- Szszsz, już spokojnie - nadal głaskał mnie po włosach i pocałował w głowę. - Nie płacz. - Uspokajał mnie, a ja nie mogłam przestać płakać, musiałam z siebie wyrzucić te wszystkie emocje w postaci łez. - Już nie płacz.
- Przepraszam - powiedziałam nie odrywając się od niego.
- To nie twoja wina - powiedział spokojnie, opierając brodę na mojej głowie.
- Dlaczego mi nie powiedziałeś ? - Zapytałam i spojrzałam mu w oczy.
- Bo wiedziałem, że właśnie tak zareagujesz - wyjaśnił i wytarł mi łzy z policzka.
- Myślałeś, że się nie zorientuję kiedy zburzą klub i postawią hotel na jego miejscu ?
- Twój ojciec miał plan aby powiedzieć ci, że ktoś inny kupił klub, a ja wróciłem do zawodu i znudziło mi się stanie za barem.
- Nienawidzę go - powiedziałam.
- Willa to twój ojciec, powinnaś...
- Powiedziałam mu, że wybieram ciebie - spojrzał na mnie, był lekko zdziwiony ale i szczęśliwy.
- Nigdy nie chciałem żebyś musiała to robić.
- Wiem - pocałował mnie w czoło. - Może jeszcze zmuszę go aby oddał ci klub a wtedy...
- Nie - przerwał mi. - Nie chce żebyś to robiła.
- Gabe, ten klub jest dla ciebie bardzo ważny.
- Nie ważniejszy od ciebie - znowu mnie przytulił. Wiedziałam, że ojciec obserwuje nas z domu przez okna gabinetu, ale zupełnie przestało mnie obchodzić co on sobie pomyśli. Liczył się tylko Gabe.
- Co twoi rodzice sobie o mnie pomyślą ? Jest mi tak wstyd - złapał mnie za podbródek.
- To nie twoja wina, jasne ? - Pokiwałam głową, a on nachylił się i pocałował mnie czule.
Parę dni później wszyscy z mojego domu dowiedzieli się o poczynaniach mojego taty, ale tylko ja nie odezwałam się do niego ani słowem. Poza tym nie czułam się zbyt dobrze i odpoczywałam w domu. Dzisiaj jednak było ze mną w porządku poza kaszlem, który zaczął mi się wczoraj wieczorem. Mimo zaleceń lekarza czyli Helen, miałam plan aby wyjść z domu i zrobić coś co powinnam zrobić dawno temu. Z bólem kości kręgosłupa zwlokłam się z łóżka i włożyłam pierwsze lepsze ubrania, które wpadły mi w ręce. Zeszłam na dół, gdzie przy schodach leżała...
- Rina - powiedziałam cicho, czułam się bardzo słabo, a po drugie nie chciałam żeby ojciec mnie usłyszał. - Cześć kochana - usiadłam na ostatnim schodku i pogłaskałam psa po grzbiecie. - Dawno u mnie nie byłaś - powiedziałam, a ona szczeknęła. - O nie Rina - nie zdążyłam się podnieść i uciec kiedy zza ściany wyszedł tata.
- Nie powinnaś wstawać z łóżka, wyglądasz blado - spojrzał na Rinę z góry i lekko się odsunął. Podniosłam się i próbowałam go minąć, ale złapał mnie za ramię.
- Puść mnie ! - Wyrwałam mu się, a Rina cicho zawarczała.
- Willa proszę cię...
- Ja też cię o coś prosiłam ale tego nie zrobiłeś - rzuciłam i wyszłam z Riną na zewnątrz.
Po paru minutach byłam już w okolicy mojego celu. Skręciłam w uliczkę pełną drzew, a potem ruszyłam polną drogą prosto do domu Gabe'a. Stanęłam na werandzie i zastukał w drzwi. Po chili stanęła w nich zaskoczona Helen.
- Willa, dziecko powinnaś odpoczywać, Gabe by do ciebie przyszedł nie boi się twojego ojca.
- Wiem, ale tu nie chodzi o Gabe'a i wiem też, że jest w sądzie, przyszłam do ciebie i do twojego męża. - Gestem zaprosiła mnie do środka. Usiadłam na sofie w kolorowe kwiaty, na przeciwko w fotelach zajęli miejsca Steve i Helen.
- Przede wszystkim - zaczęłam - jest mi bardzo przykro i wstyd za to co zrobił mój ojciec.
- Willa... - zaczął Steve.
- Pozwólcie mi skończyć - przerwałam mu - chciałam żebyście wiedzieli, że nie pozwolę aby znowu się do was zbliżył. A najważniejsze jest to, że nie miałam z tym nic wspólnego, nigdy.
- Willa, przecież my nigdy nie mieliśmy do ciebie żalu o wyczyny twojego ojca - powiedział Steve uśmiechając się szeroko, a Helen usiadła koło mnie i pogłaskałą po policzku.
- Jesteś teraz naszą rodziną i skoro Gabe cię kocha to i my cię kochamy i pamiętaj, że zawsze możesz na nas liczyć - przyciągnęła mnie do siebie, ja wtuliłam głowę w jej rude loki.