wtorek, 30 kwietnia 2013

Rozdział 13

Tato proszę nie - upierałam się, aby nie zostawiał mnie w szpitalu.
- Nie ma takiej opcji - zdecydowanie powiedział ojciec - zostajesz tu i koniec kropka. Spojrzałam na niego cała czerwona.
- Mam już dwadzieścia lat i mogę się nie zgodzić na leżenie - zakomunikowałam.
- Oczywiście, że możesz tylko pomyśl o konsekwencjach sama jesteś lekarzem. Powinnaś mieć świadomość co może się stać - powiedziała Helen z surową miną. Popatrzyłam na nich pełna rozgoryczenia i położyłam się na łózko.
- Czyli wszystko jasne przywiozę ci rzeczy - tata skierował się do wyjścia.
- Nie czekaj ! - zatrzymałam go, a potem spojrzałam na moją lekarz - czy mogę zostać z tatą na chwilę sama? - zapytałam.
- Oczywiście tylko nie próbuj go prosić żeby cię stąd zabrał - rozkazała mi.
- Nie będę - odprowadziłam ją wzrokiem do drzwi. - tato mam do ciebie prośbę.
- Proś o co chcesz kochanie - położył mi dłoń na kolanie.
-Posłuchaj, ja wiem że nie pochwalasz mojego związku z Gabem ale proszę jeśli pytał by o mnie to wyjechałam na szkolenie z pracy dobrze? - patrzyłam na niego dużymi oczami. Zrobił kwaśną minę, ale wreszcie się zgodził. Kamień spadł mi z serca, no w sumie to nie do końca bo musiałam okłamać chłopaka, którego kocham.Wyjęłam telefon z torby i wybrałam numer Gabe'a.
- Hej skarbie - odezwał się.
- Cześć Gabe, posłuchaj może będziesz na mnie zły ale musiałam wyjechać na dwa dni - powiedziałam, starając się brzmieć pewnie.
- Co? Dlaczego? - dopytywał się.
- Wiesz szpital wysłał mnie na kurs, nie miałam czasu nawet się z tobą pożegnać - kłamałam jak najęta.
- Kurcze nigdy nie słyszałem, żeby tak nagle wysyłali na kursy dziwne prawda ?
- No właśnie wiem, słuchaj muszę kończyć zadzwonię później - chciałam się rozłączyć.
- Willa czekaj ! Możemy wieczorem pogadać na skype - zaproponował.
- Nie wiesz z tego pośpiechu zapomniałam laptopa - kolejne kłamstwo.
- No cóż szkoda. Będę na ciebie czekał i dzwonił. Pa.
- Pa - powiedziałam i nacisnęłam czerwoną słuchawkę - ty idiotko! - powiedziałam sama do siebie, padając na łóżko.
- No i tu bym się z tobą zgodziła - powiedziała Helen wchodząc do sali z kroplówką - słyszałam trochę twojej rozmowy i powiem ci że nie spodziewałabym się tego po tobie - wzięła moją rękę i wkuła mi wenflon.
- A co miałam mu powiedzieć? - zapytałam.
- No nie wiem - zastanowiła się chwilę - może prawdę ?
- Bardzo śmieszne tylko, że ty nie jesteś w takiej sytuacji - oburzyłam się.
- Ale czego ty się boisz?
- Tego, że mnie rzuci jak mój poprzedni chłopak.
- Jeśli cię rzuci to nie jest ciebie wart -powiedziała.
-  Ale ja naprawdę go kocham i nie chcę go stracić - wydukałam.
- Stracisz go jeśli dalej będziesz go oszukiwać - zakomunikowała i wyszła z sali.
Te dwa dni w szpitalu były okropne. Uwielbiałam tu pracować, ale leżeć okropność. Gabe dzwonił prawie co dwie godziny, ciągle musiałam wymyślać czego uczę się na kursie. Poza tym siostry i rodzice nawiedzały mnie co parę minut. Nawet Linda zaszczyciła szpital swoją obecnością. Przyniosła tyle jedzenia, że starczyłoby dla całego personelu. Tłumaczyłam jej, że zostaję tu tylko na dwa dni, ale ona nie chciała tego słuchać i powiedział, że jeśli przyniosę chociaż okruszek do domu to się ze mną rozprawi. Kochałam ją, ale czasami trochę przesadzała. Dałam więc trochę ciasta i innych łakoci pielęgniarkom i Helen. Cudownie było wykąpać się we własnej łazience. Po kąpieli położyłam się do swojego kochane łóżka.
- Widzę, że już się zadomowiłaś - powiedziała mama, wchodząc do pokoju. Podniosłam głowę z poduszki.
- Właśnie zdałam sobie sprawę jak bardzo kocham moje łóżko - zaśmiałam się, a mama położyła się koło mnie.
- Kochanie chciałam porozmawiać - powiedziała niepewnie.
- Jasne, co się stało ? - nie wiedziałam o co jej chodzi.
-Czy z tym chłopakiem to tak na poważnie? - całkowicie mnie zaskoczyła. Jeszcze nikt mnie o to nie pytał. Chwilę zastanowiłam się kim jest dla mnie Gabe.
- Kocham go mamo - odpowiedziałam. Spojrzała na mnie z zastanowieniem.
- Na tyle mocno by znieść to, że walczy z twoim tatą o klub? - pokiwałam głową - przecież wiesz, że tata jest bezwzględny w biznesie - miała zmartwioną minę. Złapałam ją za rękę.
- Mamo tata mi obiecał, że będzie walczył czysto - wyjaśniłam - a ja mu wierzę.
- Skoro ci obiecał to na pewno tak zrobi - uśmiechnęła się - ale wiesz, że na razie nie zanosi się aby tata zaakceptował Gabe'a - spuściłam głowę.
- Wiem, ale poradzimy sobie - wydusiłam.
- Ale to tata, a ja bardzo chciałabym go bliżej poznać - myślałam, że się przesłyszłam.
- Naprawdę? - nie wierzyłam.
- Naprawdę, wydaję się miły - uścisnęłam ją mocno.
- Dziękuję mamo - powiedziałam.
- Tylko niech to zostanie między nami skarbie - poprosiła.
- Oczywiście cokolwiek  zechcesz. - mama wstała z łóżka i zgasiła światło.
- Dobranoc skarbie.
- Dobranoc - byłam taka szczęśliwa, że chociaż mama lubi Gabe'a. Nie mogłam się doczekać aż mu o tym powiem.
W nocy miałam dziwny sen. Śniło mi się, że ktoś powiedział Gabowi o mojej chorobie, a on się wściekł i nie chciał mieć ze mną nic wspólnego. Obudziłam się wystraszona. Spojrzałam na zegarek dochodziła dziewiąta. Ze względu na mój pobyt w szpitalu Riva kazała mi zostać parę dni w domu i odpoczywać. Na szczęście nie wiedziała, że mam w planach spotkać się z moim chłopakiem. Ubrałam się szybko i zeszłam na dół, gdzie czekała na mnie Rina.
- Jejku całkiem o tobie zapomniałam - pogłaskałam ją.
- Przychodziła tu ciągle jak cię nie było - powiedziała Linda wycierając stół.
- Naprawdę ?
- Tak, czekała do wieczora i wracała do domu. Bardzo mądry psiak, miejmy nadzieję że jej pan też jest taki wierny - zażartowała.
- Hahah, tak - zaśmiałam się. - chodź mała idziemy do Gabe'a.
Szłam z Riną po plaży i zaciągałam się świeżym powietrzem. Niby tylko dwa dni, ą tak brakowało mi tej bryzy. Otworzyłam drzwi do klubu. Gabe stał za ladą i rozmawiał z Sussaną, która pomachała do mnie. Gabe odwrócił się i mnie zauważył. Na jego twarzy pojawił się ten piękny uśmiech. Przeskoczył ladę i podbiegł do mnie. Podniósł mnie i pocałował.
- Myślałem, że zwariuję - powiedział.
- To tylko dwa dni - zaśmiałam się, cały czas trzymał mnie w ramionach.
- Dwa dni bez ciebie to cała wietrzność - odstawił mnie na ziemię.
- Ojej już się tak nie podlizuj - powiedziałam i złapałam go za rękę. Usiadłam przy barze, za ladą stało mnóstwo kartonów. - co to jest ?
- To, kartony z magazynu na żywność - powiedział Gabe.
- Czemu je wynosicie? - zapytałam, a on podał mi koktajl.
- Mieliśmy wizytę sanepidu. Wszystko na szczęście wyszło w porządku ale musieliśmy pozbyć się kartonów ze spiżarni - odpowiedziała Sussana, zaklejając pudło taśmą.
- Sanepidu, po co - dopytywałam się. Gabe wzruszył ramionami, Susie powiedziała:
- Podejrzewamy, że ktoś specjalnie go na nas nasłał.
- Ale kto ? - zdziwiłam się.
