna ta twoja nowa bluzka. Rozejrzałam się po parkingu, Gabe jak zwykle opierał się o maskę samochodu i pomachał mi komórką. Roześmiałam się i podbiegłam do niego, rzucając mu się na szyję, a on podniósł mnie do góry i pocałował w czubek nosa.
- Stęskniłem się - powiedział, spoglądając mi w oczy.
- Naprawdę? - zapytałam żartobliwie, a on odsłonił swoje białe zęby - haha ja też. - postawił mnie na ziemię i zaczął bawić się moją ręką.
- Mam szalony pomysł - powiedział.
- Mam się bać?
- Ani trochę - otworzył mi drzwi samochodu - zapraszam panią.
Jadąc w tajemnicze miejsce Gabe rozśmieszał mnie do łez. Zajechaliśmy na sam koniec Hamptons to co tam zobaczyłam nabawiło mnie ataku śmiechu. Na plaży stało ogromne wesołe miasteczko.
- Ty chyba żartujesz? - zapytałam, cały czas się śmiejąc.
- W żadnym wypadku - powiedział i złapał mnie za rękę. Szliśmy w głąb lasu maszyn, a ja rozglądałam się wokoło, uwieszona na ramieniu mojego chłopaka.
- Nie jesteśmy na to trochę za starzy? - spytałam.
- czy ty mi właśnie przypominasz, że jestem straszy? - spojrzał na mnie z uśmiechem. Pokręciłam głową - na diabelski młyn nikt nie jest za stary.
Przed nami stał wielki młyn a mi zdrętwiały nogi.
- O nie nie, ja tam nie wejdę. Mam lęk wysokości - ciągnęłam go za rękę.
- Spokojnie będę siedział cały czas przy tobie - zapewniał.
- A satysfakcjonuje cię zmiażdżona dłoń ? - zapytałam.
- Dla ciebie wszystko - uśmiechnął się i przerzucił mnie przez ramię.
- Nie Gabe ! - próbowałam się wyrwać ale byłam prawie dwa metry nad ziemią. Weszliśmy do tej małej kabinki i pracownik założył nam zabezpieczenie i ruszyliśmy w górę.
- Gabe! - ścisnęłam mu rękę.
- Nie żartowałaś z tą zmiażdżoną dłonią - powiedział.
- Przepraszam, ale ja nie mogę - wtuliłam głowę w jego ramie. Wziął moją twarz w dłonie i czule pocałował.
- Teraz lepiej? - zapytał.
- Trochę - uśmiechnęłam się, kiedy byliśmy już  na samej górze, młyn nagle stanął. - co się stało ? - zaczęłam panikować.
- Spokojnie to tak specjalnie, zobacz - Gabe skierował moją twarz na piękny widok. Widać było stąd całe Hamptons, dopiero teraz zobaczyłam w jakim cudownym miejscu mieszkam.
- Zmiażdżona ręka była warta twojej miny - zaśmiał się Gabe.
- Haha chyba właśnie przezwyciężyłam swój lęk wysokości - powiedziałam i pocałowałam go.
Wieczorem Gabe odwiózł mnie do domu, wysiadłam od tylniej strony żeby tata nas nie zauważył. Weszłam do domu i natknęłam się na mojego staruszka.
- I znowu późno wracasz, zamęczą cię w tej pracy - powiedział i mnie przytulił.
- Yyy tak tatku - odpowiedziałam i pomknęłam na górę. Weszłam do pokoju i rzuciłam się ma łóżko. Wyjęłam telefon z kieszeni i zadzwoniłam do Gabe'a.
- Halo - usłyszałam jego głos.
- To ja i chciałam ci tylko powiedzieć, że jutro mam wolne i rano muszę tylko coś załatwić i możemy się spotkać - nie mogłam powiedzieć mu o badaniach i o chorobie.
- Aha dobrze. Jak będziesz gotowa to przyjdź do klubu. Właśnie wchodzę do domu, do jutra. Kocham cię.
- Ja ciebie też - powiedziałam i rozłączyłam się. Zobaczyłam, że mam mało baterii i odkręciłam się w stronę biurka, po ładowarkę. Ale to co tam zobaczyłam, a raczej kogo odebrało mi mowę.
- Nie przeszkadzam? - Eve siedziała na krześle. Nie mogłam wydusić żadnego słowa i patrzyłam na nią rozszerzonymi oczami. - Spokojnie jeśli chodzi o chłopaka Colemanów to widziałam cię z nim pod szpitalem.
- Co?! czy ty mnie śledzisz? - wściekłam się.
- Nie, zwyczajnie po ciebie przyjechałam ale ty byłaś zajęta całowaniem tego wielkoluda więc odjechałam do domu - powiedziała.
- Dobra miejmy to za sobą. Co chcesz w zamian za milczenie? - zapytałam.
- Chce żebyś mi wybaczyła ten incydent ze schodami - spojrzała mi w oczy. - przepraszam.
I w tamtym momencie uwierzyłam, że cuda się zdarzają. Moja wredna siostra mnie przeprosiła i to tak po prostu.
- Czy ja się przesłyszałam? - zapytałam już całkowicie spokojnie.
- Nie, Willa to był błąd. Ja chce znowu mieć siostrę i jeśli mi nie wybaczysz to całkowicie cię zrozumiem - wstała z krzesła i podeszła do mnie. Spojrzałam na nią i mocno przytuliłam.
- Cieszę się, że wrócił ci rozum - powiedziałam, a jej pociekło parę łez.
- Haha ja też - wytarła łzy i usiadłyśmy na łóżku. Rozmawiałyśmy parę dobrych godzin. Było tak jak kiedyś, poczułam że mogę jej powiedzieć wszystko. Opowiedziałam jej o Gabie, o naszym pierwszym spotkaniu io jego klubie.
- Czyli on nie wie, że jesteś chora? - zapytała. Pokręciłam przecząco głową. - ale dlaczego mu nie powiesz?
- Boję się, że stanie się to samo co z Ryanem.
- Ale Ryan to dupek! - powiedziała, no i miała rację. - z tego co opowiadałaś to Gabe naprawdę cię kocha i na pewno zrozumie.
Możliwe, że zrozumie, pomyślałam, ale niewykluczone też że nie będzie chciał mnie znać.










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz