wtorek, 30 kwietnia 2013

Rozdział 13

Tato proszę nie - upierałam się, aby nie zostawiał mnie w szpitalu.
- Nie ma takiej opcji - zdecydowanie powiedział ojciec - zostajesz tu i koniec kropka. Spojrzałam na niego cała czerwona.
- Mam już dwadzieścia lat i mogę się nie zgodzić na leżenie - zakomunikowałam.
- Oczywiście, że możesz tylko pomyśl o konsekwencjach sama jesteś lekarzem. Powinnaś mieć świadomość co może się stać - powiedziała Helen z surową miną. Popatrzyłam na nich pełna rozgoryczenia i położyłam się na łózko.
- Czyli wszystko jasne przywiozę ci rzeczy - tata skierował się do wyjścia.
- Nie czekaj ! - zatrzymałam go, a potem spojrzałam na moją lekarz - czy mogę zostać z tatą na chwilę sama? - zapytałam.
- Oczywiście tylko nie próbuj go prosić żeby cię stąd zabrał - rozkazała mi.
- Nie będę - odprowadziłam ją wzrokiem do drzwi. - tato mam do ciebie prośbę.
- Proś o co chcesz kochanie - położył mi dłoń na kolanie.
-Posłuchaj, ja wiem że nie pochwalasz mojego związku z Gabem ale proszę jeśli pytał by o mnie to wyjechałam na szkolenie z pracy dobrze? - patrzyłam na niego dużymi oczami. Zrobił kwaśną minę, ale wreszcie się zgodził. Kamień spadł mi z serca, no w sumie to nie do końca bo musiałam okłamać chłopaka, którego kocham.Wyjęłam telefon z torby i wybrałam numer Gabe'a.
- Hej skarbie - odezwał się.
- Cześć Gabe, posłuchaj może będziesz na mnie zły ale musiałam wyjechać na dwa dni - powiedziałam, starając się brzmieć pewnie.
- Co? Dlaczego? - dopytywał się.
- Wiesz szpital wysłał mnie na kurs, nie miałam czasu nawet się z tobą pożegnać - kłamałam jak najęta.
- Kurcze nigdy nie słyszałem, żeby tak nagle wysyłali na kursy dziwne prawda ?
- No właśnie wiem, słuchaj muszę kończyć zadzwonię później - chciałam się rozłączyć.
- Willa czekaj ! Możemy wieczorem pogadać na skype - zaproponował.
- Nie wiesz z tego pośpiechu zapomniałam laptopa - kolejne kłamstwo.
- No cóż szkoda. Będę na ciebie czekał i dzwonił. Pa.
- Pa - powiedziałam i nacisnęłam czerwoną słuchawkę - ty idiotko! - powiedziałam sama do siebie, padając na łóżko.
- No i tu bym się z tobą zgodziła - powiedziała Helen wchodząc do sali z kroplówką - słyszałam trochę twojej rozmowy i powiem ci że nie spodziewałabym się tego po tobie - wzięła moją rękę i wkuła mi wenflon.
- A co miałam mu powiedzieć? - zapytałam.
- No nie wiem - zastanowiła się chwilę - może prawdę ?
- Bardzo śmieszne tylko, że ty nie jesteś w takiej sytuacji - oburzyłam się.
- Ale czego ty się boisz?
- Tego, że mnie rzuci jak mój poprzedni chłopak.
- Jeśli cię rzuci to nie jest ciebie wart -powiedziała.
-  Ale ja naprawdę go kocham i nie chcę go stracić - wydukałam.
- Stracisz go jeśli dalej będziesz go oszukiwać - zakomunikowała i wyszła z sali.
Te dwa dni w szpitalu były okropne. Uwielbiałam tu pracować, ale leżeć okropność. Gabe dzwonił prawie co dwie godziny, ciągle musiałam wymyślać czego uczę się na kursie. Poza tym siostry i rodzice nawiedzały mnie co parę minut. Nawet Linda zaszczyciła szpital swoją obecnością. Przyniosła tyle jedzenia, że starczyłoby dla całego personelu. Tłumaczyłam jej, że zostaję tu tylko na dwa dni, ale ona nie chciała tego słuchać i powiedział, że jeśli przyniosę chociaż okruszek do domu to się ze mną rozprawi. Kochałam ją, ale czasami trochę przesadzała. Dałam więc trochę ciasta i innych łakoci pielęgniarkom i Helen. Cudownie było wykąpać się we własnej łazience. Po kąpieli położyłam się do swojego kochane łóżka.
- Widzę, że już się zadomowiłaś - powiedziała mama, wchodząc do pokoju. Podniosłam głowę z poduszki.
- Właśnie zdałam sobie sprawę jak bardzo kocham moje łóżko - zaśmiałam się, a mama położyła się koło mnie.
- Kochanie chciałam porozmawiać - powiedziała niepewnie.
- Jasne, co się stało ? - nie wiedziałam o co jej chodzi.
-Czy z tym chłopakiem to tak na poważnie? - całkowicie mnie zaskoczyła. Jeszcze nikt mnie o to nie pytał. Chwilę zastanowiłam się kim jest dla mnie Gabe.
- Kocham go mamo - odpowiedziałam. Spojrzała na mnie z zastanowieniem.
- Na tyle mocno by znieść to, że walczy z twoim tatą o klub? - pokiwałam głową - przecież wiesz, że tata jest bezwzględny w biznesie - miała zmartwioną minę. Złapałam ją za rękę.
- Mamo tata mi obiecał, że będzie walczył czysto - wyjaśniłam - a ja mu wierzę.
- Skoro ci obiecał to na pewno tak zrobi - uśmiechnęła się - ale wiesz, że na razie nie zanosi się aby tata zaakceptował Gabe'a - spuściłam głowę.
- Wiem, ale poradzimy sobie - wydusiłam.
- Ale to tata, a ja bardzo chciałabym go bliżej poznać - myślałam, że się przesłyszłam.
- Naprawdę? - nie wierzyłam.
- Naprawdę, wydaję się miły - uścisnęłam ją mocno.
- Dziękuję mamo - powiedziałam.
- Tylko niech to zostanie między nami skarbie - poprosiła.
- Oczywiście cokolwiek  zechcesz. - mama wstała z łóżka i zgasiła światło.
- Dobranoc skarbie.
- Dobranoc - byłam taka szczęśliwa, że chociaż mama lubi Gabe'a. Nie mogłam się doczekać aż mu o tym powiem.
W nocy miałam dziwny sen. Śniło mi się, że ktoś powiedział Gabowi o mojej chorobie, a on się wściekł i nie chciał mieć ze mną nic wspólnego. Obudziłam się wystraszona. Spojrzałam na zegarek dochodziła dziewiąta. Ze względu na mój pobyt w szpitalu Riva kazała mi zostać parę dni w domu i odpoczywać. Na szczęście nie wiedziała, że mam w planach spotkać się z moim chłopakiem. Ubrałam się szybko i zeszłam na dół, gdzie czekała na mnie Rina.
- Jejku całkiem o tobie zapomniałam - pogłaskałam ją.
- Przychodziła tu ciągle jak cię nie było - powiedziała Linda wycierając stół.
- Naprawdę ?
- Tak, czekała do wieczora i wracała do domu. Bardzo mądry psiak, miejmy nadzieję że jej pan też jest taki wierny - zażartowała.
- Hahah, tak - zaśmiałam się. - chodź mała idziemy do Gabe'a.
Szłam z Riną po plaży i zaciągałam się świeżym powietrzem. Niby tylko dwa dni, ą tak brakowało mi tej bryzy. Otworzyłam drzwi do klubu. Gabe stał za ladą i rozmawiał z Sussaną, która pomachała do mnie. Gabe odwrócił się i mnie zauważył. Na jego twarzy pojawił się ten piękny uśmiech. Przeskoczył ladę i podbiegł do mnie. Podniósł mnie i pocałował.
- Myślałem, że zwariuję - powiedział.
- To tylko dwa dni - zaśmiałam się, cały czas trzymał mnie w ramionach.
- Dwa dni bez ciebie to cała wietrzność - odstawił mnie na ziemię.
- Ojej już się tak nie podlizuj - powiedziałam i złapałam go za rękę. Usiadłam przy barze, za ladą stało mnóstwo kartonów. - co to jest ?
- To, kartony z magazynu na żywność - powiedział Gabe.
- Czemu je wynosicie? - zapytałam, a on podał mi koktajl.
- Mieliśmy wizytę sanepidu. Wszystko na szczęście wyszło w porządku ale musieliśmy pozbyć się kartonów ze spiżarni - odpowiedziała Sussana, zaklejając pudło taśmą.
- Sanepidu, po co - dopytywałam się. Gabe wzruszył ramionami, Susie powiedziała:
- Podejrzewamy, że ktoś specjalnie go na nas nasłał.
- Ale kto ? - zdziwiłam się.
- To nie ważne - powiedział Gabe, ale Susie mu przerwała.
- To oczywiste, że twój ojciec  chce nas stąd przegonić - wzburzyła się.
- Mój tata by tego nie zrobił - powiedziałam, a Gabe spojrzał na siostrę karcąco.
- Nawet jeśli to zrobił to nie winimy za to ciebie - kontynuowała.
- Nie zrobił tego, obiecał że będzie grał czysto! - krzyknęłam.
- Skoro tak uważasz - powiedziała i  wróciła do sklejania pudła. Gabe spojrzał na mnie i złapał za rękę.
- Nikt go nie oskarża - powiedział.
- Wiem, ale już sama nie wiem w co wierzyć. To nie on Gabe - spojrzałam mu w oczy.
- Wiem - odpowiedział - to pewnie jakiś niezadowolony klient - uśmiechnęłam się do niego.
- Skoro już tu jestem to muszę ci coś powiedzieć - Gabe usiadł koło mnie - moja mama zgadza się na nasz związek i chce cię bliżej poznać - jego mina była zaskoczona, a jednocześnie szczęśliwa.
- No patrz - uśmiechnął się - a ja ci chciałem powiedzieć, że mój tata i macocha chcą cię poznać.
- Serio ? - ucieszyłam się, a on pokiwał głową.
Umówiliśmy się, że Gabe przyjdzie po mnie o piątej i zawiezie na kolację do jego domu. Byłam trochę zdenerwowana, w sumie już złamałam pierwsze lody bo poznałam jego babcię, ale zastanawiałam się czy państwo Coleman mnie polubią. Ubrałam skromną sukienkę i koturny. Poszłam na dół, aby pokazać się mamie. Taty nie było jeszcze w domu, bo miał jakieś ważne spotkanie więc nie musiałam się niczego obawiać.
-Jak wyglądam ? -zapytałam, obkręcając się przed Lindą i mamą.
- Ślicznie - powiedziała mama.
- Myślisz, że mnie polubią?
- Oczywiście - uśmiechnęła się, jak zawsze była bardzo opanowana.
- Jeśli cię nie polubią to się do nich przejdę - zadeklarowała Linda. Zaśmiałam się, a ona odsłoniła zęby. Nagle dobiegł nas dźwięk dzwonka do drzwi.
- To pewnie Gabe - powiedziałam.
- Ja otworzę ! - Linda pobiegła do drzwi. Po chwili weszła do salonu z Gabem.
- Dzień dobry - zwrócił się do mojej mamy, która wstała z fotela.
- Miło cię widzieć Gabe - powiedziała i uścisnęła go. Była równie zaskoczony co ja. Cieszyłam się, że mama jest dla niego miła. - opiekuj się moją córką i nie przywieź jej za późno.
- Oczywiście pani Whitford - odpowiedział i wziął mnie za rękę. Odwróciłam się do mamy powiedziałam bezgłośne dziękuję. Jechaliśmy z Gabem w stronę jego domu, a ja coraz bardziej się denerwowałam. Mój chłopak chyba to zauwarzył.
- Hej nie martw się oni już cię lubią - powiedział, a ja się uśmiechnęłam.
Po paru minutach dojechaliśmy na miejsce. Gabe otworzył drzwi i wpuścił mnie do środka. Poczułam zapach wrzosów i tym razem sernika. Wprowadził mnie do dużego salony gdzie przy stole siedział mężczyzna. Wstał kiedy mnie zobaczył. Był tak samo wysoki jak Gabe.
- Tato to jest właśnie Willa - mężczyzna podszedł do mnie i uścisnął mi dłoń.
- Witaj Willa, jestem Steve Coleman. Tata Gabe'a - uśmiechnął się. Wydawał się miły jak Gabe. - zaraz przyjdzie moja żona. - Gabe patrzył na mnie, widać było że tryskał szczęściem.
- O jest i nasza zguba - powiedział mój chłopak, a ja się odwróciłam i zmarłam. - to moja przybrana matka Helen Coleman - powiedział, ale nie musiał mi jej przedstawiać. Bardzo dobrze znałam moją lekarkę.


                                       Steve Coleman





                                      
                                                             Helen Coleman


                                                          





poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Rozdział 12

Zbliżałam się powoli do klubu Gabe'a. Byłam coraz bliżej, więc postanowiłam do niego zadzwonić aby się przekonać jaką wymówkę aby mnie unikać teraz wymyśli. Wyjęłam telefon z torby i wybrałam jego numer. Po dwóch sygnałach odebrał.
- Hej skarbie- powiedział słodkim głosem, wiedziałam że chce mnie zmylić.
- Hej co robisz? - zapytałam podejrzliwie.
- A wiesz pracuję tak jak ty - uśmiechnęłam się pod nosem, dochodziłam do drzwi klubu. - dziś nie dam rady po ciebie przyjechać, mam masę klientów. Nawet teraz muszę kończyć, naprawdę dużo roboty kocham cię pa.
- Pa - powiedziałam i rozłączyłam się. Pchnęłam drzwi do klubu i weszłam do środka. Nie było tu nikogo, tylko Gabe siedzący przy jednym ze stolików tyłem do wejścia. Podeszłam bliżej i usiadłam na przeciwko niego. Zrobił duże oczy i powiedział:
- Co tu robisz? - był strasznie zszokowany.
- Tak ciebie też miło widzieć - odpowiedziałam - no wiesz przyszłam ci pomóc z tym nawałem klientów bo widzę, że sobie nie radzisz - powiedziałam i spojrzałam na niego, rzucając torbę na ziemię. Zrobił się lekko czerwony i nie wiedział co ma powiedzieć. W końcu wydusił:
- Przepraszam musiałem pobyć sam - wyjaśnił.
- To nie mogłeś od razu mi tego powiedzieć! - krzyknęłam - ty mnie oszukujesz, ojciec mnie oszukuje już nie wiem komu mam wierzyć! - spojrzał na mnie zdezorientowany. - I dlaczego masz taką zdziwioną minę? Myślałeś, że się nie dowiem że mój ojciec chce kupić od ciebie bar - schował twarz w dłoniach i wypuścił powietrze.
- Musiałaś prowadzić śledztwo ? -zapytał z lekka poddenerwowany.
- Nie musiałabym nic prowadzić gdyby któryś z was powiedział prawdę od razu przy tej głupiej kolacji! - krzyknęłam i skrzyżowałam ręce na piersiach. Gabe patrzył na mnie przez chwilę po czym kucnął  przy krześle na którym siedziałam. Złapał mnie za rękę i powiedział:
- Przepraszam jestem durniem. - pochylił głowę.
- Jesteś - powiedziałam - myślałeś że co zrobię, będę namawiała cię do sprzedaży klubu mojemu ojcu? - zapytałam ironicznie, a on nie zaprzeczył - pokłóciłam się z nim o to - odwróciłam wzrok. Gabe popatrzył na mnie.
- Właśnie tego chciałem uniknąć, twoich kłótni z tatą przeze mnie - powiedział. Złapałam go za bluzkę i przyciągnęłam do siebie, a potem pocałowałam. Spojrzałam na niego z uśmiechem.
- Kocham cię wiesz - on też się usmiechnął.
- Ja ciebie też - odpowiedział i pocałował mnie w rękę.
- Nie pozwolę aby tata kupił to miejsce - zadeklarowałam, a on jeszcze bardziej się uśmiechnął.
- Chodźmy stąd - powiedział i pociągnął mnie za rękę - Rina Seteh chodźcie !
Szliśmy z Gabem po plaży, trzymałam go za rękę, a Rina i seth ganiali się przed nami. W pewnej chili Seth przyniósł mi patyk.
- Chcesz się bawić stary - zapytałam i rzuciłam mu patyk w stronę oceanu. Zbliżyliśmy się z Gabem do wody, kiedy wpadłam na szalony pomysł. Puściłam Gabe'a i rzuciłam buty, które trzymałam w dłoni na piasek. Weszłam do wody gołymi stopami i ochlapałam mojego chłopaka najmocniej jak potrafiłam. Skrzywił się i powiedział.
- Zemszczę się wiesz? - zapytał z zawadiackim uśmiechem.
- Nie nawet nie próbuj - ostrzegłam, ale on już był koło mnie. Chlapaliśmy się wodą i śmialiśmy, a psy skakały i szczekały koło nas. Po paru minutach byliśmy prawie cali mokrzy. Gabe zbliżył się do mnie i wziął na ręce jak pannę młodą.
- A co by było gdybym cię teraz rzucił do wody - nie byłam aż taka mokra, aby było mi to obojętne.
- Nie nie - zaczęłam protestować i wierzgać nogami. Gabe śmiał się i wyszedł z wodami nie puszczając mnie. Objęłam jego szyję rękami i pocałowałam.
Do domu wróciłam późno, chciałam być z Gabem jak najdłużej. Kiedy weszłam do domu tata siedział w salonie. Przeszłam koło niego obojętnie i skierowałam się na górę.
- Willa! - krzyknął, a ja się odwróciłam.
- Słucham - oparłam się o poręcz schodów.
- Przepraszam kochanie obiecuję ci że będę walczył uczciwie o klub i już cię nie okłamię. - powiedział - a teraz chodź tu do mnie - rozłożył ręce. Podbiegłam i przytuliłam się do niego.
- Ale wiesz, że tylko za zgodą Gabe'a możesz stać się właścicielem klubu prawda ? - zapytałam.
- Oczywiście - powiedział.
- Obiecujesz, że będziesz walczył czysto?
- Obiecuję - odpowiedział i pocałował mnie w czoło. Weszłam do swojego pokoju, byłam już trochę spokojniejsza. Wierzyłam, że tata dotrzyma słowa, jak zawsze. Poszłam do mojej łazienki i oparłam się o umywalkę. Nagle zaczęło mi się kręcić w głowie, a po chwili na umywalce zobaczyłam kropelki krwi. Spojrzałam w lustro, krwawiłam z nosa i to obficie.  Przyłożyłam chusteczkę do nosa, a po chwili następną. Całe ręce miałam we krwi.
- Tato! - krzyknęłam. Nie musiałam długo czekać tata wbiegła do łazienki i bez wahania powiedział.
- Coś jest nie tak - wziął mnie za ramiona i sprowadził ze schodów do samochodu. - jedziemy do szpitala - zakomunikował, chciałam zaprotestować ale chusteczka przy twarzy utrudniała mi mówienie. Po paru minutach byliśmy już w szpitalu. Tata pędził jak szalony, aż wbiło mnie w siedzenie. Zgłosiliśmy się na oddział, gdzie przyjęła nas Doktor Helen. Zbadała mnie i powiedziała:
- Wszystko jest w porządku jak na razie - powiedziała - musimy tylko zwiększyć dawki leków na krzepliwość krwi, niepokoją mnie tylko te zawroty głowy. - przyłożyła mi dłoń do czoła - zimne - stwierdziła.
- Ale wszystko w porządku ? - spytał tata.
- Poza tymi zawrotami tak, ale chciałabym ją zostawić na obserwacji przez dwa dni.- myślałam, że się przesłyszałam. Dwa dni!!! Co ja mam powiedzieć Gabowi?





Rozdział 11

Nie to niemożliwe, pomyślałam. Tata nie mógłby być do tego zdolny. Wstałam z fotela i podeszłam do okna, cały czas trzymając fotografię. Spojrzałam na nią jeszcze raz, może się pomyliłam albo mi się zdaję. Przyjrzałam się krawaciarzowi. Byłam pewna, że to ten sam człowiek, na dodatek miał ten sam krawat na sobie. Nie nie, tata chce postawić hotel na miejscu klubu. Przyłożyłam rękę do czoła, w tym samym czasie do gabinetu wszedł tata. Odkręciłam się gwałtownie w stronę drzwi.
- Witaj kochanie, widzę że Linda wysłała cię z przesyłką - spojrzałam na jedzenie które stało na komodzie. Nie mogłam wydusić słowa. Miałam otwarte usta i oddychałam ciężko. Tata patrzył na mnie zdziwiony.
- Coś się stało kochanie? - zapytał z troską. Chciał do mnie podejść, ale się odsunęłam. Zauważył fotografię w mojej dłoni. - spodobało ci się zdjęcie?
- Jak mogłeś ? - udało mi się wydusić.
- O co ci chodzi skarbie? - był zdezorientowany.
- Kto to jest? - wskazałam na krawaciarza. Tata spojrzał na zdjęcie, pocierając podbródek kciukiem.
- To mój pracownik Arthur Mathis - powiedział - ale nadal nie wiem o co ci chodzi.
- Nie wiesz o co mi chodzi! Może o to, że chcesz wybudować swój hotel na miejscu klubu mojego chłopka! - wykrzyczałam. Spojrzał na mnie zdziwiony.
- Kochanie to jakieś nieporozumienie - złapał mnie za ramię, a ja się wyrwałam.
- Dlaczego mnie oszukujesz! Facet przychodzi do Gabe'a od miesiąca co dwa tygodnie a ty mówisz, że to nieporozumienie - usiadłam na kanapę i ukryłam twarz w dłoniach - Boże od razu wiedziałam, że znam tego gościa.- tata trzymał fotografię w rękach i patrzył na mnie zmieszany.
- Kochanie porozmawiajmy - usiadł koło mnie, spojrzałam na niego.
- Tato odpowiedz mi szczerze od kiedy walczysz z Gabem o klub? - odwrócił wzrok i po chwili odpowiedział.
- Odkąd przyjechałaś - powiedział - usłyszałem kiedyś jak rozmawiasz z Clear, że to miejsce przyciąga wielu ludzi, dostałem wtedy ofertę budowy hotelu i pomyślałam, że to będzie dobre miejsce. - nie wierzyłam w to co słyszę.
- Czyli ta cała kolacja, na której przedstawiłam ci Gabe'a to podpucha? - byłam w szoku.
- Niestety tak, ale twój chłopak też udawał - usprawiedliwiał się.
- Nie obchodzi mnie to obaj mnie okłamaliście.Tato ten klub to główne źródło utrzymania dla rodziny Gabe'a - powiedziałam i spojrzałam mu w oczy - proszę cię znajdź inne miejsce - kiedy to powiedziałam tata się zjeżył i wstał z kanapy.
- Co?! To najlepsze miejsce w mieście, a twój chłopak sobie poradzi, przecież jego macocha pracuję w szpitalu, a ojciec u nas w firmie. Najwyżej dam mu trochę podwyżki.
- Czy ty słyszysz co mówisz? Liczy się dla ciebie tylko firma? - zapytałam.
- Dbam o dobro naszej rodziny skarbie. Gdyby nie nasze hotele nie mieszkałabyś w ogromnej willi tylko w zapchlonej chatce - powiedział. Westchnęłam ciężko.
- Tato proszę cię odpuść - poprosiłam.
- Wybacz kochanie , ale nie zrobię tego. Taki jest biznes jedni przegrywają drudzy zyskują. Spojrzałam na niego z niedowierzaniem.
- Więc ty będziesz tym przegranym - wycedziłam i wyszłam, trzaskając za sobą drzwiami. Nie wiedziałam co mam zrobić. Byłam pewna, że tata nie odkupi klubu. Nie miał do niego żadnych praw, aby go kupić potrzebował tylko zgody Gabe'a. Z jednej strony było mi szkoda mojego chłopaka, a z drugiej obaj z tatą mnie okłamali. Pchnęłam drzwi do szpitala i weszłam na górę. Przebrałam się i poszłam na obchód, aby chodź na chwilę zapomnieć o tej dziwnej sytuacji. Szłam tak korytarzem z sali do sali. Kiedy skończyłam zwróciłam się do mojego gabinetu, ale usłyszałam cichy płacz. Zajrzałam do sali, skąd dobiegał. Na łóżku siedział mały chłopiec, który cierpiał na atopowe zapalenie skóry. Twarz miał schowaną w dłoniach i głośno płakał. Podeszłam bliżej i usiadłam koło niego.
- Hej mały co się stało ? - zapytałam kładąc mu rękę na ramieniu. Spojrzał na mnie zapłakanymi oczami.
- Bo ja chcę do mamy - powiedział z ledwością.
- Na pewno zaraz przyjdzie - pocieszyłam go.
- Nie przyjdzie bo mnie nie kocha! - wykrzyczał i znowu zaczął płakać. Spojrzałam na niego zdziwiona, nie byłam psychologiem, ale postanowiłam z nim porozmawiać.
- Mama na pewno cię kocha - zapewniłam.
- Nie kocha,zostawiła mnie i tatę dla jakiegoś pana i powiedziała żebyśmy do niej nie dzwonili - zapłakał. Nie mogłam uwierzyć w to co mówił, co to za matka.
- Hej Lucas ile ty masz lat? - zapytałam.
- Siedem - odpowiedział i wytarł łzy dłonią.
- A wiesz, że jesteś najdzielniejszym siedmiolatkiem jakiego znam - uśmiechnęłam się do niego, a on to odwzajemnił - a tata jest fajny? - zapytałam.
- Najfajniejszy - odpowiedział bez namysłu. - przyjdzie do mnie po pracy - pochwalił się.
- No widzisz, nie myśl już o mamie - pokiwał głową. - chcesz żebym włączyła ci bajkę ? - zapytałam, a on jeszcze raz pokiwał głową. Wrzuciłam żeton do telewizora i włączyłam kanał z bajkami - nie płacz już więcej - zwróciłam się do niego.
- Nie będę - obiecał. Wyszłam z sali i skierowałam się w kierunku pokoju dyżurnego. Kiedy usłyszałam za sobą głos Rivy.
- No no coraz bardziej mi imponujesz - pochwaliła mnie. Uśmiechnęłam się.
- Dzięki - opowiedziałam.
- Możesz już iść do domu - powiedziała Riva.
- Naprawdę? - zdziwiłam się, kończyłam dopiero za godzinę. Riva pokiwała głową - wielkie dzięki - powiedziałam i pomknęłam się przebrać. Skończyłam pracę wcześniej, to nawet lepiej pomyślałam. Teraz mam więcej czasu aby złożyć niezapowiedzianą wizytę Gabowi.









niedziela, 28 kwietnia 2013

Rozdział 10

Daya i Riva znowu dały mi wolne, więc postanowiłam zrobić Gabowi niespodziankę i wybrałam się do klubu. Szłam spacerkiem po plaży, a obok mnie radośnie kroczyła Rina. Weszłam do klubu, gdzie przywitała mnie Tatia:
- Hej, jak ja cię dawno nie widziałam - powiedziała i uścisnęła mnie mocno - mój brat daje ci w kość?
- Tylko trochę - zaśmiałam się - a wiesz może gdzie on jest?
- Tak powinien być w pokoju DJ-ja, przyszedł do niego jakiś krawaciarz - wyjaśniła.
- Dzięki - rzuciłam i poszłam w kierunku pokoju. Podeszłam do drzwi, które były otwarte i oparłam się o futrynę. Gabe ani ten facet mnie nie widzieli, słyszałam tylko strzępki rozmowy.
- Niech pan powie swojemu szefowi, że nigdy nie sprzedam klubu! - krzyczał Gabe. - a teraz niech się pan stąd wynosi - wskazał drzwi i mnie zauważył.
- Niech ci będzie chłopcze, ale jeśli zmienisz zdanie to wiesz jak nas znaleźć - powiedział facet z czerwonym krawatem i wyszedł.
- Bez obaw, nie zmienię! - krzyknął za nim Gabe i przytulił mnie mocno. - przepraszam, strasznie mnie denerwują te jego napady.
- Często tu przychodzi? - zapytałam.
- Co dwa tygodnie - włożył ręce do kieszeni, a ja oglądałam się za tym facetem. - dlaczego pytasz?
- Nie, po prostu wydawał mi się znajomy - pokręciłam głową - nieważne, przyszłam zrobić ci niespodziankę bo mam dzień tylko dla ciebie ale chyba nie wyszło - spuściłam głowę. Gabe załapał mnie za rękę.
- Bardzo fajna niespodzianka, a tym gościem się już nie przejmuj. Do niczego nie może mnie zmusić - uśmiechnął się.
Pomyślałam, że później pomyśle skąd kojarzę tego gościa i poszłam z Gabem na spacer. Szliśmy po plaży i trzymaliśmy się za ręce. Spojrzałam na mojego chłopaka, był zamyślony.
- Nad czym myślisz? - zapytałam. W tamtym momencie jakby włączył się do życia.
- Nie, nad niczym - powiedział, ale jakoś mnie nie przekonał. Postanowiłam, że nie będę go męczyć, jeśli będzie chciał to kiedyś mi powie. Podeszliśmy pod mój dom.
- Wejdziesz? - zapytałam - może zjesz z nami kolację?.- na dźwięk tego pytania Gabe się skrzywił.
- Nie może innym razem - coś kombinował, widziałam to.
- Gabe o co chodzi, przecież wczoraj zachowywałeś się inaczej - powiedziałam, a on pokręcił głową i pocałował mnie w policzek.
- Ni się nie dzieje muszę isć - pożegnał się i pobiegł do domu. Było to dla mnie bardzo dziwne, wiedziałam że on coś ukrywa. Weszłam do domu, tata siedział w salonie z papierami wokół siebie. Rozmawiał przez telefon o jakimś nowym hotelu. Kiedy skończył zapytałam:
- Chcesz wybudować nowy hotel?
- Tak kochanie próbuję - powiedział i spojrzał na mnie badawczo - a wiesz gdzie?
- Nie mam pojęcia - rozłożyłam ręce.
- Tutaj w Hamptons - szczerzył się tata.
- Wow no tak jeszcze tutaj nie masz hotelu - stwierdziłam - tylko po co ci następny?
- Jak to po co? - oburzył się - Hamptons zaczęło ostatnio ściągać wielu turystów, to atrakcyjne miejsce, a są tu tylko marne motele przy stacjach benzynowych. - taa, pomyślałam moja kochana wolna od turystów plaża zapełni się tak jak w innych miastach.
- Kiedy zaczniesz budowę?
- Chciałbym od razu, ale jest mały problem z miejscem - wyjasnił.
- Jakim miejscem ? - zastanawiał się gdzie stanie ogromny hotel.
- Niech cię na razie o to głowa nie boli kochanie - powiedział - to będzie niespodzianka. wzruszyłam ramionami i pobiegłam na górę. Dlaczego wszyscy faceci są tacy tajemniczy. Spojrzałam na zegarek dobiegała piąta wieczorem. Postanowiłam, że pobiegam trochę i pomyśle nad niektórymi sprawami. Biegłam po plaży, ze słuchawkami w uszach. Maroon 5 dodawało mi energii. Zatrzymałam się na pomoście i patrzyłam jak zachodzi słońce. Zastanawiałam się ile zachodów słońca zobaczę jeszcze w moim życiu. Miałam coraz większe wyrzuty sumienia, że Gabe jest nieświadomy mojej choroby.
Następnego dnia strasznie bolały mnie nogi. Chyba wczoraj przesadziłam z bieganiem. Ubrałam się z ledwością i zeszłam na dół, dziś trochę zaspałam bo w domu została tylko mama i Linda.
- Pierwszy raz tak późno wstałaś - powiedziała mama, czytając gazetę.
- Każdemu się zdarza - uśmiechnęła się do mnie Linda - właśnie skarbie na którą masz do pracy?
- Na dwunastą, a o co chodzi? - zapytałam.
- Twój tata zapomniał śniadania, masz po drodze więc podrzucisz mu dobrze?
- No dobra - powiedziałam, biuro taty mieściło się parę kroków od szpitala, w którym pracowałam. Linda nigdy nie wypuściła taty bez drugiego śniadania, ale widocznie dzisiaj mu się to udało. Wezwałam taksówkę i pojechałam pod szpital.
- Dziękuję - powiedziałam i zapłaciłam taksówkarzowi. Wyjęłam telefon z kieszeni i zadzwoniłam do Gabe'a. Od wczoraj się do mnie nie odezwał, bałam się że coś się stało. Po paru sygnałach usłyszałam jego głos:
- Halo - powiedział.
- Hej - odezwałam się niepewnie.
- O, to ty - nie zabrzmiało to zbyt radośnie, ale próbowałam dalej.
- Gabe co cię wczoraj ugryzło?
- Nic, już ci mówiłem, po prostu byłem zmęczony - wyjasnił.
- To może przyjdziesz dziś do mnie? - zapytałam.
- Nie wolę żebyś ty przyszła do mnie.
- Gabe czy mój tata ci coś powiedział przy kolacji?
- Nie, nic - odpowiedział.
- Ale twoje zachowanie wygląda tak jakbyś go unikał.
- Możliwe, że tak jest. Przepraszam mam klientów - rozłączył się.
- Gabe?! - co się z nim dzieje, pomyślałam i skierowałam się w stronę firmy taty. Wjechałam windą na górę i weszłam do gabinetu ojca. Wszędzie na ścianach wisiały dyplomy i wyróżnienia dla naszej firmy. Sekretarka powiedziała mi, że tata jest na spotkaniu rady i skończy za jakieś dziesięć minut. Postanowiłam więc, że poczekam i sprawdzę parę rzeczy na internecie. Usiadłam za biurkiem i uruchomiłam laptopa. Na blacie przede mną stało mnóstwo zdjęć. Na trzech byłam ja i moje siostry z mamą, a na czwartym pracownicy taty świętowali jego urodziny. Wzięłam ramkę do rąk i spojrzałam dokładniej na fotografię, tata trzymał w dłoniach szampana, a koło niego stał facet w czerwonym krawacie, którego widziałam wczoraj u Gabe'a.






czwartek, 25 kwietnia 2013

Rozdział 9

Całą wczorajszą noc przegadałam z Eve. Nadrabiałyśmy stracone lata i dogadywałyśmy się świetnie. Teraz moja siostra wiozła mnie na badania. Nie zdecydowałam się na wyjawienie prawdy Gabowi. Uznałam, że kiedyś i tak się dowie a wtedy dostatecznie mnie pozna i może nie rzuci.
- Nie denerwujesz się? - zapytała Eve, zamykając samochód.
- Nie to już dla mnie rutynowe działania, a z resztą jako lekarz i tak wiem, że długo nie pożyję - powiedziałam bez emocji.
- Nie mów tak - skarciła mnie Eve - na razie jest wszystko dobrze i tego się trzymajmy i zostaw tą wodę bo na badania musisz iść na głodniaka.
- Przecież wiem - marudziłam.
Weszłyśmy na oddział i usiadłyśmy na krzesłach pod gabinetem. Po chwili wyszła do nas pielęgniarka i zawołała do środka.
- Witam panie - powiedziała patrząc na moją kartę - lekarz zaraz do pani przyjdzie - zakomunikowała i weszła do innego pomieszczenia. Popatrzyłam na siostrę, a ona na mnie. Po paru minutach do gabinetu weszła lekarka. Usiadła za biurkiem wzięła moją kartę i zerknęła na mnie.
- To co jak się czujesz Willa? - zapytała. Wszystko było by okej gdyby nie fakt, że to nie była moja lekarka.
- Yyy całkiem nieźle tylko zazwyczaj prowadziła mnie doktor Hunter - wyjaśniłam.
- Tak ale doktor Hunter poszła na urlop macierzyński, a twój tata prosił nas abyś co miesiąc była badana - powiedziała. Zrobiłam zdziwioną minę i pokiwałam głową. - no więc muszę cię lepiej poznać, aby wiedzieć jak cię skutecznie leczyć.
- Chyba zaleczać - poprawiłam ją.
- To, że jesteś lekarzem nie znaczy że wiesz wszystko o swojej chorobie - upomniała mnie. Spojrzałam na Eve, nie chciałam żeby słuchała tego co za chwilę powiem więc poprosiłam żeby poszła po kawę do bufetu.
- Dobrze zaraz wrócę - powiedziała i poklepała mnie po ramieniu. Kiedy zniknęła za drzwiami, zwróciłam się do nowej lekarki:
- Jako lekarz wiem sporo, ale jako pacjent wiem tyle, że białaczki nie da się wyleczyć i się na nią umiera - oparłam się w fotelu i odwróciłam wzrok.
- Willa, ja rozumiem. Jesteś twarda i nie chcesz aby ktoś się nad tobą litował, ale zrozum mnie możesz się wyżalić - oparła głowę na dłoniach. Miała rację, chciałam chronić moich bliskich przed zamartwianiem się.
- Ale ja nawet pani nie znam - wydusiłam.
- Jestem Helen - podała mi rękę - mów mi po imieniu - uśmiechnęła się, a ja podałam jej dłoń. - od kiedy chorujesz?
- Od trzech miesięcy - wyjaśniłam - ale nie czuję nic szczególnego.
- To świadczy o tym, że choroba jest dobrze leczona. Powiedz - podniosła się z krzesła - czy masz może kogoś spoza rodziny komu mogłabyś się wyżalić? - zastanowiłam się przez chwilę i pomyślałam o Gabie ale od razu odepchnęłam od siebie tą myśl.
- Nie, nikogo - odpowiedziałam i w tym samym momencie zaczął mi dzwonić telefon. Myślałam, że Eve nie może znaleźć baru ale na wyświetlaczu widniało imię mojego chłopaka. - przepraszam muszę odebrać - wyjaśniłam, a Helen pokiwała głową - hej kochanie.
- Cześć gdzie jesteś? - zapytał.
- Yyy jestem z Eve na zakupach - pierwszy raz go okłamałam.
- A długo wam się jeszcze zejdzie bo jak sama wiesz, nie lubię się tobą dzielić - uśmiechnęłam się pod nosem, a moja lekarka to zauważyła.
- Nie, niedługo będę - powiedziałam.
- To dobrze, kocham cię.
- Ja ciebie też - wydusiłam, czułam że łzy napływają mi do oczu. Odłożyłam telefon do kieszeni, a Helen usiadła koło mnie.
- Czyli jednak masz kogoś bliskiego, ale jego też nie chcesz martwić co ? - zapytała.
- Mam chłopaka - czułam, że łza spływa mi po policzku.
- On nic nie wie prawda? - zapytała.
- Spotykamy się od niedawna, a ja nie chce żeby wiedział - powiedziałam.
- Jak uważasz, ale on zasługuje na prawdę.
Helen zrobiła mi wszystkie podstawowe badania i wypuściła do domu. Nie miałam pojęcia co mam robić. Wyjawić mu prawdę czy nadal udawać, że wszystko ze mną w porządku. Zajechałyśmy z Eve pod dom, gdzie na frontowych schodach czekał Gabe. Podbiegłam do niego i mocno przytuliłam, potrzebowałam go po tej przygodzie w szpitalu.
- Widzę, że też tęskniłaś - zażartował, a ja spojrzałam mu w oczy.  Był taki przystojny i dobry. Postanowiłam, że wyjaśnię chociaż jedną rzecz i przedstawię Gabe'a rodzicom.
- Chodź - powiedziałam ciągnąc go za rękę - poznasz moich rodziców.
- Co ? Myślałem, że nie chcesz.....
- Ale zmieniłam zdanie - przerwałam mu. - to jest Eve, moja najstarsza siostra - razem z Gabem podali sobie ręce.
- No sporo się o tobie wczoraj nasłuchałam - powiedziała Eve, a ja się zaczerwieniłam.
Weszliśmy do środka, panowała tam zupełna cisza. To było trochę dziwne, ale weszliśmy do salonu.
- Linda?! - zawołała moja siostra, a Gab rozglądał się po pokoju, kręcąc głową na wszystkie strony.
- I jak ci się podoba? - zapytałam.
- Jak mi się podoba? - zdziwił się - ten dom jest taki wielki jak cała moja dzielnica - powiedział i przyciągnął mnie do siebie, a ja założyłam mu ręce na szyję. W tym samym momencie z ogrodu wróciła Linda.
- O co chodzi czemu tak krzyczysz - zwróciła się do Eve, a ta wskazała na nas. - O! - zdziwiła się Linda.
- Linda chciałam ci przedstawić mojego chłopaka - wydusiłam - Gabe to nasza ochmistrzyni i druga matka Linda.
Oboje podali sobie ręce, a nasza niania uśmiechnęła się do Gabe;a:
- Dobrze ci patrzy z oczu synku, tylko strasznie wysoki jesteś - zażartowała - przyniosę wam coś do jedzenia - i zniknęła w kuchni.
Usiedliśmy z Gabem na kanapie w salonie i trzymaliśmy się za ręce. Po chwili dołączyła do nas Linda. Rozmawiała z moim chłopkiem i ze mną. Śmialiśmy się i żartowaliśmy. Wiedziałam, że go polubiła, bałam się tylko reakcji taty. Po godzinie spędzonej w salonie, w domu pojawili się rodzice. Kiedy weszli do salonu tata miał dziwną minę a mama trzymała go ramię, jakby chciała powstrzymać go przed atakiem na Gabe'a. Usiedliśmy do stołu. Tata i Gabe ciągle rozmawiali. Dogadywali się bardzo dobrze, widziałam że mama się do niego przekonała, a tata w miarę zaakceptował.
Po kolacji odprowadziłam Gabe'a do wyjścia.
- Fajnie było prawda? - zapytałam.
- Fajnie, szczególnie że uważałem twoją rodzinę za zarozumiałych bogaczy, ale miło mnie zaskoczyli - powiedział i pocałował mnie w czoło - teraz ty musisz poznać moich rodziców - zakomunikował.
- Z przyjemnością - odpowiedziałam. Złapałam go za kołnierzyk kurtki i przyciągnęłam do siebie. Pocałowałam go czule i pożegnałam. Cieszyłam się, że mój tata wreszcie się do niego przekonał, nie wiedziałam tylko że to się wkrótce zmieni.





środa, 24 kwietnia 2013

Rozdział 8

Kiedy się ubrałam i zeszłam rano na śniadanie, przy stole siedziała już cała moja rodzina, łącznie z Eve i jej mężem. Dzisiaj Linda się postarała. Na talerzach było mnóstwo łakoci i moje ulubione ciasto bananowe.
- Jak się spało kochanie ? - zapytał tata, kiedy całowałam go w policzek.
- Bardzo dobrze, jak nigdy dotąd - mrugnęłam do Clear. - a jak tam było u burmistrza?
- Och skarbie, żałuj że cię nie było. To była impreza roku, naprawdę wybawiłem się jak nigdy. A u was jak tam?
- O całkiem zwyczajnie - uśmiechnęłam się pod nosem, a Clear to zauważyła.
Śniadanie przebiegło całkiem miło nawet szanowni państwo Manone zachowywali się przyzwoicie. Zauważyłam, że Eve ciągle na mnie patrzy, ale udałam, że tego nie widzę.
- To my się zbieramy do pracy dzieciaki - tata przybił piątkę z Joshem i razem z mamą wyszli do pracy.
- O! To ja zabiorę się z wami - krzyknęła Clear i wybiegła za rodzicami z kawałkiem ciasta w dłoni.
Przy stole została moja najstarsza siostra i jej mąż. Przez chwilę patrzyliśmy na siebie w milczeniu, gdy nagle Eve mrugnęła do Josha, a ten wstał od stołu.
- To ja zostawię was same - pocałował żonę w policzek i poszedł na górę. Odprowadziłam go wzrokiem, mimo że go nie lubiłam był dobrym mężem, a chyba o to chodzi. Spojrzałam na siostrę, wbijała we mnie ten swój koci wzrok. Czekałam aż się odezwie i w końcu to zrobiła.
- Może podwiozę cię do pracy? - zapytała, a ja się roześmiałam.
- Czy ty właśnie chcesz zrobić dla mnie coś miłego? - zapytałam ironicznie.
- Chyba tak - przerwała - chciałam pogadać.
- To nadal wydaje mi się dziwne, ale skoro chcesz mnie wpuścić do swojego samochodu to się zgodzę - wzięłam do buzi kawałek placka i podniosłam się z krzesła, Eve wstała za mną. - spokojnie idę po torebkę - wyjaśniłam, kurcze naprawdę musiało jej na czymś zależeć bo nie pamiętam kiedy się tak ostatnio zachowywała. Kiedy zeszłam na dół, pani Manone czekała w samochodzie. Wsiadłam do niego ostrożnie, bojąc się czego kolwiek dotknąć. Eve odpaliła silnik i wyjechała z podjazdu. jechałyśmy tak w milczeniu, kiedy nagle westchnęła ciężko.
- Nie wiem od czego zacząć - wydusiła - od kiedy między nami jest tak źle?- znowu się roześmiałam.
- Ty udajesz czy naprawdę masz sklerozę? - wypaliłam. - już zapomniałaś co zrobiłaś?
- To nie było tak jak myslisz Willa - wymówiła przez zęby.
- A jak ? - byłam coraz bardziej zła.
- To był impuls.
- Ty w ogóle słyszysz co mówisz? - brakowało mi cierpliwości - zepchnęłaś mnie ze schodów przez chłopaka!
- On mi się podobał i o tym wiedziałaś! - wykrzyczała.
- Co?! I to był powód do zepchnięcia mnie ze schodów?
- Nie, nie wiem co wtedy myślałam - powiedziała i zatrzymała się pod szpitalem.
- Ciesz się, że nic mi sie wtedy nie stało - założyłam ręce na piersi.
- Od tamtej pory cały czas byłam dla ciebie nie miła, a ty nie byłaś mi dłużna - spuściła głowę. Patrzyłam na nią spod byka - dlaczego nie powiedziałaś rodzicom? - zapytała.
- Bo mimo wszystko jesteś moją siostrą i nie zrobiłabym ci tego ! A to co ty robisz to już twoja sprawa - powiedziałam i wyszłam z samochodu - dzięki za podwiezienie - rzuciłam przez plecy.
Pchnęłam drzwi do szpitala i poczułam wibracje telefonu w kieszeni. Kto to może być, pomyślałam. Wyjęłam komórkę, na wyświetlaczy zobaczyłam jedną nieodczytaną wiadomość. Otworzyłam ją i zobaczyłam tekst : kocham cię i już się ode mnie nie uwolnisz. Mimowolnie się roześmiałam, a ratownik medyczny dziwnie na mnie popatrzył. Miałam dużo pracy, ale Daya i Riva mi pomagały, więc miałyśmy chwilę wolnego. Jadłam kanapkę kiedy zadzwonił mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz i wcisnęłam zieloną słuchawkę.
- Nudzi ci się w pracy? - zapytałam.
- Nie dzwonię bo wiem, że oficjalnie jesteś z Gabem - krzyknęła Clear.
- No nie już się wygadał, a ja ci chciałam powiedzieć wieczorem. To miała być niespodzianka! - marudziłam.
- Och proszę cię jaka niespodzianka?! - zirytowała się moja siostra - przecież od dawna widać jak się do się kleicie.
- Clear! - upomniałam ją.
- No co nie mam racji? To kiedy powiesz tacie?
- Wolę na razie nad tym nie myśleć - powiedziałam.
- Spokojnie rozumiem cię, muszę lecieć. A i jeszcze jedno co zrobiłaś Eve ?
- To znaczy? - zapytałam.
- Jest dziś jakoś dziwnie spokojna. Idę bo modelki same się nie wystroją. Całuski. - powiedziała i się rozłączyła. Cała Clear ciągle zabiegana i mega szczęśliwa.
Skończyłam pracę dość wcześnie i napisałam do Gabe'a. Po chwili dostałam odpowiedz: wiem, że skończyłaś pracę i bardzo ładna ta twoja nowa bluzka. Rozejrzałam się po parkingu, Gabe jak zwykle opierał się o maskę samochodu i pomachał mi komórką. Roześmiałam się i podbiegłam do niego, rzucając mu się na szyję, a on podniósł mnie do góry i pocałował w czubek nosa.
- Stęskniłem się - powiedział, spoglądając mi w oczy.
- Naprawdę? - zapytałam żartobliwie, a on odsłonił swoje białe zęby - haha ja też. - postawił mnie na ziemię i zaczął bawić się moją ręką.
- Mam szalony pomysł - powiedział.
- Mam się bać?
- Ani trochę - otworzył mi drzwi samochodu - zapraszam panią.
Jadąc w tajemnicze miejsce Gabe rozśmieszał mnie do łez. Zajechaliśmy na sam koniec Hamptons to co tam zobaczyłam nabawiło mnie ataku śmiechu. Na plaży stało ogromne wesołe miasteczko.
- Ty chyba żartujesz? - zapytałam, cały czas się śmiejąc.
- W żadnym wypadku - powiedział i złapał mnie za rękę. Szliśmy w głąb lasu maszyn, a ja rozglądałam się wokoło, uwieszona na ramieniu mojego chłopaka.
- Nie jesteśmy na to trochę za starzy? - spytałam.
- czy ty mi właśnie przypominasz, że jestem straszy? - spojrzał na mnie z uśmiechem. Pokręciłam głową - na diabelski młyn nikt nie jest za stary.
Przed nami stał wielki młyn a mi zdrętwiały nogi.
- O nie nie, ja tam nie wejdę. Mam lęk wysokości - ciągnęłam go za rękę.
- Spokojnie będę siedział cały czas przy tobie - zapewniał.
- A satysfakcjonuje cię zmiażdżona dłoń ? - zapytałam.
- Dla ciebie wszystko - uśmiechnął się i przerzucił mnie przez ramię.
- Nie Gabe ! - próbowałam się wyrwać ale byłam prawie dwa metry nad ziemią. Weszliśmy do tej małej kabinki i pracownik założył nam zabezpieczenie i ruszyliśmy w górę.
- Gabe! - ścisnęłam mu rękę.
- Nie żartowałaś z tą zmiażdżoną dłonią - powiedział.
- Przepraszam, ale ja nie mogę - wtuliłam głowę w jego ramie. Wziął moją twarz w dłonie i czule pocałował.
- Teraz lepiej? - zapytał.
- Trochę - uśmiechnęłam się, kiedy byliśmy już  na samej górze, młyn nagle stanął. - co się stało ? - zaczęłam panikować.
- Spokojnie to tak specjalnie, zobacz - Gabe skierował moją twarz na piękny widok. Widać było stąd całe Hamptons, dopiero teraz zobaczyłam w jakim cudownym miejscu mieszkam.
- Zmiażdżona ręka była warta twojej miny - zaśmiał się Gabe.
- Haha chyba właśnie przezwyciężyłam swój lęk wysokości - powiedziałam i pocałowałam go.
Wieczorem Gabe odwiózł mnie do domu, wysiadłam od tylniej strony żeby tata nas nie zauważył. Weszłam do domu i natknęłam się na mojego staruszka.
- I znowu późno wracasz, zamęczą cię w tej pracy - powiedział i mnie przytulił.
- Yyy tak tatku - odpowiedziałam i pomknęłam na górę. Weszłam do pokoju i rzuciłam się ma łóżko. Wyjęłam telefon z kieszeni i zadzwoniłam do Gabe'a.
- Halo - usłyszałam jego głos.
- To ja i chciałam ci tylko powiedzieć, że jutro mam wolne i rano muszę tylko coś załatwić i możemy się spotkać - nie mogłam powiedzieć mu o badaniach i o chorobie.
- Aha dobrze. Jak będziesz gotowa to przyjdź do klubu. Właśnie wchodzę do domu, do jutra. Kocham cię.
- Ja ciebie też - powiedziałam i rozłączyłam się. Zobaczyłam, że mam mało baterii i odkręciłam się w stronę biurka, po ładowarkę. Ale to co tam zobaczyłam, a raczej kogo odebrało mi mowę.
- Nie przeszkadzam? - Eve siedziała na krześle. Nie mogłam wydusić żadnego słowa i patrzyłam na nią rozszerzonymi oczami. - Spokojnie jeśli chodzi o chłopaka Colemanów to widziałam cię z nim pod szpitalem.
- Co?! czy ty mnie śledzisz? - wściekłam się.
- Nie, zwyczajnie po ciebie przyjechałam ale ty byłaś zajęta całowaniem tego wielkoluda więc odjechałam do domu - powiedziała.
- Dobra miejmy to za sobą. Co chcesz w zamian za milczenie? - zapytałam.
- Chce żebyś mi wybaczyła ten incydent ze schodami - spojrzała mi w oczy. - przepraszam.
I w tamtym momencie uwierzyłam, że cuda się zdarzają. Moja wredna siostra mnie przeprosiła i to tak po prostu.
- Czy ja się przesłyszałam? - zapytałam już całkowicie spokojnie.
- Nie, Willa to był błąd. Ja chce znowu mieć siostrę i jeśli mi nie wybaczysz to całkowicie cię zrozumiem - wstała z krzesła i podeszła do mnie. Spojrzałam na nią i mocno przytuliłam.
- Cieszę się, że wrócił ci rozum - powiedziałam, a jej pociekło parę łez.
- Haha ja też - wytarła łzy i usiadłyśmy na łóżku. Rozmawiałyśmy parę dobrych godzin. Było tak jak kiedyś, poczułam że mogę jej powiedzieć wszystko. Opowiedziałam jej o Gabie, o naszym pierwszym spotkaniu io jego klubie.
- Czyli on nie wie, że jesteś chora? - zapytała. Pokręciłam przecząco głową. - ale dlaczego mu nie powiesz?
- Boję się, że stanie się to samo co z Ryanem.
- Ale Ryan to dupek! - powiedziała, no i miała rację. - z tego co opowiadałaś to Gabe naprawdę cię kocha i na pewno zrozumie.
Możliwe, że zrozumie, pomyślałam, ale niewykluczone też że nie będzie chciał mnie znać.










sobota, 20 kwietnia 2013

Rozdział 7

Po paru minutach spaceru po plaży doszliśmy z Gabem do jego domu. Był to skromny piętrowy domek z podwórkiem. Był dosyć mały na ich siedmioosobową rodzinę, ale za to bardzo przytulny. Już wiem co Eve by na niego powiedziała, ona miała nawet mało miejsca w naszym domu. Weszliśmy z Gabem do środka, pachniało tam ciastem jabłkowym i wrzosami. Rina i Seth od razu się na mnie rzucili.
- Hej psiaki ! - krzyknęłam.
- Gabe to ty? - z kuchni było słychać jakiś cichy głos.
- Tak babciu, przyprowadziłem gościa! - krzyknął Gabe.
Po chwili za rogu wyszła starsza pani w fartuszku, z drewnianą łyżką w ręku.
- Ojej - powiedziała z zachwytem - to ona ? - wskazała na mnie, a ja podniosłam się z podłogi.
- Babciu - jęczał Gabe.
- Naprawdę ładna - babcia podeszła do mnie i mocno uścisnęła - miło cię poznać kochanie.
- Babcia - powiedział Gabe - kolejna kobieta, która robi mi obciach - zaśmiał się, a staruszka pogroziła mu palcem. Uśmiechnęłam się, a Gabe wziął mnie za rękę.
- Chodźmy na górę - zaproponował, byliśmy już na schodach, kiedy babcia oparła się o poręcz i powiedziała:
- Tylko nie zamykaj drzwi do swojego pokoju kochanie - zwróciła się do Gabe'a. Dostałam ataku śmiechu, a Gabe się skrzywił.
- Babciu ! Zajmij się ciastem ! - wzburzył się.
- Już idę - powiedziała spokojnie - masz otworzyć drzwi koniec dyskusji, nigdy nie wiadomo co młodzieży w dzisiejszym wieku przyjdzie do głowy wnusiu - i zniknęła w kuchni.
Myślałam, że uduszę się ze śmiechu, za to Gabe schował twarz w dłoniach i pognał po schodach na górę. Weszliśmy do jego pokoju, wyglądał on jak typowe miejsce dla faceta tyle, że było w miarę czysto.
- No to właśnie jest moja dziupla.
- Fajnie tu tak inaczej niż u mnie, przytulnie - powiedziałam i usiadłam na wersalce.
- Przepraszam cię za babcię, straszny wstyd - nadal był czerwony.
- Haha , spokojnie jest świetna - zaśmiałam się, a Gabowi wrócił normalny kolor skóry.
Rozmawialiśmy i śmialiśmy się. Babcia Gabe'a przyniosła nam ciasto jabłkowe, ale my wiedzieliśmy, że sprawdzała czy drzwi są otwarte.
- To co przyjdziesz jutro do klubu? - zapytał, pożerając kolejny kawałek placka.
- Chyba tak.
- Jak to chyba?! - prawie się zadławił - bal przebierańców, otwierający wakacje to jedno z ważniejszych wydarzeń w Hamptons. - rety zupełnie zapomniałam, tyle mnie nie było, że wyleciało mi  głowy.
- Przepraszam, zapomniałam będę na pewno - zadeklarowałam.
- No ja myślę bo mieliśmy z Clear plan awaryjny - powiedział.
- Co ? - zrobiłam duże oczy.
- Jakby co miała cię zaciągnąć siłą - mrugnął do mnie , a ja rzuciłam w niego poduszką.
Wieczorem Gabe odprowadził mnie do domu, byłam padnięta. Marzyłam tylko o prysznicu i o spaniu.
- O ! Wreszcie jesteś! - krzyknął tata - gdzieś ty się podziewała, Linda umierała ze strachu.
- Ale to nie Linda tylko tatuś cały czas stał przy oknie - powiedziała nasza służąca i wróciła do kuchni.
- Wiem, przepraszam tato trochę chodziłam po Hamptons - skłamałam bo nie chciałam go denerwowac na koniec dnia.
- Dobrze ale następnym razem dzwoń - upomniał mnie.
- Będę ! - krzyknęłam i pomknęłam na górę. Jutro bal, a ja nie miałam nawet kostiumu. No nic będę o tym myśleć jutro. Szybko wzięłam prysznic i położyłam się do łóżka. Zasnęłam mimo mokrych włosów, miałam gdzieś, że jutro wstanę z szopą na głowie.
Następnego dnia otworzyłam oczy i zobaczyłam nad sobą uradowaną Clear.
- Która godzina ? - zapytałam zaspanym głosem.
- Dochodzi ósma śpiochu - zaszczebiotała.
- Och dopiero - marudziłam.
- Trzeba się szykować na imprezę - zanuciła. W tamtym momencie zerwałam się z łóżka, bo przypomniałam sobie, że kompletnie nie mam się w co ubrać.
- Wow spokojnie - powiedziała Clear - przecież się nie pali.
- Nie o to chodzi, nie mam stroju na wieczór, jeśli nic nie znajdę zostanie mi tylko strój naszych pokojówek.
- Ale właśnie po to do ciebie przychodzę -wyjaśniła - siadaj tu i uspokój się - poklepała miejsce obok siebie. Usiadłam posłusznie i przeczesałam włosy ręką, rzeczywiście szopa pomyślałam.
- Posłuchaj - zaczęła moja siostra - byłaś tak zajęta randkowaniem z Gabem, że zapomniałaś kupić strój na bal przebierańców - już otworzyłam usta, aby zaprzeczyć, ale mnie powstrzymała - dlatego ja kupiłam nam stroje - usmiechnęła się i wskazała na dwa białe worki wiszące na drzwiach. Zamurowało mnie, spojrzałam na Clear i mocno ją uścisnęłam.
- Dziękuję, dziękuję - piszczałam - co ja bym bez ciebie zrobiła.
- No wiesz znalazło by się parę rzeczy, a teraz chodź pokaże ci w co się dzisiaj wbijesz - wstałyśmy z łóżka i podeszłyśmy do drzwi, Clear chwyciła jeden z worków i go rozpięła. To co z niego wyjęła wbiło mnie w podłogę. Była to długa, rozkloszowana biała suknia z kryształkami swarovskiego wszytymi w materiał. Cała się mieniła, wyglądała bosko. Największą uwagę zwracały koraliki które, były przyczepione do ramiączek i spływały na ramiona.
- Pomyślałam, że będziesz pięknie wyglądać jako królowa śniegu - powiedziała Clear, wyrywając mnie z zamyślenia.
- Ona jest cudowna - powiedziałam, przykładając do siebie suknię. - przepiękna.
- Cieszę się, że ci się podoba, a teraz mój strój - z drugiego worka wyjęła różową, długą suknię z cekinami w talli i na ramionach - ja będę śpiącą królewną - powiedziała.
Dzień zleciał mi szybko i zanim się obejrzałam musiałam się szykować. Włożyłam białe szpilki i moją suknię, a włosy upięłam w wysoki kok. Wyglądałam bajecznie, Clear przyznała mi się, że nie kupiła tych sukienek tylko sama je zaprojektowała. Powoli zeszłam na dół, gdzie czekała moja rodzina.
- Wow dziewczyny - tata pokazała na mnie i Clear - zrobicie wrażenie na burmistrzu.
- Ale tato mi nie idziemy do burmistrza, przecież ci mówiłam - powiedziała Clear.
- No dobrze - zasmucił się tata, który miał na sobie strój supermana - myślałem, że zmienicie zdanie. - mama, która miała na sobie strój superwomen poklepała tatę po plecach. - tylko uważajcie na tych chłopców dobrze?
Obie pokiwałyśmy głowami i wsiadłyśmy do limuzyny, którą szofer podwiózł nas pod klub. Weszłyśmy do środka, grała tam już muzyka, która dzisiaj leciała z płyty bo Danny i dziewczyny mieli wolne. Teraz goście bawili się przy utworze Adama Lamberta Runnin. Rozglądałam się po klubie, dzisiaj stoliki były podstawione pod ścianę, aby było dużo miejsca do tańca. Po chwili podeszły do nas siostry i Danny przebrany za Robin Hooda. Dziewczyny miały zaś stroje trzech muszkieterek.
- Hej kochanie - powiedział Danny i pocałował Clear w policzek - cześć Willa.- przywitałam się z nim i z siostrami, ale nigdzie nie mogłam znaleźć Gabe'a, więc postanowiłam go poszukać. Rozpychałam się przez parkiet do baru, kiedy ktoś złapał mnie w talii. Odkręciłam się i zobaczyłam przed sobą dwumetrowego Zorro, z szerokim uśmiechem.
- Ślicznie wyglądasz - zamruczał. Zaczęłam się śmiać, a on popatrzył na mnie zdziwiony.
- Och Gabe popatrz na nas Królowa Sniegu i Zorro, to się dopasowaliśmy! - on też zaczął się śmiać i porwał mnie na parkiet. Cały wieczór tańczyliśmy, impreza rozkręciła się na dobre o północy, wtedy Gabe poszedł po soki, a ja czekałam na parkiecie. Minęło trochę czasu, a on nadal nie wracał. Postanowiłam sprawdzić co się dzieje i poszłam w kierunku baru. Po chwili go zobaczyłam. Stał za ladą z jakąś dziewczyną i coś do niej mówił, wymachując rękoma. Zastanawiałam się kto to może być. Poznałam ją mimo tandetnego kostiumu wróżki w jaki sie wbiła. To była dawna dziewczyna Gabe'a. Pomyślałam, że zaraz ją przegoni i będzie po sprawie. Jednak to co zobaczyłam całkowicie mnie zaskoczyło. Dziewczyna złapała twarz i Gabe'a w dłonie i namiętnie pocałowała, a on nawet się nie wyrywał. Kiedy skończyli swoje amory, zwrócili spojrzenia w moją stronę. Pokręciłam głową z niedowierzaniem i wybiegłam z klubu.
Szłam do domu przez plaże i trzymałam warstwy sukienki w dłoniach, żeby jej nie ubrudzić. Czułam jak ciepłe łzy spływają mi po policzkach. Z klubu wybiegła za mną Rina, szła teraz koło mnie i spoglądała mi w twarz.
- Twój pan to okropny oszust - powiedziałam do niej przez łzy, a ona kręciła uszami - bardzo bardzo okropny drań ! - krzyknęłam. Kiedy doszłam na podjazd do domu, przypomniałam sobie, że wszyscy są na imprezie u burmistrza. Zatrzymałam się więc i zaczęłam szukać kluczy w torebce, gdy nagle z dachu garażu zeskoczył dwumetrowy Zorro.
- Aaaaaaaa!!! - wrzasnęłam, a Rina szczeknęła - Gabe na Boga oszalałeś?! - krzyknęłam i go popchnęłam.
- Hej spokojnie - powiedział łapiąc równowagę.
- Spokojnie?! - podniosłam głos - jak mam być spokojna po tym co zrobiłeś?!
- To nie jest tak jak myślisz - tłumaczył się.
- Nie wcale, może powiesz mi, że robiłeś jej sztuczne oddychanie w celu ratowania życia?! - mój głos drżał.
- Willa posłuchaj mnie, ona sama mnie pocałowała !
- Tak, ale ty się nie broniłeś, nawet za mną nie wybiegłeś jak uciekłam - powiedziałam.
- A co ja tu teraz robię?! - teraz jego głos drżał.
- Nie wiem - oddychnęłam ciężko. - idź sobie.
- Nie - zaprotestował.
- Dlaczego nie?! - byłam wściekła.
- Bo cię kocham! - wrzasnął, a mi odebrało mowę.
- Co ? - wydusiłam.
- Kocham cię - tym razem mówił spokojnie. Uśmiechnęłam się przez łzy, w tamtym momencie nie obchodziła mnie już jakaś była dziewczyna. Gabe podszedł bliżej złapał moją twarz w dłonie i pocałował, a ja wplotłam palce w jego włosy. To było cudowne uczucie całować osobę, którą się kocha. Po chwili Gabe spojrzał mi w oczy.
- Odwołuję wszystko co o tobie mówiłam - zadeklarowałam.
- A co mówiłaś ? - zdziwił się.
- Nie ważne - uśmiechnęłam się i zamknęłam jego usta pocałunkiem, a on jeszcze mocniej przyciągnął mnie do siebie. Musiało to bardzo dziwnie wyglądać Zorro całujący Królową Śniegu.


Strój Willi








Strój Gabe'a




Strój Clear






Strój Dannego




Stroje dziewczyn





A to dom Gabe'a



A to piosenka z dedykacją dla Black.Cherry








piątek, 19 kwietnia 2013

Rozdział 6

Od mojego przyjazdu do Hamptons minęło dwa tygodnie, a my z Gabem byliśmy na etapie ,, przyjaźni ". Nie wiedziałam tak naprawdę na czym stoimy ale to nic, chwile spędzone z nim były cudowne. Eve dostawała szału bo codziennie odwiedzała nas Rina a czasami nawet Seth. Dziś umówiłam się z Gabem po pracy.  Miał mi pokazać swój klub i przedstawić trzy siostry. Byłam bardzo ciekawa jakie one są, czy tak samo radosne jak Gabe czy może poważne jak moja siostra Eve. No nic nie miało to dla mnie znaczenia, miałam dziś tyle pacjentów, że nie czułam nóg. Wychodząc ze szpitala zobaczyłam Gabe'a, opierającego się o maskę samochodu.
- Wow stałeś się moim osobistym szoferem - powiedziałam kiedy otwierał mi drzwi.
- No wiesz, zdaję sobie sprawę, że twojego tatę nie stać na samochód dla ciebie - uśmiechnął się i odpalił silnik.
- Bardzo śmieszne - burknęłam, a Gabe zaczął się śmiać.
Po chwili byliśmy już w porcie przy plaży, gdzie znajdował się jego klub.
- Jejku nie żartowałeś gdy mówiłeś, że masz najlepszą miejscówkę w mieście - rozejrzałam się po okolicy.
- Wiesz ile osób chciało ode mnie kupić ten budynek - powiedział - nie mógłbym, go sprzedać.
- Dlaczego? - zapytałam.
- Opowiem ci o tym później, a teraz chodź - złapał mnie za rękę i wprowadził do środka.
- Wow - tylko tyle byłam w stanie wydusić. Gabe się zaśmiał i zaprowadził mnie do siedzeń przy ladzie, po czym ją przeskoczył i założył fartuch barmana.
- To czego sobie pani życzy? - zapytał przecierając szklankę.
- Żebyś mnie uszczypnął - wydusiłam, a on znowu się zaśmiał.
Rozglądałam się po klubie i widziałam ten piękny wystrój, to było cudowne. Między stolikami kręciła się drobna dziewczyna z brązowymi włosami. Po chwili weszła z notesem za ladę i powiedziała do Gabe'a:
- Szanowny pan raczył wrócić do pracy - a on dał jej kuksańca w bok.
- Willa poznaj moją siostrę Sussanę - dziewczyna podała mi rękę przez ladę i pokazała śnieżnobiałe zęby.
- A więc to ty jesteś dziewczyną przez, którą mój brat nie może spać - zaśmiała się, A Gabe przybrał barwę dojrzałego buraka.
- Dooobra Susie jak zwykle musisz ze mnie żartować prawda? - zapytał.
- Kidy ja mówię prawdę - uśmiechnęła się i mrugnęła do mnie. Już ją lubiłam.
Po chwili za ladę przybiegły dwie podobne dziewczyny o jasno-brązowych włosach. jedna podeszła do Gabe'a i spojrzała na niego spod byka.
- Czy ty się kiedyś weźmiesz do tego uczenia kroków czy nie? - zapytała.
- No kiedyś na pewno - zaśmiał się Gabe. - Willa to są moje dwie pozostałe siostry Tatia i Rachel.
- Cześć -  powiedziałam.
- Wow rzeczywiście jest ładna, tak jak mówiłeś - powiedziała Rachel, a Tatia się uśmiechała.
- Siostry i weź tu przeżyj człowieku - załamał się Gabe -dobrze, że w domu jest jeszcze tata bo bym zwariował.
Zaczęłam się śmiać, a Sussana przewróciła oczami. Wszystkie były bardzo miłe i zabawne, no i oczywiście miały nienaganne figury. Z tego co opowiadał ich brat Sussana była projektantką wnętrz i miała 24 lata, Tatia druga w kolejności miała 23 lata i razem z Rachel, która miała 21 lat były tancerkami. Obie były tak energiczne, że podejrzewałam je o posiadanie super mocy. W pewnej chwili przy barze zjawił się Danny.
- Hejka młodzieży - razem z Gabem wymienili męski uścisk dłoni. - cześć ślicznotko - powiedział zwracając się do mnie.
- Hej - przywitałam się - a ciebie co tu przygnało?
- Praca moja droga, praca - powiedział.
- Praca? Macie jakieś problemy z prawem? - spojrzałam na Gabe'a.
- Nie - powiedziała rozbawiona Susie - Danny dorabia sobie u nas jako DJ.
Spojrzałam na chłopka mojej siostry, który był uśmiechnięty od ucha do ucha, mrugnął do mnie i zniknął za drzwiami z napisem DLA PERSONELU.
- Teraz rozumiem dlaczego mówiłeś, że wasz klub jest wyjątkowy. Macie tu naprawdę świetne dekoracje i DJ-a - powiedziałam. Gabe uśmiechnął się pod nosem, a Sussana wybuchnęła śmiechem. Spojrzałam na nich poirytowana, wiedząc że śmieją się ze mnie.
- Co ? - burknęłam.
- Wcale nie o to mi chodziło, kiedy mówiłem że nasz klub jest wyjątkowy - cieszył się Gabe. - myślałem raczej o tym - tu wskazał na scenę, gdzie stały już Sussana, Tatia i Rachel.
- Dawajcie dziewczyny ! - krzyknął jeden z gości, po chwili Danny puścił muzykę, a siostry Gabe'a zaczęły tańczyć i spiewać.
- Wow, no to teraz rozumiem dlaczego - powiedziałam, a Gabe był szczęśliwy jak małe dziecko.
Kiedy dziewczyny skończyły swój występ, publiczność nagrodziła je wielkim aplauzem. Podeszły do baru a Gabe nie przestawał się uśmiechać, aż zastanowiłam się czy nie boli go szczęka.
- Byłyście świetne ! - powiedziałam a Tatia siadła koło mnie i powiedziała:
- Wiesz powiem ci w sekrecie, że Gabe czasami też tutaj śpiewa.
- Naprawdę? - spojrzałam wymownie na Gabe'a.
- Oj - machnął rękę.
- Zaśpiewaj teraz - poprosiłam. Gabe się skrzywił i pokręcił głową. - proszę - powiedziałam i złożyłam ręce.
- No dooobra - wycedził. - Sussana chodź sam tam nie wyjde.
- Hahaha - zaśmiała się Susie - od kiedy jesteś taki wstydliwy?.
- Od kiedy Willa na niego patrzy - krzyknęła za nimi Tatia, a Rachel próbowała opanować śmiech.
Gabe i Sussana weszli na scenę, a Danny od razu wiedział jaki kawałek włączyć. Oni byli cudowni te ruchy i glos Gabe'a nigdy nie posądziłabym go o śpiewanie i tańczenie. Kiedy zeszli ze sceny publika szalała, a Gabe pocałował siostrę w policzek i powiedział jej coś na ucho, a ona zaczęła się śmiać.
- To chyba będzie mój pierwszy komplement skierowany w twoją stronę, ale byłeś cudowny - powiedziałam a Gabe zrobił minę modela.
Kiedy wszyscy klienci już opuścili klub, a siostry poszły z psami na spacer po plaży, ja i Gabe usiedlismy na ladzie.
- Naprawdę polubiłam to miejsce - powiedziałam, biorąc łyk koktajlu zrobionego przez Sussanę.
- Ja też - odrzekł Gabe - to dziadek zapisał mi ten budynek - spojrzał na mnie - kiedy tu po raz pierwszy wszedłem to na podłodze leżały tylko gruzy.
- Trudno to sobie wyobrazić - stwierdziłam. - dlaczego otworzyłeś tu klub?
- Po śmierci mamy nie mieliśmy za dużo pieniędzy, tata miał warsztat samochodowy i bardzo mało klientów, więc przeniósł się do firmy twojego ojca i zatrudnił jako pomocnik przy budowie samochodów.
- Twój tata pracuje u nas w firmie? -  zdziwiłam się.
- Nie wiedziałaś - Gabe był zaskoczony. Pokręciłam przecząco głową. - no nic - kontynuował - więc kiedy tata dostał pracę zarabiał mało, ale więcej niż za czasów warsztatu. Całymi dniami nie było go w domu, z siostrami zostawałem tylko ja, bo babcia jeszcze z nami nie mieszkała. Wpadłem więc na pomysł, aby zrobić pożytek z budynku  po dziadku. Pewnego dnia szukaliśmy z Sussaną w internecie jak możemy wykorzystać stary budynek i znaleźliśmy rozwiązanie. Wtedy klub zarabiał więcej niż tata i jakoś sobie radziliśmy, a Rachel mogła skończyć studia taneczne. Teraz jest już lepiej, tata dostał awans na głównego mechanika, klub prosperuje dobrze, jeszcze Susie przyjmuje małe zlecenia więc nie narzekamy. - uśmiechnął się. Wzięłam go za rękę i spojrzałam w oczy:
- Twoje siostry mają szczęście, że mają takiego brata. Pewnie było ci ciężko się podnieść po śmierci mamy i zacząć myśleć o pieniądzach - stwierdziłam.
- Trochę tak szczególnie, że byłem przy jej śmierci - pochylił głowę nie puszczając mojej ręki.
- Jak to jechałeś z nią samochodem? - zapytałam.
- Ja i Tatia siedzieliśmy na tylnym siedzeniu, a mama prowadziła. Może dlatego to z Tatią czuję się najbardziej związany - powiedział zniżonym głosem.
- Jesteś bardzo dzielny Gabe wiesz? - powiedziałam i usmiechnęłam się do niego, a on to odwzajemnił. Nagle zeskoczył z lady i powiedział:
- Koniec tego użalania się nad sobą, chodź pokaże ci gdzie mieszkam. - zeskoczyłam z lady trzymając Gabe'a za ręce i ruszyłam za nim w kierunku wyjścia. Teraz czułam, że wiem o nim wszystko.


Sussana ( Susie ) Coleman                                                                   




















Tatia Coleman


Rachel Coleman

        


















A tutaj dodaję trochę zdjęć klubu :)

I jeszcze piosenki:
Tą piosenkę śpiewali Gabe i Sussana:
 
p.s to naprawdę Gabe <3
A tą śpiewały dziewczyny:




czwartek, 18 kwietnia 2013

Rozdział 5

Po wczorajszym wieczorze długo ie mogłam zasnąć, a mimo to obudziłam się dosyć wcześnie i leżałam ze wzrokiem wbitym w sufit. Myślałam o Gabie, o tym, że on nie wie nic o mnie a ja o im. Postanowiłam to zmienić i wymyśliłam, że zaciągnę go w jakieś miłe miejsce i tam nadrobimy nasze stracone lata. Wreszcie dowiem się co go denerwuje i co cieszy, co lubi robić i tak dalej.Na początku jednak miałam coś do załatwienia. Musiałam się zgłosić na badania do szpitala i zacząć pracę na stanowisku dermatologa. Moje rozmyślania przerwała Clear, która w swojej błękitnej piżamie wgramoliła mi się do łóżka.
- Dzień dobry śpiochu - zamruczała. - piękny mamy dziś dzień prawda?
- Byłaś już na dworze ? - zdziwiłam się.
- Jeśli balkon się liczy to tak - zachichotała i nakryła się kołdrą.
- Hej, znajdź sobie własne miejsce do spania. To jest już zajęte - zażartowałam.
Clear wystawiła głowę spod kołdry i powiedziała:
- No i jak tam z Gabem ?
W odpowiedzi rzuciłam w nią poduszką i pokazałam język.
- To ty mi lepiej powiedz, gdzie włóczyłaś się z Dannym do dwunastej w nocy? - zapytałam.
Clear zachichotała i wzruszyła ramionami.
- Romantyczny spacer po plaży - uśmiechnęła się.
Leżałyśmy tak razem w moim łóżku i przekomarzałyśmy się, gdy nagle usłyszałyśmy pisk Eve, który pochodził z salonu. Zerwałyśmy się z łóżka i pobiegłyśmy na dół.W domu nie było rodziców więc pomyślałyśmy, że coś się stało. Kidy wbiegłyśmy do salonu, nie wiedziałam, czy mam się śmiać czy płakać. Eve stała na stole, wystraszona jak nigdy dotąd.Powodem jej wrzasku i paranoi była zaś Riva, która siedziała na podłodze i radośnie machała ogonem. Clear wybuchnęła śmiechem, a ja podeszłam do zwierzęcia.
- Hej piesku co ty tu robisz? - zapytałam, zatapiając palce w jej puszystej sierści. Rina skoczyła na mnie i zaczęła lizać. Z tej odpowiedzi mogłam wyczytać, że prawdopodobnie się za mną stęskniła.
- Co to coś robi w naszym domu? - wrzeszczała Eve, schodząc ze stołu. - tylko mi nie mówcie, że kupiłyście psa, przecież wiecie że ich nie znoszę!
- Och, przymknij się Eve - zaczęła Clear - to nie nasz pies tylko Gaba'a, poza tym kiedyś i tak kupimy psa to może wreszcie się wyprowadzisz.
Eve prychnęła i poszła do swojego pokoju. Mimowolnie się uśmiechnęłam, podnosząc się z podłogi.
- To co my z nią zrobimy? - zapytałam, wskazując na szczęśliwą Rinę.
- Zaraz idę do klubu Gaba'a spotkać się z Dannym, więc ją odprowadzę - zadeklarowała się moja siostra.
Pożegnałam się z Riną i poszłam szykować się do pracy. Kiedy skończyłam wezwałam taksówkę, bo oczywiście wszystkie samochody były już zajęte, a Eve za nic nie pożyczyła by  mi swojego różowego kabrioleta. Szpital był dosyć blisko, więc po dwudziestu minutach byłam już na miejscu. Weszłam do środka przez szklane drzwi i na początku udałam się na badania. Skierowano mnie na badanie krwi i inne rzczy, które miały wykazać czy mój stan się nie pogarsza. Na szczęście wszystko było w porządku, dostałam tylko jeszcze więcej leków do łykania. Na tablicy sprawdziłam, na którym piętrze mieści się dermatologia. Było tam napisane, że jest na trzecim piętrze, wsiadłam więc do windy i pojechałam do celu. Po chwili znalazłam gabinet lekarzy i zapukałam.
- Proszę - usłyszałam z poza zamkniętych drzwi i weszłam do środka.
Za biurkiem siedziała drobna dziewczyna o ciemnej karnacji i czarnych włosach. Wypełniała jakieś dokumenty i nawet na mnie nie spojrzała.
- Słucham o co chodzi? - zapytała.
- Ja nazywam się Willa Whitford i miałam tu dzisiaj zacząć pracę.
Kiedy dziewczyna usłyszała moje imię podniosła głowę, przyjrzała mi się i wstała z krzesła. Podeszła do mnie i podała mi rękę.
- Ja jestem doktor Rivera, ale mów mi Riva - uśmiechnęła się.
- Jasne - ja również podałam jej dłoń.
- Nareszcie będę mieć jakiegoś doświadczonego lekarza, trudno jest nam tu tylko we dwie.
- We dwie? - zapytałam.
- A tak, pracuje tu jeszcze moja siostra - odpowiedziała - mieliśmy już tu tylu lekarzy, a niektórzy nawet nie potrafili zdiagnozować zwykłego świerzbu. - oburzyła się.
- Ale skąd wiesz, że ja jestem dobra? - zrobiłam pytającą minę.
- Och kochana czytałam twoje dyplomy i widziałam twoje oceny, a zresztą twój tata nie mógł się ciebie nachwalić.
Zrobiłam się lekko czerwona, mój tata lubił przesadzać, a w szczególności jeśli chodziło o jego córki. No ale postanowiłam, że dam z siebie wszystko. Kiedy tak rozmawiałam z Rivą, do gabinetu weszła podobna do niej wysoka brunetka o ciemnej karnacji. Widać, że była od niej starsza.
- A to jest moja siostra Daya - Riva wskazała na siostrę.
- Miło mi - odpowiedziała Daya i uścisnęła mi dłoń. - fajnie, że będzie u nas pracować córka Whitfordów, mam nadzieję, że jesteś tak samo ambitna jak twój tata.- powiedziała  Daya.
Gdy tak na nie patrzyłam wyglądały mi na hinduski, jednak potem dowiedziałam się od pielęgniarki, że  są pół hinduskami. Ich mama jest hinduską, a tata amerykaninem, więc to wyjaśniało ich ciemną karnację. Tego dnia miałam trochę pacjentów, od razu polubiłam tą pracę, a Daya i Riva zaoferowały mi swoją pomoc gdybym czegoś nie wiedziała. O równej szóstej wieczorem skończyłam badać ostatniego pacjenta i wyszłam ze szpitala. Wyjęłam telefon z kieszeni dżinsów i wybrałam numer Gabe'a, po chwili usłyszałam w słuchawce jego głos:
- Halo.
- Cześć Gabe, gdzie jesteś? - zapytałam.
- A gdzie byś chciała żebym był? - zapytał ale jego głos był wyraźniejszy, odwróciłam się i zobaczyłam go przed sobą. Pokręciła głową z niedowierzaniem i schowałam telefon do kieszeni.
- Czy ty mnie przypadkiem śledzisz? - zapytałam podejrzliwie.
- Gdzież bym śmiał - odpowiedział z tym swoim uśmiechem.
- To co tu robisz? - oparłam ręce na biodrach.
- Byłem u mojej macochy - zaśmiał się.
- Leży tutaj? - zapytałam.
- Nie, jest pielęgniarką - nadal się usmiechał.
- Zaraz skoro ty masz macochę, to co się stało z twoją mamą?
- Zmarła miesiąc po tym jak wyjechałaś - jego mina już nie była taka wesoła.
- Gabe - położyłam mu rękę na ramieniu - nie wiedziałam, przykro mi.
- Spokojnie już jest w porządku - znowu się uśmiechnął - ale co się stało, że do mnie zadzwoniłaś? - opowiedziałam mu swój pomysł, a on zmarszczył brwi.
- Dobra, już nawet wiem gdzie pójdziemy - powiedział i złapał mnie za rękę. Przyprowadził mnie do swojego samochodu, otworzył mi drzwi i wsiadł za kierownicę.
- Gabe gdzie my jedziemy? - byłam trochę zaniepokojona.
- To niespodzianka - powiedział z uśmiechem i wyjechał na ulicę. Jechaliśmy w milczeniu, nawet nie wiedziała gdzie, a chyliło się już ku zachodowi słońca. Po paru minutach Gabe skręcił w polną drogę. Przypomniał mi się horror, w którym chłopak zabił dziewczynę wjeżdżając w podobną drogę. Spojrzałam na Gabe'a nie wyglądał na psychopatę, więc uznałam że jestem bezpieczna i podziwiałam okolicę. Dojechaliśmy na małą polanę ze starym pomostem, gdzie mój pilot zatrzymał samochód. Wysiadł i otworzył mi drzwi.
- Tylko mi nie mów, że będziemy skakać do wody - zażartowałam.
- Nie będziemy rozmawiać, dokładnie tak jak to zaplanowałaś - mówiąc to szukał czegoś w bagażniku, po chwili dołączył do mnie z kocem w ręku. Weszliśmy na koniec pomostu gdzie Gabe rozłożył koc. Usiedliśmy obok siebie i zaczęliśmy rozmawiać. Nasza rozmowa była długa i bardzo interesująca. Gadaliśmy o wszystkim, miałam wrażenie, że znam Gabe'a od lat. Śmialiśmy się, kiedy Gabe złapał mnie za rękę. Uśmiechnęłam się do niego i razem patrzyliśmy na zachód słońca.


                                                            Rivera ( Riva ) Hudson





                             
                                                                  Daya Hudson





                     Zachód słońca na polanie w Hamptons
 Tak to wyglądało. :)








wtorek, 16 kwietnia 2013

Rozdział 4

- Wow, ale wydoroślałaś - zachwycił się Gabe - ostatnio jak się widzieliśmy miałaś warkocza i tą cytrynową sukienkę.
Kurcze on pamiętał takie rzeczy, ja nawet nie wiem co zjadłam wczoraj na kolację.
- No ty też trochę wyrosłeś - zmierzyłam go wzrokiem - masz chyba ze dwa metry! - był strasznie wysoki i chudy, jednak miał trochę mięśni. Trudno było oderwać mi do niego wzrok.
- Haha - zaśmiał się - mam 1,94 wzrostu i zapewniam cię, że już więcej nie będę rósł - mówiąc to położył sobie dłoń na sercu.
- Czuję się przy tobie taka mała mimo, że mam 1,75 - naprawdę był ogromny i nieziemsko przystojny.
W tym samym czasie Seth trącił Gabe'a nosem.
- Już idziemy stary - pogłaskał go czule - może cię odprowadzimy co ?
- Jasne czemu nie - opowiedziałam i zanurzyłam rękę w puszystym futrze Riny - one są cudne.
- Naprawdę ich nie pamiętasz? - zdziwił się ich właściciel - przecież bawiłaś się z Sethem wtedy na plaży.
- Przykro mi Gabe, ale mało pamiętam z tego wieczoru - starałam się unikać jego wzroku.
- A to jak razem tańczyliśmy też zapomniałaś - zapytał, rzucając psom patyk.
- To akurat przypomniała mi Clear - Gabe zatrzymał się i spojrzał mi w oczy.
- Cieszę się, że wróciłaś - powiedział - tylko dlaczego nie pożegnałaś się ze mną gdy wyjeżdżałaś?
Nie wiedziałam czy mu to powiedzieć, ale za nami był mój dom więc miałam szybką drogę ucieczki.
- Bo miałeś wtedy dziewczynę, to jakoś zapomniałeś prawda? - zrobiłam poważną minę. Gabe trochę się speszył i nie wiedział co ma powiedzieć.
- No. To to by było na tyle - zakomunikowałam i pobiegłam do domu.
Co we mnie wstąpiło, przecież on był cudowny, nawet pamiętał co miałam na sobie tamtego dnia, kiedy Ryan nie wiedział nawet jak się poznaliśmy. Weszłam do domu i oparłam o drzwi. W mojej głowie kłębiło się tysiące myśli.
- Matko dziecko jak ty wyglądasz! - wykrzyczała Linda - marsz do pokoju! Przebież się i umyj bo śmierdzi os ciebie mokrym psem.
Ciekawe dlaczego, o może dlatego, że właśnie spotkałam chłopaka któremu się podobałam, ale całkowicie go spławiłam mimo, że był cudowny bo nagle przypomniało mi się, że miał jakąś tam dziewczynę gdy ze  mną tańczył.
Postanowiłam nie myśleć o Gabie i wyszykować się na spotkanie z siostrą i je chłopakiem. Wysuszyłam włosy i włożyłam przewiewną sukienkę, po czym pośpiesznie zbiegłam na dół.
- No ileż można na ciebie czekać? - denerwowała się Clear.
- A znasz to powiedzenie, że jak kocha to poczeka ? - zaśmiałam się.
Clear wypuściła powietrze z ust i pociągnęła mnie za sobą w stronę tylnego wyjścia, które prowadziło na plaże.
- Czekaj - zaprotestowałam - nie idziemy spotkać się z Dannym?
- Oczywiście, że idziemy ale gdzie to niespodzianka.
O nie niespodzianek to mi chyba na dzisiaj wystarczy, ale widocznie się myliłam bo kiedy dotarłyśmy na miejsce zobaczyłam kafejkę, w której poznałam Gabe'a.
- Co wyście się wszyscy na nią uwzięli ? - wykrzyczałam.
- O co ci chodzi? - zapytała Clear - jacy wszyscy?
- Ahh. Spotkałam dziś Gabe'a na plaży - powiedziałam, wbiając wzrok w piasek, mimo to widziałam ucieszoną minę siostry.
- To super, bo zaraz spotkasz go drugi raz.
Moa mina musiała byś bezcenna, bo Clear wybuchnęła śmiechem.
- Czy ty próbujesz mnie swatać ? - moje usta zacisnęły się w równą kreskę.
- Oj nie marudź, tylko chodź i dobrze się baw - powlekłam się za nią i udawałam, że jestem opanowana i wcale nie cieszę się jak mała dziewczynka,że zobaczę Gabe'a.
Po krótkiej rozmowie z Dannym, uznałam że całkowicie pasuje do mojej siostry. Oboje byli optymistami i świetnie się dogadywali, czego nie można było powiedzieć o mnie i Gabie, bo od przyjścia  nie odezwaliśmy się do siebie słowem. Dopiero kiedy Clear zaciągnęła Dannego do tańca, mój towarzysz przemówił:
- Naprawdę przepraszam, że ci wtedy nie powiedziałem, że mam dziewczynę - jego głos był niski i opanowany.
- Gabe, posłuchaj ja miałam wtedy szesnaście lat, a ty dwadzieścia jeden, to nie możliwe żebyś traktował mnie poważnie - nie wiedziałam dlaczego to powiedziałam i niepewnie na niego spojrzałam.
- Ale ja cały czas traktuję cię poważnie - powiedział - wiek tu nie ma znaczenia, już wtedy udowodniłaś że jesteś o wiele bardziej odpowiedzialna i doroślejsza od innych dziewczyn.
Matko te brązowe oczy, jak im się nie oprzeć.
- Nie wiem Gabe, musisz dać mi czas, to wszystko dzieję się za szybko - powiedziałam.
- Dostaniesz tyle czasu ile chcesz jeśli ze mną zatańczysz - usmiechnął się zawadiacko i zaciągnął mnie na parkiet. DJ puścił utwór Pitbulla i Ne-Yo - give me everything tonight. Gabe tańczył wspaniale jak dawniej. Czasami robił dziwne pozy a ja się śmiałam, zupełnie jak cztery lata temu gdy się w nim zakochałam.


                                                               Kafejka na plaży

                                                  a to dodatek specjalny piosenka


poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Rozdział 3

Wczoraj Clear jeszcze długo opowiadała mi o Dannym, a ja przypomniałam sobie jeszcze więcej szczegółów związanych z moim pierwszym spotkaniem z Gabem. Nie ominęło mnie również spotkanie z Eve i jej cudownym mężulkiem, który działam mi na nerwy. Obudziłam się dosyć wcześnie, bo kiedy spojrzałam na zegarek dochodziła 8:00. Nie chciałam marnować życia na spanie, więc zerwałam się z łóżka, wzięłam szybki prysznic i zeszłam na dół zobaczyć cuda jakie Linda wyczyniała w kuchni.
- Dzień dobry najlepsza kucharko na świecie - powiedziałam, wsadzając nos do garnka. Linda prawie przycięła mi go pokrywką.
- Zostaw to łakomczuchu! - pogroziła - to na obiad.
- Dobrze już dobrze - wzruszyłam ramionami i zrobiłam minę obrażonego dziecka.
- Idź do jadalni zaraz podam śniadanie, w tej rodzinie każdy musi kręcić mi się po kuchni. To niedopuszczalne ! - krzyczała, wymachując wałkiem do ciasta. Uznałam, że to dobry moment na ucieczkę i pobiegłam do jadalni gdzie siedzieli już mama, tata i Clear.
- O już wstałaś kochanie - mama powitała mnie swoim śnieżnobiałym uśmiechem.
- Yyy tak - wydukałam, oglądając się czy Linda mnie czasem nie goni. Zobaczyłam, że jestem bezpieczna i usiadłam obok Clear.
- To co macie jakieś plany na dzisiaj? - zapytał tata opierając głowę na dłoniach, niczym policjant dochodzący prawdy.
- Właściwie to tak - odpowiedziała moja siostra - najpierw idę z mamą do pracy a potem chciałam pokazać Willi Dannego na żywo - widać było, że jest zakochana.
- Super - uśmiechnęłam się, a ona to odwzjajemniła.
W tym samym momencie  Linda i nasza druga służąca postawiły na stół dzbanek soku pomarańczowego i talerz naleśników z syropem klonowym, a do tego półmisek owoców. Kiedy już, każdy złapał po naleśniku tata zaczął coś mówić z pełnymi ustami.
- Co tam mówisz kochanie? - mama poklepała tatę po plecach.
- Próbuję powiedzieć, że to nie jest zbyt dobry pomysł abyś spotykała się z tym chłopcem kochanie - tata skierował widelec w kierunku Clear - nie chcę, żeby coś ci zrobił.
- Tato przecież powiedziałeś, że mogę się z nim widywać - stękała moja siostra.
- Oczywiście, że tak powiedziałem, ale nie podoba mi się ten jego kolega, który wszędzie z wami chodzi. - słuchałam uważnie tego co mówił tata. Czyżby chodziło mu o Gabe'a, co on mu takiego zrobił że tak się o nim wyraża.
- Tato posłuchaj - odparła Clear - Danny zna Gabe'a od dziecka, razem studiowali i są najlepszymi przyjaciółmi, a to że Gabe częściej bywa w swoim klubie niż na sali sądowej nie czyni go jakimś chuliganem.- aha czyli Gabe też był prawnikiem, miał własny klub i był w wieku Dannego co czyniło go o pięć lat starszym ode mnie. Nie wiem czemu ale chciałam wiedzieć jeszcze więcej, ale Clear wytrąciła mnie z tej zadumy.
- A skoro mowa o chuliganach, to gdzie jest Eve i Josh? - ona też go nie lubiła.
- Wyszli gdzieś rano - odpowiedziała mama.
No tak oczywiście szanowni państwo Manone. Traktowali nasz dom jak hotel, bo oczywiście Eve postanowiła, że wraz z mężem zamieszkają razem z nami. Powodem było to, że miała stąd bliżej do koleżanek i plaży.
- Dziękuję - powiedziałam odsuwając od siebie talerz. Nie miałam zamiaru słuchać o mojej siostrze i jej cudownym mężu. Tak jak zawsze w Nowym Yorku postanowiłam pobiegać i przy okazji rozejrzeć się po okolicy. Wcisnęłam się w mój sportowy strój, związałam włosy w kucyk, założyłam słuchawki na uszy i wystartowałam. Już zapomniałam jaka w Hamptons jest piękna plaża. Jedną z wielu jej zalet było to, że nie była przeludniona i mogłam swobodnie biec i nie martwic się, że kogoś podepcze. Nagle poczułam na sobie jakieś włochate cielsko, które przewróciło mnie na ziemię. Piasek zamortyzował upadek, ale na mnie nadal było coś włochatego. Nagle zorientowałam się, że są to dwa owczarki belgijskie, które przewróciły mnie dla zabawy i teraz próbowały polizać.
- Seth! Rina! Co wy robicie! - w naszą stronę biegł jakiś chłopak, najwidoczniej ich właściciel. Podał mi rękę i pomógł wstać. Zabrałam się do otrzepywania z piasku kiedy chłopak przemówił:
- Przepraszam cię bardzo zwykle nie rzucają się tak na obcych, chyba że kogoś bardzo lubią.- chyba był trochę zakłopotany. Miałam głowę pochyloną w kierunku kolan, których otrzepywaniem się zajęłam.
- W porządku nic mi nie jest ale chyba powinieneś trochę uważniej pilnować swoich psiaków - powiedziałam.
- Zaraz Willa?
Skąd on kurcze znal moje imię? Nagle poczułam zapach morskiej bryzy, podniosłam głowę i go zobaczyłam.
- Gabe?!


                                                                          Rina


                                                                               Seth 



                                                                             Eve Whitford





                                                                
                                                                        Josh Manone