- To nie ważne - powiedział Gabe, ale Susie mu przerwała.
- To oczywiste, że twój ojciec  chce nas stąd przegonić - wzburzyła się.
- Mój tata by tego nie zrobił - powiedziałam, a Gabe spojrzał na siostrę karcąco.
- Nawet jeśli to zrobił to nie winimy za to ciebie - kontynuowała.
- Nie zrobił tego, obiecał że będzie grał czysto! - krzyknęłam.
- Skoro tak uważasz - powiedziała i  wróciła do sklejania pudła. Gabe spojrzał na mnie i złapał za rękę.
- Nikt go nie oskarża - powiedział.
- Wiem, ale już sama nie wiem w co wierzyć. To nie on Gabe - spojrzałam mu w oczy.
- Wiem - odpowiedział - to pewnie jakiś niezadowolony klient - uśmiechnęłam się do niego.
- Skoro już tu jestem to muszę ci coś powiedzieć - Gabe usiadł koło mnie - moja mama zgadza się na nasz związek i chce cię bliżej poznać - jego mina była zaskoczona, a jednocześnie szczęśliwa.
- No patrz - uśmiechnął się - a ja ci chciałem powiedzieć, że mój tata i macocha chcą cię poznać.
- Serio ? - ucieszyłam się, a on pokiwał głową.
Umówiliśmy się, że Gabe przyjdzie po mnie o piątej i zawiezie na kolację do jego domu. Byłam trochę zdenerwowana, w sumie już złamałam pierwsze lody bo poznałam jego babcię, ale zastanawiałam się czy państwo Coleman mnie polubią. Ubrałam skromną sukienkę i koturny. Poszłam na dół, aby pokazać się mamie. Taty nie było jeszcze w domu, bo miał jakieś ważne spotkanie więc nie musiałam się niczego obawiać.
-Jak wyglądam ? -zapytałam, obkręcając się przed Lindą i mamą.
- Ślicznie - powiedziała mama.
- Myślisz, że mnie polubią?
- Oczywiście - uśmiechnęła się, jak zawsze była bardzo opanowana.
- Jeśli cię nie polubią to się do nich przejdę - zadeklarowała Linda. Zaśmiałam się, a ona odsłoniła zęby. Nagle dobiegł nas dźwięk dzwonka do drzwi.
- To pewnie Gabe - powiedziałam.
- Ja otworzę ! - Linda pobiegła do drzwi. Po chwili weszła do salonu z Gabem.
- Dzień dobry - zwrócił się do mojej mamy, która wstała z fotela.
- Miło cię widzieć Gabe - powiedziała i uścisnęła go. Była równie zaskoczony co ja. Cieszyłam się, że mama jest dla niego miła. - opiekuj się moją córką i nie przywieź jej za późno.
- Oczywiście pani Whitford - odpowiedział i wziął mnie za rękę. Odwróciłam się do mamy powiedziałam bezgłośne dziękuję. Jechaliśmy z Gabem w stronę jego domu, a ja coraz bardziej się denerwowałam. Mój chłopak chyba to zauwarzył.
- Hej nie martw się oni już cię lubią - powiedział, a ja się uśmiechnęłam.
Po paru minutach dojechaliśmy na miejsce. Gabe otworzył drzwi i wpuścił mnie do środka. Poczułam zapach wrzosów i tym razem sernika. Wprowadził mnie do dużego salony gdzie przy stole siedział mężczyzna. Wstał kiedy mnie zobaczył. Był tak samo wysoki jak Gabe.
- Tato to jest właśnie Willa - mężczyzna podszedł do mnie i uścisnął mi dłoń.
- Witaj Willa, jestem Steve Coleman. Tata Gabe'a - uśmiechnął się. Wydawał się miły jak Gabe. - zaraz przyjdzie moja żona. - Gabe patrzył na mnie, widać było że tryskał szczęściem.
- O jest i nasza zguba - powiedział mój chłopak, a ja się odwróciłam i zmarłam. - to moja przybrana matka Helen Coleman - powiedział, ale nie musiał mi jej przedstawiać. Bardzo dobrze znałam moją lekarkę.


                                       Steve Coleman





                                      
                                                             Helen Coleman


                                                          





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz