piątek, 16 sierpnia 2013

Rozdział 24

Kiedy młoda para wypiła swoje zdrowie i Oliver wziął ciocię Gabe na ręce, przenosząc ją przez próg przydzielono nas do stolików. Mnie i Gab'a usadzono z Sussaną, Tatią i chłopakami. Można więc powiedzieć, że trafiliśmy bardzo dobrze. Szkoda mi było tylko Rachel, która była zmuszona usiąść z bratankami Olivera, którzy też byli bez pary. Biedulka nie znała nikogo przy tamtym stole i nerwowo rozglądała się po sali. Postanowiłam, że potem się do niej przejdę. Zauważyłam, że na środek parkietu wychodzi Steve Coleman z kieliszkiem szampana w ręce. Po chwili zaczął przemawiać, mówił o sile miłości nawet w podeszłym wieku na co wszyscy wybuchnęli śmiechem. Gratulował siostrze i szwagrowi i życzył im dużo szczęścia na nowej drodze życia. Wszyscy zaczęli bić brawo, a tata Gab'a zaprosił Sophie i Olivera na parkiet, aby zatańczyli pierwszy taniec.
- Wypijmy zdrowie państwa młodych ! - podniósł kieliszek do góry i upił łyk. Goście poszli w jego ślady, a ja wzniosłam toast sokiem, ze względu na leki które brałam.
- Zaraz będę mógł cię porwać do tańca - szepnął mi do ucha mój chłopak. Odwróciłam się do niego z uśmiechem. Dziękowałam losowi, że dziś nic mnie nie bolało. Żadnych zawrotów głowy ani bólu brzucha, mimo to miałam ze sobą paczkę chusteczek higienicznych na wypadek krwotoku z nosa. Z głośników popłynęła muzyka, a Oliver poprosił Sophie do tańca. Szło im bardzo dobrze, widziałam że patrzą na siebie z czułością. Uśmiechnęłam się mimowolnie i skrzyżowałam spojrzenia z panem Stevem, który do mnie mrugnął, co sprawiło że mój uśmiech stał się jeszcze szerszy. Poczułam wibracje telefonu w torebce na kolanach. Spojrzałam na wyświetlacz i wstałam z miejsca.
- Skarbie muszę odebrać, zaraz wrócę - powiedziałam do Gabe'a głośno bo zagłuszała mnie muzyka.
- Wszystko w porządku ? Mam z tobą iść ? - zapytał gładząc mnie po ramieniu.
- Nie - zaśmiałam się. - To mama - pokiwał głową i zaczął rozmawiać z Chrisem.
Pchnęłam drzwi na zewnątrz i skierowałam się w stronę ławki nad małym stawikiem. Usiadłam i wybrałam numer, mama zwykle była niecierpliwa w dzwonieniu i rozłączała się po góra czterech sygnałach. Po chwili usłyszałam ciepłu głos w słuchawce.
- Willa, kochanie nie odezwałaś się odkąd wyjechałaś. Umierałam tu ze strachu !
- Spokojnie mamo Gabe się mną zajmuje - powiedziałam.
- Skarbie Linda opowiedziała nam o twoim planie. Mogłaś mnie chociaż wtajemniczyć - już nie była tak zdenerwowana.
- Przepraszam mamo, ale chciałam żeby to wyglądało tak, że się poddałam i zostanę na kolacji. A wszyscy wiemy, że ty nie umiesz kłamać - wyjaśniłam.
- Masz rację - na chwilę się zamyśliła. - No ale opowiadaj co tam u ciebie - powiedziałam jej o wszystkim. O rodzinie Gabe'a, o pokoju i o tym że nie daliśmy rady spać osobno na co wybuchnęła śmiechem. Wyjaśniłam też, że teraz jesteśmy na weselu i mogę nie słyszeć telefonu.
- Mamo powiedz mi tylko, czy tata mnie nienawidzi ?
- Nie kochanie, tata cię kocha po prostu był zszokowany że uknułaś taki doskonały plan i że wolałaś pojechać z chłopakiem niż być z nim na kolacji - powiedziała czule.
- To nie tak, że wolałam, kocham ich tak samo ale...
- Rozumiem córciu.
- Nie chcę wybierać między nimi, ale tata czasami mi tego nie ułatwia - zobaczyłam, że drzwi lokalu się otwierają. Gabe wyszedł na zewnątrz i rozejrzał się dookoła. Kiedy mnie zauważył ruszył w moim kierunku. Usiadł koło mnie i się uśmiechnął.
- Tata ma trudny charakter, dobrze o tym wiesz, ale bardzo cię kocha - dokończyła mama.
- Wiem mamo, dziękuję że zadzwoniłaś. Kocham cię.
- Ja ciebie też, baw się dobrze i bądź ostrożna - po tych słowach się rozłączyła, a ja schowałam telefon do torebki.
- I jak tata? - zapytał Gabe.
- Chyba już mniej się na mnie gniewa, bo mama go usprawiedliwiała, a on zawsze prosi ją aby mnie udobruchała - uśmiechnęłam się.
- Będzie dobrze - złapał mnie za rękę. - Zaczęły się tańce, a wiesz co to oznacza ?
- Haha, że nie dasz mi usiąść ani na chwilę.
- Dokładnie.
Tańczyliśmy z Gabem chyba pięć piosenek za koleją. Śmialiśmy się tak, że nawet nie czuliśmy zmęczenia. Dochodziła powoli dwudziesta i kucharze przywieźli tort. Wszyscy ustawili się w wokoło. Sophie i Oliver ukroili pierwszy kawałek i nakarmili się nim nawzajem. Goście zaczęli bić brawo, a niektórzy nawet pogwizdywać. To było takie romantyczne, że aż sama zapragnęłam być na ich miejscu. Spojrzałam na Gabe'a, który trzymał mnie za rękę. Był taki przystojny w tej białej koszuli z kremowym krawatem i spodniach od garnituru. Byłam ciekawa czy myśli tak samo, w pewnej chwili nasze oczy się spotkały i Gabe znienacka pocałował mnie w usta.
- Haha, zwariowałeś - zachichotałam.
- Z miłości tak - zażartował.
Kiedy zjedliśmy dania, które zaserwowali kelnerzy, wszyscy znowu wrócili na parkiet. Miałam już zatańczyć z Gabem, kiedy podeszli do nas Helen i Steve.
- Pożyczysz mi na chwilę swoją śliczną dziewczynę synu ? - zapytał pan Coleman.
- Jasne - odpowiedział Gabe z uśmiechem. - Jeśli ty pożyczysz mi swoją żonę. - Obaj się zaśmiali i porwali nas do tańca.
Dobrze, że leciała wolna piosenka bo nie wiedziałabym jak mam tańczyć z ojcem mojego chłopaka. Było dobrze bo poruszaliśmy się do wolnego rytmu i mogliśmy porozmawiać.
- I jak ci się podoba Willa ? - zapytał Steve.
- Jest cudownie, aż im zazdroszczę - spojrzałam w kierunku młodej pary.
- Może niedługo ty i Gabe zajmiecie ich miejsca - zaśmiałam się, bo zaskoczył mnie tym co powiedział.
- Chyba za bardzo wybiegł pan w przyszłość - powiedziałam kiedy mnie obrócił.
- Nie wydaję mi się - zmarszczył brwi. - Gabe myśli o tobie bardzo poważnie i to nie od dzisiaj - powędrowałam wzrokiem za Gabem, który tańczył z Helen.
- Ja też tak o nim myślę - odpowiedziałam. - Ale nie sądzę aby stało się to na dniach.
- Możliwe - powiedział pan Coleman - ale prędzej czy później i tak do tego dojdzie.
- Fajnie, że pan tak myśli - uśmiechnął się do mnie.
- A ty co myślisz ?
- Ja ? - byłam trochę zaskoczona, że mnie o to pyta. - Jeśli chodzi panu o to czy  powiedziałabym tak na oświadczyny, to muszę powiedzieć że byłabym najszczęśliwszą dziewczyną na świecie, ale myślę że to nie jest dobry czas aby o tym myśleć.
- Dlaczego ? - zapytał znowu mnie obracając.
- Bo mój tata nigdy nie zgodziłby się na ślub z Gabem, przynajmniej nie teraz.
- Słyszałem, że twój tata nie lubi mojego syna ale żeby aż tak.
- Zdziwiłby się pan - zaśmiałam się, a on się uśmiechnął.
Kiedy skończyliśmy tańczyć, wróciłam z powrotem do mojego ukochanego. Zaczęli grać jakiegoś przytulańca, ale i tak zaczęliśmy ruszać się w rytm muzyki. Założyłam Gabowi ręce na szyi, a on objął mnie w talii.
- O czym rozmawiałaś z moim tatą ? - zapytał.
- O niczym takim - uśmiechnęłam się, a on podniósł brwi. - Nie musisz wszystkiego wiedzieć - zaśmiałam się.
- Może i tak, ale bym chciał bo... - zamknęłam mu usta pocałunkiem, a on przyciągnął mnie bliżej.
- Czy nadal chcesz wiedzieć - zapytałam z triumfalnym uśmiechem.
- Chyba nie - powiedział.
- To dobrze.
- Wiesz, że jesteś tu najpiękniejsza ?
- Wiesz, że nie umiesz kłamać ? - oboje się zaśmialiśmy, a Gabe pocałował mnie w głowę. Piosenka dobiegła końca, a kelnerzy przynieśli na stoły kolejne potrawy.
- Zgłodniałem - stwierdził mój chłopak.
- Idź, zaraz do ciebie przyjdę.
- Wszystko w porządku ? - zmarszczył brwi.
- Gabe czuję się dobrze, nie martw się - pogładziłam go po policzku. - Pójdę porozmawiać z Rachel.
- Przepraszam jestem przewrażliwiony - poszedł do stołu, a ja ruszyłam w kierunku samotnej dziewczyny.
- Rachel, wszystko ok ? - zapytałam siadając na wolnym krześle obok niej.
- O matko Willa, jak dobrze że przyszłaś - uśmiechnęła się i złapała mnie za rękę.
- Jeśli chcesz to ciocia na pewno pozwoli przysiąść się do nas - powiedziałam.
- Hahaha - zaśmiała się dziewczyna. - Ale ja wcale nie chcę się do was przysiadać. To prawda na początku byłam trochę samotna, ale potem poznałam Tylera - wskazała palcem na przystojnego bruneta, który rozmawiał z Oliverem.
- O, rozumiem - zaśmiałam się.
- Jest cudowny - rozmarzyła się. - I tańczy tylko ze mną.
- Więc życzę powodzenia i wracam do Gabe'a - podniosłam się i poszłam do swojego stolika.
- Dzięki za troskę ! - Krzyknęła za mną Rachel, a ja do niej mrugnęłam.
Usiadłam obok Gabe'a i zaczęłam się śmiać.
- Co ? - zapytał z pełnymi ustami.
- Jesteś cały brudny w sosie szpinakowym - wzięłam chusteczkę i zaczęłam go wycierać. - Na prawdę musiałeś być głodny.
- Tutaj się naje i i tak wyje cioci wszystko z lodówki - zaśmiała się Sussana.
- Chyba każdy facet tak robi - potwierdziła to Tatia.
- Bo my musimy dużo jeść - Scott objął żonę ramieniem.
- Dokładnie - wtórował mu Gabe.
- Taka jest natura prawdziwych facetów - dodał Chris. Wszystkie trzy zaczęłyśmy się śmiać.
Dalsza część wesela przebiegła bez zastrzeżeń. Gabe tak mnie wymęczył, że myślałam tylko o prysznicu i łóżku. Wróciliśmy do domu około siódmej rano, Gabe musiał pomagać Helen z obudzeniem taty, który zasnął w busie dla gości i nie chciał z niego wysiąść. Mieliśmy z tego niezły ubaw. Szybko się wykąpałam i położyłam do łóżka. Gabe przyszedł parę minut po mnie i nic nie mówiąc położył się obok. Objął mnie, a ja przytuliłam się do jego ramion. Zasnęliśmy od razu, z powodu wielkiego zmęczenia i bólu nóg od tańca.










Scott Cooper


Chris Dust

czwartek, 8 sierpnia 2013

Rozdział 23

Nie leżeliśmy tak dziesięć minut, a zwłaszcza pięć tylko całą noc. Obudziłam się leżąc na boku, otulona ramionami Gabe'a, który przytulał się do moich pleców. Parę razy pomrugałam oczami i odkręciłam głowę w jego stronę. Nie spał już i bacznie mi się przyglądał. Uśmiechnęłam się do niego i chciałam wyprostować, ale nie drgnął nawet o milimetr.
- Gabe puść mnie głuptasie - zaśmiałam się, a on pocałował mnie w szyję.
- Chciałbym się tak budzić każdego ranka - zamruczał mi do ucha, ocierając ustami o moją skórę.
- Ja też bym chciała - zdołałam się oswobodzić z jego uścisku i położyłam się tak, że nasze twarze dzieliło kilka centymetrów. Położyłam moją dłoń na policzku Gabe'a i pocałowałam go czule. On złapał mnie w talii i przyciągnął do siebie.Kiedy już oderwaliśmy się od siebie, popatrzyłam na niego z uśmiechem.
- Naprawdę chciałbym mieć taką pobudkę codziennie - złapał mnie za podbródek i lekko cmoknął w nos. Odsunęłam się od niego i pobiegłam do łazienki.
- No nie - jęknął Gabe, biegnąc w moim kierunku. Zatrzasnęłam mu drzwi przed nosem.
- Kto pierwszy ten lepszy - krzyknęłam, śmiejąc się głośno.
- Policzymy się jak stamtąd wyjdziesz - zażartował.
Wzięłam szybki prysznic, umyłam zęby i ubrałam się w spodenki i niebieską koszulę. Powoli wychyliłam głowę zza drzwi i rozejrzałam się za moim chłopakiem. Uznałam, że nie ma w pobliżu i spokojnie wyszłam na korytarz, jednak po chwili już trzymał mnie w ramionach a moje nogi dyndały nad ziemią. Zaczęłam się głośno śmiać i objęłam go ramionami za szyję.
- Gabe, głuptasie puść mnie - zachichotałam.
- Nie to kara za łazienkę - zażartował niosąc mnie w kierunku sypialni. - Właśnie wymyślam co by tu z tobą zrobić - uśmiechnął się łobuzersko.
- No dobrze już dobrze, postaw mnie na ziemię - cały czas się śmiałam.
- Nie postawię - zaśmiał się i zaczął całować mnie po szyi.
- Hahahaha, przestań to mnie łaskocze - próbowałam go odepchnąć ale przyssał się jak pijawka.
Ten nasz spór przerwała ciocia Gabe'a, która weszła do pokoju. Od razu spoważnieliśmy i znalazłam się na ziemi.
- Aż miło na was popatrzeć - zachwyciła się Sophie.
- Tak to ja już pójdę się myć - Gabe pobiegł w kierunku łazienki.
- I jak ci się spało na tak dużym łóżku ? - zapytała.
- Bardzo dobrze, dziękuję - odpowiedziałam.
- To dziwne, bo kiedy zajrzałam do was o szóstej rano spaliście razem jak susły, aż myślałam że Gabe się do ciebie przykleił - zachichotała, a mnie wbiło w podłogę. Taki wstyd już przy pierwszym spotkaniu.
- Strasznie panią przepraszam, to moja wina bo ja...
- Kochanie - zwróciła się do mnie i pogłaskała po ramieniu - przecież mówiłam, że nie mam nic przeciwko - uśmiechnęłam się do niej nieśmiało. - Jeśli o mnie chodzi, to Steve o niczym się nie dowie. - Mrugnęła do mnie i gestem pokazała abym poszła za nią. Zeszłyśmy na dół do ogromnej kuchni. Usiadłam na przy stole, a ona na przeciwko mnie. Postawiła mi przed nosem kubek ciepłej kawy.
- Dziękuję - sięgnęłam bo napój i upiłam duży łyk.
- Myślę, że bardzo pasujesz do Gabe'a - wycedziła. - Dużo bardziej niż ta jego była dziewczyna - stwierdziła. - Mój chrześniak nie powiedział mi wszystkiego o tobie, bo jak to ujął to twoje prywatne sprawy i jeśli będziesz chciała to sama o nich powiesz - zaczęła. - Jeśli masz teraz ochotę to możesz ze mną porozmawiać.
Bardzo dobrze wiedziałam, że Gabe nie powiedział jej o chorobie. To było miłe z jego strony ale też trochę niekomfortowe dla mnie.
- Pewnie Helen i tak pani powie na weselu lub przy pierwszej okazji - westchnęłam, a ona oparła głowę na dłoniach. - Mam białaczkę, a Gabe nie chce o tym mówić bo przeżywa to jeszcze gorzej ode mnie - wypiłam kolejny łyk. - Moja rozmówczyni wyprostowała się i popatrzyła z taką litością jak rodzice kiedy się o tym dowiedzieli.
- Kochanie tak mi przykro - pogłaskała mnie po dłoni. - Ale zobaczysz wszystko będzie dobrze, wyglądasz ślicznie, nic po tobie nie widać, a Helen zapewne dobrze się tobą zajmuje.
- Nie narzekam - uśmiechnęłam się - ale proszę nie wspominać o tym przy Gabie bo on naprawdę ciężko to znosi - powiedziałam, a ona pokiwała głową. Rozmawiałyśmy jeszcze do póki na dole nie zjawił się Gabe. Usiadł obok mnie i objął ramieniem.
- I jak ciociu ? - zwrócił się do kobiety - masz stresa przed ślubem?
- Powiem ci, że chyba już w moim wieku człowiek tego tak nie przeżywa - wyjaśniła - no ale jak ty będziesz się żenił to nie martw się uspokoję cię. - Gabe spojrzał na mnie i się uśmiechnął. Pierwszy raz ktoś mówił przy nas o ślubie, jako że to my mieliśmy go brać. Ciocia spojrzała na zegarek i wstała od stołu. - Scott zaraz przywiezie dziewczynki i Chrisa - stwierdziła.
Prawda całkiem zapomniałam, że dzisiaj miała przyjechać Sussana, Tatia i ich partnerzy. Również spojrzałam na zegarek dochodziła dwunasta, a ślub miał się odbyć o czternastej. Siedzieliśmy jeszcze trochę w kuchni, potem dołączyli do nas inni członkowie rodziny, a za godzinę Sussana i Tatia ze swoimi drugimi połówkami. Zapoznałam się ze Scottem i Chrisem, okazali się bardzo fajnymi facetami. Czas szybko mijał a my musieliśmy zacząć się szykować, Helen jako druhna udała się z Sophie do jej sypialni aby ją wyszykować, a Steve i Oliver ukryli się w innej części domu. Ja poszłam do pokoju aby skontrolować czy moja sukienka nie jest pognieciona i aby zrobić makijaż i fryzurę. Wybrałam jedną z moich ulubionych sukienek. Długą, kremową suknię z paskiem w talii. Kiedy się wyszykowałam wyszłam na korytarz gdzie pod drzwiami czekał wystrojony Gabe. Na mój widok rozbłysły mu oczy co wprawiło mnie w lekkie zadowolenie.
- Wow - powiedział, łapiąc mnie za obie ręce - wyglądasz prześlicznie. - Zbliżył się do mnie i cmoknął w usta.
- Ty też wyglądasz niczego sobie - zażartowałam, tak naprawdę miałam najprzystojniejszego chłopaka na świecie.
- Teraz wiem, że moi kuzyni będą patrzeć tylko na ciebie, będę zazdrosny wiesz - zaśmiałam się i wzięłam go pod ramię. Zeszliśmy na dół gdzie czekali już na nas państwo młodzi, o ile tak można było ich nazwać oraz reszta rodziny. Inni krewni mieli się zjechać pod kościół. Sophie wyglądała bardzo elegancko. Miała na sobie prostą białą sukienkę, dopasowaną w talii, na ramiona założyła biały żakiet, a na głowie miała mały, skromny biały kapelusik w stylu angielskim z małą siateczką z przodu.
Ceremonia zaślubin była cudowna, kiedy małżonkowie wypowiadali słowa przysięgi mocno trzymaliśmy się z Gabem za ręce. Po mszy młodzi zostali obsypani ryżem i setką życzeń. Potem udaliśmy się do domu weselnego o nazwie ,, Czerwone Serce ". Był to duży, podłużny budynek przy plaży. Kiedy weszliśmy do środka zaparło mi dech w piersiach. Ogromna sala przystrojona była tysiącem balonów, a stoły i krzesła materiałami barwy zielonej, różowej i białej. Spojrzałam na Gabe'a i wiedziałam że to będzie jeden z najlepszych dni mojego życia.


Strój Willi




Sala weselna


Rozdział 22

- Jaka jest twoja ciocia ? – zapytałam kiedy dochodziła piętnasta, a my jechaliśmy autostradą stanową.
- Jest miła, pogodna, bardzo nowoczesna i lubi się bawić – to ostatnie bardzo podkreślił.
- A ma jakieś imię ? – zaśmiał się.
- Sophie – powiedział – to siostra mojego taty, ale różnią się od siebie zupełnie. Zamiast z moim tatą, to z nią rodzice mieli problemy. Można się tego domyślić, po tym że wychodzi za mąż w wieku pięćdziesięciu lat.
- Rozrywkowa kobieta – zaśmiałam się.
- O nawet nie wiesz jak bardzo, ale nie martw się zdążysz się przekonać - mrugnął do mnie. Nagle skręcił gwałtownie w jakąś uliczkę, aż zarzuciło mnie na drzwi samochodu.
- Matko, Gabe co ty robisz ? - poprawiłam się w fotelu.
- Niespodzianka - uśmiechnął się. Zatrzymał się przed jakimś małym budynkiem z czerwonej cegły.
- Co to jest ? - podniosłam się z miejsca i oparłam o szybę.
- Zaczekaj tu - wysiadł z samochodu i pobiegł w kierunku budynku, po chwili zniknął za drzwiami. Skrzyżowałam ręce na piersiach i zastanawiałam się jaki kolejny żart wymyśli mój chłopak. Za parę minut wyszedł z papierową torebką w ręce.
- Co tam masz ? - zapytałam się, przekręcając się na fotelu. Gabe wyjął z torby ciastka francuskie i drożdżówki, a ja zaczęłam się śmiać.
- Kiedy jeździliśmy do cioci jak byłem mały, tata zawsze się tu zatrzymywał - powiedział i wsadził mi jedno z ciastek do buzi.
- Pycha - wytarłam usta dłonią, złapałam drożdżówkę i poczęstowałam nią Gabe'a aż ubrudziłam mu nos. - Haha.
- To dla ciebie takie śmieszne - powiedział i wziął trochę masy na palec.
- Ho, nawet się nie waż - rozkazałam, ale on już przejechał mi po policzku i nosie. - Tak, więc teraz się do mnie przytul - rozchyliłam ręce.
- Wolałbym nie - odsunął się lekko, a ja go złapałam, a nasze twarze się zderzyły. Teraz oboje byliśmy w lukrze. Zaczęliśmy się śmiać i szukać chusteczek.
- Która już godzina ? - zapytałam wycierając Gabowi twarz.
- Dochodzi szesnasta - teraz on zabrał się do wycierania mojej.
- Mój tata wraca o szesnastej dwadzieścia - powiedziałam.
- To pewnie do ciebie zadzwoni - stwierdził. - I jak się domyślałam to nie będzie miły telefon.
- Nie - złapałam go za rękę - nic nie popsuje mi humoru.
- Ale mi tak, powiem szczerze, że ta kontrola twojego ojca lekko mnie irytuje - zmarszczył brwi.
- Możemy zapomnieć o tym co się dzieje w Hamptons i po prostu nie gadać o moim ojcu - ukryłam twarz w dłoniach.
- Przepraszam - powiedział i pocałował mnie w głowę - obiecuję już nie wspomnę o twoim tatulku - położył sobie dłoń na serce, a ja się uśmiechnęłam.
Jechaliśmy jeszcze czterdzieści minut, aż dotarliśmy do Jamesport. Rozglądałam się dookoła i podziwiałam piękno i urok tego małego miasteczka. W pewnej chwili usłyszałam dzwonek telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz.
- To tata - powiedziałam do Gabe'a, a on pokiwał głową. Odebrałam telefon i od razu w uchu usłyszałam krzyk.
- Gdzie ty jesteś ?! I gdzie są twoje walizki, mama, Linda i siostry nie mają pojęcia gdzie pojechałaś !
- Możesz się nie wydzierać bo zaraz ogłuchnę.
- Jak ty się wogóle do mnie odzywasz ! Gdzie jesteś ?
- W drodze na wesele - powiedziałam spokojnym głosem.
- Masz wracać do domu - rozkazał.
- Chyba oszalałeś, myślisz że powiesz mi co mam robić, a ja całe życie nie będę się odzywać i spełniać twoje rozkazy.
- Niech ja tylko dorwę tego twojego chłopaczka - powiedział przez zęby.
- I w tym momencie kończymy naszą rozmowę - powiedziałam. - Miłej zabawy na jutrzejszej kolacji tatusiu. - Wcisnęłam czerwoną słuchawkę i rzuciłam telefon do torebki.
- Po twojej minie widzę, że nie poszło najlepiej - Gabe zdjął okulary.
- Mam to gdzieś, daleko jeszcze do twojej cioci ?
- Jeszcze troszeczkę, mieszka przy samej plaży - skręcił w lewo.
- Rozśmiesz mnie czymś - zwróciłam się do niego. W tym samym momencie Gabe podgłośnił radio i zaczął śpiewać razem z Keshą piosenkę your love is my drug. Naprawdę zaczęłam się śmiać, a on jechał dalej. Nie obchodziło mnie, że ludzie się na niego dziwnie patrzą, śmiałam się tak, że rozbolał mnie brzuch. Po chwili Gabe zatrzymał samochód przed ogromnym domem z pięknym ogródkiem. Budynek znajdował się na małej górce, co dawało mu jeszcze więcej uroku. Był piękny jak domem z bajek lub filmów familijnych.
- To tu ? - pokiwał głową – ten dom jest cudowny, a przecież mówiłeś że twoja ciocia nie jest zbyt bogata.
- Bo nie jest – zaśmiał się – ale ma bardzo bogatego narzeczonego. - Wysiadł z samochodu i otworzył mi drzwiczki.
- Mówiłeś, że mieszka przy plaży, a ja tu widzę tylko ulicę i trawę – rozejrzałam się dookoła.
- Zejście do oceanu jest z drugiej strony domu – wyjaśnił.
- To podobnie jak u mnie – uśmiechnęłam się i wysiadłam z samochodu. - Moje nogi – schyliłam się do kolan – za dużo siedzenia.
- Nie martw się jutro na weselu nie pozwolę ci siedzieć – zaśmiał się, wyjmując bagaże.
- Wiesz, że uwielbiam z tobą tańczyć – podeszłam do niego i położyłam mu głowę na ramieniu.
- Chodź – objął mnie wolnym ramieniem – poznasz resztę mojej zwariowanej rodzinki.
- Może nie będzie tak źle – objęłam go jedną ręką. Nie zdążyliśmy jeszcze zapukać ani zadzwonić dzwonkiem, a drzwi otworzyła nam dobrze mi znana babcia Gabe'a.
- Moje kochane dzieciaczki – uścisnęła mnie, a potem swojego wnuczka. - Jak tam minęła wam podróż samochodem ode mnie ? - Klasnęła w ręce.
- Było super babciu – Gabe postawił torby w przedpokoju.
- Widzisz Willa musiałam mu kupić samochód z otwieranym dachem bo do innego by się nie zmieścił. - Zaczęłam się śmiać, a mój chłopak się skrzywił.
- Babciu znowu zaczynasz – zaśmiał się, a potem złapał mnie za rękę – chodź kochanie poznasz moją ciocię – pociągnął mnie za sobą przez duży hol, a potem w prawo przez ogromny salon i do kuchni. Przy stole siedział wysoki, lekko siwy mężczyzna, a naprzeciw niego kobieta z białymi włosami, przynajmniej tak mi się wydawało, że to biały kolor. Kiedy białowłosa nas zobaczyła podniosła się z krzesła i podeszłą bliżej.
- Gabriel kochanie jak dawno cię nie widziałam – przytuliła mojego chłopaka, a on to odwzajemnił
- Ja też się stęskniłem ciociu, ale proszę nie używaj mojego całego imienia to lekko kompromitujące.
- Masz piękne imię kochanie i będę tak do ciebie mówiła – skrzyżowała ręce na piersiach.
Nieważne – powiedział – ciociu to jest Willa, moja dziewczyna o której ci opowiadałem. - Kobieta zmierzyła mnie wzrokiem i się uśmiechnęła.
- Witaj kochanie, naprawdę jesteś taka śliczna jak pisał Gabe. - Podała mi rękę, a ja wyciągnęłam swoją – a to jest mój narzeczony Oliver. - wskazała na mężczyznę, który podniósł się i podszedł do nas na dźwięk swojego imienia. Podaj mi rękę i się uśmiechnął.
- Mów mi Oliver – powiedział. Pokiwałam głową i odwzajemniłam uśmiech. Po chwili dołączyła do nas babcia Gabe'a. Usiedliśmy przy stole i zaczęliśmy rozmawiać o moim zawodzie i ile się znamy z Gabem, oraz jak się poznaliśmy. Potem ciocia Gabe'a opowiedziała nam romantyczną historię związaną z jej zaręczynami, na co babcia dogryzała jej że lepiej późno niż wcale. Potem dołączyli do nas Rachel, tata Gabe'a i Helen, którzy wrócili ze spaceru po miasteczku. Przywitałam się z nimi, a Rachel powiedziała, że wreszcie będzie miała normalne towarzystwo.
Wieczorem pani Sophie zaprowadziła mnie i Gabe'a do pokoju na górze, gdzie mieliśmy spać. Otworzyliśmy drzwi do sypialni. Weszłam do środka i rozejrzałam się dookoła, po czym usiadłam na wielkim łożu małżeńskim.
- To łóżko jest dla ciebie Willa, a tamto dla Gabe'a – wskazała na jednoosobowe łóżko, które było oddzielone od mojego małą szafką nocną. - Wybaczcie gdyby to ode mnie zależało to spalibyście w jednym łóżku, ale twój tata Gabe ma na tym punkcie lekką obsesję. - Pokazała mi jeszcze gdzie jest łazienka i poszła do swojego pokoju, życząc nam miłych snów. Nie zastanawiając się długo poszłam wziąć prysznic i przebrałam się w piżamę. Była taka zmęczona, a jutro nie miałam spać w ogóle więc trzeba było się porządnie wyspać. Gabe poszedł w moje ślady i z lekko mokrymi włosami padł na łóżko.
- Masz anielską cierpliwość skarbie – zwrócił się do mnie, gasząc światło.
- Dlaczego ? - przekręciłam się w jego stronę.
- Moja rodzina bywa lekko męcząca.
- Ja ich uwielbiam – stwierdziłam.
- W takim razie dobrze, że cię spotkałem – zaśmialiśmy się. - Dobranoc kochanie.
- Dobranoc – wbiłam wzrok w sufit i chwilę myślałam co tata zrobi ze mną jak wrócę do domu. A może by tak nie wracać, zamieszkać z Gabem u jego cioci i hodować koty. Chciało mi się śmiać z własnego żartu. Spojrzałam na Gabe'a, nie wiedziałam czy śpi, ale poczułam, że chcę być jak najbliżej niego.
- Gabe śpisz ? - zapytałam niepewnie.
- Nie – odkręcił się do mnie – coś się stało ? - zapytał z troską.
- Myślisz, że twój tata obrazi się na nas jeśli położysz się koło mnie na pięć minut.
- Hahaha, myślę że mogę nawet na dziesięć – powiedział i po chwili był już koło mnie. Przytuliłam się do jego klatki piersiowej, a on objął mnie ramieniem i pocałował w głowę. Nie poczułam nawet kiedy zasnęłam.



Sophie Coleman


Oliver Thorne

Dom cioci Gabe'a




Zejście do plaży i widok z tarasu

:*