piątek, 16 sierpnia 2013

Rozdział 24

Kiedy młoda para wypiła swoje zdrowie i Oliver wziął ciocię Gabe na ręce, przenosząc ją przez próg przydzielono nas do stolików. Mnie i Gab'a usadzono z Sussaną, Tatią i chłopakami. Można więc powiedzieć, że trafiliśmy bardzo dobrze. Szkoda mi było tylko Rachel, która była zmuszona usiąść z bratankami Olivera, którzy też byli bez pary. Biedulka nie znała nikogo przy tamtym stole i nerwowo rozglądała się po sali. Postanowiłam, że potem się do niej przejdę. Zauważyłam, że na środek parkietu wychodzi Steve Coleman z kieliszkiem szampana w ręce. Po chwili zaczął przemawiać, mówił o sile miłości nawet w podeszłym wieku na co wszyscy wybuchnęli śmiechem. Gratulował siostrze i szwagrowi i życzył im dużo szczęścia na nowej drodze życia. Wszyscy zaczęli bić brawo, a tata Gab'a zaprosił Sophie i Olivera na parkiet, aby zatańczyli pierwszy taniec.
- Wypijmy zdrowie państwa młodych ! - podniósł kieliszek do góry i upił łyk. Goście poszli w jego ślady, a ja wzniosłam toast sokiem, ze względu na leki które brałam.
- Zaraz będę mógł cię porwać do tańca - szepnął mi do ucha mój chłopak. Odwróciłam się do niego z uśmiechem. Dziękowałam losowi, że dziś nic mnie nie bolało. Żadnych zawrotów głowy ani bólu brzucha, mimo to miałam ze sobą paczkę chusteczek higienicznych na wypadek krwotoku z nosa. Z głośników popłynęła muzyka, a Oliver poprosił Sophie do tańca. Szło im bardzo dobrze, widziałam że patrzą na siebie z czułością. Uśmiechnęłam się mimowolnie i skrzyżowałam spojrzenia z panem Stevem, który do mnie mrugnął, co sprawiło że mój uśmiech stał się jeszcze szerszy. Poczułam wibracje telefonu w torebce na kolanach. Spojrzałam na wyświetlacz i wstałam z miejsca.
- Skarbie muszę odebrać, zaraz wrócę - powiedziałam do Gabe'a głośno bo zagłuszała mnie muzyka.
- Wszystko w porządku ? Mam z tobą iść ? - zapytał gładząc mnie po ramieniu.
- Nie - zaśmiałam się. - To mama - pokiwał głową i zaczął rozmawiać z Chrisem.
Pchnęłam drzwi na zewnątrz i skierowałam się w stronę ławki nad małym stawikiem. Usiadłam i wybrałam numer, mama zwykle była niecierpliwa w dzwonieniu i rozłączała się po góra czterech sygnałach. Po chwili usłyszałam ciepłu głos w słuchawce.
- Willa, kochanie nie odezwałaś się odkąd wyjechałaś. Umierałam tu ze strachu !
- Spokojnie mamo Gabe się mną zajmuje - powiedziałam.
- Skarbie Linda opowiedziała nam o twoim planie. Mogłaś mnie chociaż wtajemniczyć - już nie była tak zdenerwowana.
- Przepraszam mamo, ale chciałam żeby to wyglądało tak, że się poddałam i zostanę na kolacji. A wszyscy wiemy, że ty nie umiesz kłamać - wyjaśniłam.
- Masz rację - na chwilę się zamyśliła. - No ale opowiadaj co tam u ciebie - powiedziałam jej o wszystkim. O rodzinie Gabe'a, o pokoju i o tym że nie daliśmy rady spać osobno na co wybuchnęła śmiechem. Wyjaśniłam też, że teraz jesteśmy na weselu i mogę nie słyszeć telefonu.
- Mamo powiedz mi tylko, czy tata mnie nienawidzi ?
- Nie kochanie, tata cię kocha po prostu był zszokowany że uknułaś taki doskonały plan i że wolałaś pojechać z chłopakiem niż być z nim na kolacji - powiedziała czule.
- To nie tak, że wolałam, kocham ich tak samo ale...
- Rozumiem córciu.
- Nie chcę wybierać między nimi, ale tata czasami mi tego nie ułatwia - zobaczyłam, że drzwi lokalu się otwierają. Gabe wyszedł na zewnątrz i rozejrzał się dookoła. Kiedy mnie zauważył ruszył w moim kierunku. Usiadł koło mnie i się uśmiechnął.
- Tata ma trudny charakter, dobrze o tym wiesz, ale bardzo cię kocha - dokończyła mama.
- Wiem mamo, dziękuję że zadzwoniłaś. Kocham cię.
- Ja ciebie też, baw się dobrze i bądź ostrożna - po tych słowach się rozłączyła, a ja schowałam telefon do torebki.
- I jak tata? - zapytał Gabe.
- Chyba już mniej się na mnie gniewa, bo mama go usprawiedliwiała, a on zawsze prosi ją aby mnie udobruchała - uśmiechnęłam się.
- Będzie dobrze - złapał mnie za rękę. - Zaczęły się tańce, a wiesz co to oznacza ?
- Haha, że nie dasz mi usiąść ani na chwilę.
- Dokładnie.
Tańczyliśmy z Gabem chyba pięć piosenek za koleją. Śmialiśmy się tak, że nawet nie czuliśmy zmęczenia. Dochodziła powoli dwudziesta i kucharze przywieźli tort. Wszyscy ustawili się w wokoło. Sophie i Oliver ukroili pierwszy kawałek i nakarmili się nim nawzajem. Goście zaczęli bić brawo, a niektórzy nawet pogwizdywać. To było takie romantyczne, że aż sama zapragnęłam być na ich miejscu. Spojrzałam na Gabe'a, który trzymał mnie za rękę. Był taki przystojny w tej białej koszuli z kremowym krawatem i spodniach od garnituru. Byłam ciekawa czy myśli tak samo, w pewnej chwili nasze oczy się spotkały i Gabe znienacka pocałował mnie w usta.
- Haha, zwariowałeś - zachichotałam.
- Z miłości tak - zażartował.
Kiedy zjedliśmy dania, które zaserwowali kelnerzy, wszyscy znowu wrócili na parkiet. Miałam już zatańczyć z Gabem, kiedy podeszli do nas Helen i Steve.
- Pożyczysz mi na chwilę swoją śliczną dziewczynę synu ? - zapytał pan Coleman.
- Jasne - odpowiedział Gabe z uśmiechem. - Jeśli ty pożyczysz mi swoją żonę. - Obaj się zaśmiali i porwali nas do tańca.
Dobrze, że leciała wolna piosenka bo nie wiedziałabym jak mam tańczyć z ojcem mojego chłopaka. Było dobrze bo poruszaliśmy się do wolnego rytmu i mogliśmy porozmawiać.
- I jak ci się podoba Willa ? - zapytał Steve.
- Jest cudownie, aż im zazdroszczę - spojrzałam w kierunku młodej pary.
- Może niedługo ty i Gabe zajmiecie ich miejsca - zaśmiałam się, bo zaskoczył mnie tym co powiedział.
- Chyba za bardzo wybiegł pan w przyszłość - powiedziałam kiedy mnie obrócił.
- Nie wydaję mi się - zmarszczył brwi. - Gabe myśli o tobie bardzo poważnie i to nie od dzisiaj - powędrowałam wzrokiem za Gabem, który tańczył z Helen.
- Ja też tak o nim myślę - odpowiedziałam. - Ale nie sądzę aby stało się to na dniach.
- Możliwe - powiedział pan Coleman - ale prędzej czy później i tak do tego dojdzie.
- Fajnie, że pan tak myśli - uśmiechnął się do mnie.
- A ty co myślisz ?
- Ja ? - byłam trochę zaskoczona, że mnie o to pyta. - Jeśli chodzi panu o to czy  powiedziałabym tak na oświadczyny, to muszę powiedzieć że byłabym najszczęśliwszą dziewczyną na świecie, ale myślę że to nie jest dobry czas aby o tym myśleć.
- Dlaczego ? - zapytał znowu mnie obracając.
- Bo mój tata nigdy nie zgodziłby się na ślub z Gabem, przynajmniej nie teraz.
- Słyszałem, że twój tata nie lubi mojego syna ale żeby aż tak.
- Zdziwiłby się pan - zaśmiałam się, a on się uśmiechnął.
Kiedy skończyliśmy tańczyć, wróciłam z powrotem do mojego ukochanego. Zaczęli grać jakiegoś przytulańca, ale i tak zaczęliśmy ruszać się w rytm muzyki. Założyłam Gabowi ręce na szyi, a on objął mnie w talii.
- O czym rozmawiałaś z moim tatą ? - zapytał.
- O niczym takim - uśmiechnęłam się, a on podniósł brwi. - Nie musisz wszystkiego wiedzieć - zaśmiałam się.
- Może i tak, ale bym chciał bo... - zamknęłam mu usta pocałunkiem, a on przyciągnął mnie bliżej.
- Czy nadal chcesz wiedzieć - zapytałam z triumfalnym uśmiechem.
- Chyba nie - powiedział.
- To dobrze.
- Wiesz, że jesteś tu najpiękniejsza ?
- Wiesz, że nie umiesz kłamać ? - oboje się zaśmialiśmy, a Gabe pocałował mnie w głowę. Piosenka dobiegła końca, a kelnerzy przynieśli na stoły kolejne potrawy.
- Zgłodniałem - stwierdził mój chłopak.
- Idź, zaraz do ciebie przyjdę.
- Wszystko w porządku ? - zmarszczył brwi.
- Gabe czuję się dobrze, nie martw się - pogładziłam go po policzku. - Pójdę porozmawiać z Rachel.
- Przepraszam jestem przewrażliwiony - poszedł do stołu, a ja ruszyłam w kierunku samotnej dziewczyny.
- Rachel, wszystko ok ? - zapytałam siadając na wolnym krześle obok niej.
- O matko Willa, jak dobrze że przyszłaś - uśmiechnęła się i złapała mnie za rękę.
- Jeśli chcesz to ciocia na pewno pozwoli przysiąść się do nas - powiedziałam.
- Hahaha - zaśmiała się dziewczyna. - Ale ja wcale nie chcę się do was przysiadać. To prawda na początku byłam trochę samotna, ale potem poznałam Tylera - wskazała palcem na przystojnego bruneta, który rozmawiał z Oliverem.
- O, rozumiem - zaśmiałam się.
- Jest cudowny - rozmarzyła się. - I tańczy tylko ze mną.
- Więc życzę powodzenia i wracam do Gabe'a - podniosłam się i poszłam do swojego stolika.
- Dzięki za troskę ! - Krzyknęła za mną Rachel, a ja do niej mrugnęłam.
Usiadłam obok Gabe'a i zaczęłam się śmiać.
- Co ? - zapytał z pełnymi ustami.
- Jesteś cały brudny w sosie szpinakowym - wzięłam chusteczkę i zaczęłam go wycierać. - Na prawdę musiałeś być głodny.
- Tutaj się naje i i tak wyje cioci wszystko z lodówki - zaśmiała się Sussana.
- Chyba każdy facet tak robi - potwierdziła to Tatia.
- Bo my musimy dużo jeść - Scott objął żonę ramieniem.
- Dokładnie - wtórował mu Gabe.
- Taka jest natura prawdziwych facetów - dodał Chris. Wszystkie trzy zaczęłyśmy się śmiać.
Dalsza część wesela przebiegła bez zastrzeżeń. Gabe tak mnie wymęczył, że myślałam tylko o prysznicu i łóżku. Wróciliśmy do domu około siódmej rano, Gabe musiał pomagać Helen z obudzeniem taty, który zasnął w busie dla gości i nie chciał z niego wysiąść. Mieliśmy z tego niezły ubaw. Szybko się wykąpałam i położyłam do łóżka. Gabe przyszedł parę minut po mnie i nic nie mówiąc położył się obok. Objął mnie, a ja przytuliłam się do jego ramion. Zasnęliśmy od razu, z powodu wielkiego zmęczenia i bólu nóg od tańca.










Scott Cooper


Chris Dust

1 komentarz: