poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Rozdział 11

Nie to niemożliwe, pomyślałam. Tata nie mógłby być do tego zdolny. Wstałam z fotela i podeszłam do okna, cały czas trzymając fotografię. Spojrzałam na nią jeszcze raz, może się pomyliłam albo mi się zdaję. Przyjrzałam się krawaciarzowi. Byłam pewna, że to ten sam człowiek, na dodatek miał ten sam krawat na sobie. Nie nie, tata chce postawić hotel na miejscu klubu. Przyłożyłam rękę do czoła, w tym samym czasie do gabinetu wszedł tata. Odkręciłam się gwałtownie w stronę drzwi.
- Witaj kochanie, widzę że Linda wysłała cię z przesyłką - spojrzałam na jedzenie które stało na komodzie. Nie mogłam wydusić słowa. Miałam otwarte usta i oddychałam ciężko. Tata patrzył na mnie zdziwiony.
- Coś się stało kochanie? - zapytał z troską. Chciał do mnie podejść, ale się odsunęłam. Zauważył fotografię w mojej dłoni. - spodobało ci się zdjęcie?
- Jak mogłeś ? - udało mi się wydusić.
- O co ci chodzi skarbie? - był zdezorientowany.
- Kto to jest? - wskazałam na krawaciarza. Tata spojrzał na zdjęcie, pocierając podbródek kciukiem.
- To mój pracownik Arthur Mathis - powiedział - ale nadal nie wiem o co ci chodzi.
- Nie wiesz o co mi chodzi! Może o to, że chcesz wybudować swój hotel na miejscu klubu mojego chłopka! - wykrzyczałam. Spojrzał na mnie zdziwiony.
- Kochanie to jakieś nieporozumienie - złapał mnie za ramię, a ja się wyrwałam.
- Dlaczego mnie oszukujesz! Facet przychodzi do Gabe'a od miesiąca co dwa tygodnie a ty mówisz, że to nieporozumienie - usiadłam na kanapę i ukryłam twarz w dłoniach - Boże od razu wiedziałam, że znam tego gościa.- tata trzymał fotografię w rękach i patrzył na mnie zmieszany.
- Kochanie porozmawiajmy - usiadł koło mnie, spojrzałam na niego.
- Tato odpowiedz mi szczerze od kiedy walczysz z Gabem o klub? - odwrócił wzrok i po chwili odpowiedział.
- Odkąd przyjechałaś - powiedział - usłyszałem kiedyś jak rozmawiasz z Clear, że to miejsce przyciąga wielu ludzi, dostałem wtedy ofertę budowy hotelu i pomyślałam, że to będzie dobre miejsce. - nie wierzyłam w to co słyszę.
- Czyli ta cała kolacja, na której przedstawiłam ci Gabe'a to podpucha? - byłam w szoku.
- Niestety tak, ale twój chłopak też udawał - usprawiedliwiał się.
- Nie obchodzi mnie to obaj mnie okłamaliście.Tato ten klub to główne źródło utrzymania dla rodziny Gabe'a - powiedziałam i spojrzałam mu w oczy - proszę cię znajdź inne miejsce - kiedy to powiedziałam tata się zjeżył i wstał z kanapy.
- Co?! To najlepsze miejsce w mieście, a twój chłopak sobie poradzi, przecież jego macocha pracuję w szpitalu, a ojciec u nas w firmie. Najwyżej dam mu trochę podwyżki.
- Czy ty słyszysz co mówisz? Liczy się dla ciebie tylko firma? - zapytałam.
- Dbam o dobro naszej rodziny skarbie. Gdyby nie nasze hotele nie mieszkałabyś w ogromnej willi tylko w zapchlonej chatce - powiedział. Westchnęłam ciężko.
- Tato proszę cię odpuść - poprosiłam.
- Wybacz kochanie , ale nie zrobię tego. Taki jest biznes jedni przegrywają drudzy zyskują. Spojrzałam na niego z niedowierzaniem.
- Więc ty będziesz tym przegranym - wycedziłam i wyszłam, trzaskając za sobą drzwiami. Nie wiedziałam co mam zrobić. Byłam pewna, że tata nie odkupi klubu. Nie miał do niego żadnych praw, aby go kupić potrzebował tylko zgody Gabe'a. Z jednej strony było mi szkoda mojego chłopaka, a z drugiej obaj z tatą mnie okłamali. Pchnęłam drzwi do szpitala i weszłam na górę. Przebrałam się i poszłam na obchód, aby chodź na chwilę zapomnieć o tej dziwnej sytuacji. Szłam tak korytarzem z sali do sali. Kiedy skończyłam zwróciłam się do mojego gabinetu, ale usłyszałam cichy płacz. Zajrzałam do sali, skąd dobiegał. Na łóżku siedział mały chłopiec, który cierpiał na atopowe zapalenie skóry. Twarz miał schowaną w dłoniach i głośno płakał. Podeszłam bliżej i usiadłam koło niego.
- Hej mały co się stało ? - zapytałam kładąc mu rękę na ramieniu. Spojrzał na mnie zapłakanymi oczami.
- Bo ja chcę do mamy - powiedział z ledwością.
- Na pewno zaraz przyjdzie - pocieszyłam go.
- Nie przyjdzie bo mnie nie kocha! - wykrzyczał i znowu zaczął płakać. Spojrzałam na niego zdziwiona, nie byłam psychologiem, ale postanowiłam z nim porozmawiać.
- Mama na pewno cię kocha - zapewniłam.
- Nie kocha,zostawiła mnie i tatę dla jakiegoś pana i powiedziała żebyśmy do niej nie dzwonili - zapłakał. Nie mogłam uwierzyć w to co mówił, co to za matka.
- Hej Lucas ile ty masz lat? - zapytałam.
- Siedem - odpowiedział i wytarł łzy dłonią.
- A wiesz, że jesteś najdzielniejszym siedmiolatkiem jakiego znam - uśmiechnęłam się do niego, a on to odwzajemnił - a tata jest fajny? - zapytałam.
- Najfajniejszy - odpowiedział bez namysłu. - przyjdzie do mnie po pracy - pochwalił się.
- No widzisz, nie myśl już o mamie - pokiwał głową. - chcesz żebym włączyła ci bajkę ? - zapytałam, a on jeszcze raz pokiwał głową. Wrzuciłam żeton do telewizora i włączyłam kanał z bajkami - nie płacz już więcej - zwróciłam się do niego.
- Nie będę - obiecał. Wyszłam z sali i skierowałam się w kierunku pokoju dyżurnego. Kiedy usłyszałam za sobą głos Rivy.
- No no coraz bardziej mi imponujesz - pochwaliła mnie. Uśmiechnęłam się.
- Dzięki - opowiedziałam.
- Możesz już iść do domu - powiedziała Riva.
- Naprawdę? - zdziwiłam się, kończyłam dopiero za godzinę. Riva pokiwała głową - wielkie dzięki - powiedziałam i pomknęłam się przebrać. Skończyłam pracę wcześniej, to nawet lepiej pomyślałam. Teraz mam więcej czasu aby złożyć niezapowiedzianą wizytę Gabowi.









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz