piątek, 17 stycznia 2014

Rozdział 30

Uciekłam przed tylne drzwi i usiadłam na kamiennych schodach, którymi schodziło się z tarasu na plaże. Opadłam na nie i zaczęłam płakać. Złapałam się rękami za głowę, nigdy tak nie płakałam nawet wtedy kiedy powiedzieli, że jestem śmiertelnie chora albo kiedy wszystko mnie boli. Dlaczego to musi spotykać właśnie mnie, łzy ciekły mi po policzkach i zanosiłam się z płaczu i nadmiaru emocji. Otarłam łzy z policzka kiedy ktoś przysłonił mi słońce, spojrzałam w górę. Nade mną stał Gabe, miał zmartwioną minę. Szybko usiadł koło mnie i przytulił mnie mocno, głaszcząc mnie po głowie. Przywarłam do niego całym ciałem, rozkleiłam się jeszcze bardziej. On zawsze był przy mnie kiedy go potrzebowałam, ale teraz on też mnie potrzebował.Właśnie sprzedał dzieło swojego życia mojemu ojcu.
- Szszsz, już spokojnie - nadal głaskał mnie po włosach i pocałował w głowę. - Nie płacz. - Uspokajał mnie, a ja nie mogłam przestać płakać, musiałam z siebie wyrzucić te wszystkie emocje w postaci łez. - Już nie płacz.
- Przepraszam - powiedziałam nie odrywając się od niego.
- To nie twoja wina - powiedział spokojnie, opierając brodę na mojej głowie.
- Dlaczego mi nie powiedziałeś ? - Zapytałam i spojrzałam mu w oczy.
- Bo wiedziałem, że właśnie tak zareagujesz - wyjaśnił i wytarł mi łzy z policzka.
- Myślałeś, że się nie zorientuję kiedy zburzą klub i postawią hotel na jego miejscu ?
- Twój ojciec miał plan aby powiedzieć ci, że ktoś inny kupił klub, a ja wróciłem do zawodu i znudziło mi się stanie za barem.
- Nienawidzę go - powiedziałam.
- Willa to twój ojciec, powinnaś...
- Powiedziałam mu, że wybieram ciebie - spojrzał na mnie, był lekko zdziwiony ale i szczęśliwy.
- Nigdy nie chciałem żebyś musiała to robić.
- Wiem - pocałował mnie w czoło. - Może jeszcze zmuszę go aby oddał ci klub a wtedy...
- Nie - przerwał mi. - Nie chce żebyś to robiła.
- Gabe, ten klub jest dla ciebie bardzo ważny.
- Nie ważniejszy od ciebie - znowu mnie przytulił. Wiedziałam, że ojciec obserwuje nas z domu przez okna gabinetu, ale zupełnie przestało mnie obchodzić co on sobie pomyśli. Liczył się tylko Gabe.
- Co twoi rodzice sobie o mnie pomyślą ? Jest mi tak wstyd - złapał mnie za podbródek.
- To nie twoja wina, jasne ? - Pokiwałam głową, a on nachylił się i pocałował mnie czule.

Parę dni później wszyscy z mojego domu dowiedzieli się o poczynaniach mojego taty, ale tylko ja nie odezwałam się do niego ani słowem. Poza tym nie czułam się zbyt dobrze i odpoczywałam w domu. Dzisiaj jednak było ze mną w porządku  poza kaszlem, który zaczął mi się wczoraj wieczorem. Mimo zaleceń lekarza czyli Helen, miałam plan aby wyjść z domu i zrobić coś co powinnam zrobić dawno temu. Z bólem kości kręgosłupa zwlokłam się z łóżka i włożyłam pierwsze lepsze ubrania, które wpadły mi w ręce. Zeszłam na dół, gdzie przy schodach leżała...
- Rina - powiedziałam cicho, czułam się bardzo słabo, a po drugie nie chciałam żeby ojciec mnie usłyszał. - Cześć kochana - usiadłam na ostatnim schodku i pogłaskałam psa po grzbiecie. - Dawno u mnie nie byłaś - powiedziałam, a ona szczeknęła. - O nie Rina - nie zdążyłam się podnieść i uciec kiedy zza ściany wyszedł tata.
- Nie powinnaś wstawać z łóżka, wyglądasz blado - spojrzał na Rinę z góry i lekko się odsunął. Podniosłam się i próbowałam go minąć, ale złapał mnie za ramię.
- Puść mnie ! - Wyrwałam mu się, a Rina cicho zawarczała.
- Willa proszę cię...
- Ja też cię o coś prosiłam ale tego nie zrobiłeś - rzuciłam i wyszłam z Riną na zewnątrz.
Po paru minutach byłam już w okolicy mojego celu. Skręciłam w uliczkę pełną drzew, a potem ruszyłam polną drogą prosto do domu Gabe'a. Stanęłam na werandzie i zastukał w drzwi. Po chili stanęła w nich zaskoczona Helen.
- Willa, dziecko powinnaś odpoczywać, Gabe by do ciebie przyszedł nie boi się twojego ojca.
- Wiem, ale tu nie chodzi o Gabe'a i wiem też, że jest w sądzie, przyszłam do ciebie  i do twojego męża. - Gestem zaprosiła mnie do środka. Usiadłam na sofie w kolorowe kwiaty, na przeciwko w fotelach zajęli miejsca Steve i  Helen.
- Przede wszystkim - zaczęłam - jest mi bardzo przykro i wstyd za to co zrobił mój ojciec.
- Willa... - zaczął Steve.
- Pozwólcie mi skończyć - przerwałam mu - chciałam żebyście wiedzieli, że nie pozwolę aby znowu się do was zbliżył. A najważniejsze jest to, że nie miałam z tym nic wspólnego, nigdy.
- Willa, przecież my nigdy nie mieliśmy do ciebie żalu o wyczyny twojego ojca - powiedział Steve uśmiechając się szeroko, a Helen usiadła koło mnie i pogłaskałą po policzku.
- Jesteś teraz naszą rodziną i skoro Gabe cię kocha to i my cię kochamy i pamiętaj, że zawsze możesz na nas liczyć - przyciągnęła mnie do siebie, ja wtuliłam głowę w jej rude loki.