wtorek, 10 czerwca 2014

Rozdział 38

- Cały czas będziemy tu czekać kochanie. - Mówiła mama kiedy wieziono mnie na salę operacyjną.
- Wszystko bedzie dobrze. - Tata również był przy mnie. Dojechaliśmy już do drzwi bloku operacyjnego.
- Widzimy się za parę godzin. - Powiedziałam i puściłam rękę mamy.
Helen weszła na blok, a anastezjolog przygotowywała mnie do narkozy.
- Czy Gabe już jest? - Zapytałam.
- Tak, właśnie podali mu narkozę. - Helen podeszla do mnie i uśmiechnęła się.
- Uważajcie na niego.
- Nie martw się jest w dobrych rękach, a ty jak się obudzisz będziesz o wiele zdrowsza. - Lekarka przełożyła mi maseczkę do twarzy i po kilki sekundach nie widziałam już nic oprócz czerni.

Czułam specyficzny zapach, słyszałam jak chodzą jakieś maszyny. Poruszyłam palcami, prawej dłoni. Coś w niej tkwiło, ograniczało mi swobodę zginania palców. Może to bandaż albo wenflon? Moje powieki były ciężkie jak kawałki ołowiu. Na moich ustach też coś było. Oddychałam przez to, czułam jak lekki wiaterek owiewa mi wargi. Czyżby to była maseczka z tlenem? Obok mnie ktoś stał, słyszałam jak długopis styka się z kartką. Bardzo powoli zaczęłam otwierać oczy. Zobaczyłam jasne światło, a po chwili zarysy szafek i maszyny do przetaczania czerwonych krwinek i preparatów płytkowych. Byłam do nich podpięta, leżałam na niewielkiej sali, bez okien z niebieskimi ścianami, na jednej z nich była umieszczona szyba, za którą stali moi rodzice i Linda. Skierowałam moje spojrzenie w górę.  Helen stała koło łóżka i notowała coś w zeszycie. Kiedy nasze oczy się spotkały, nachyliła się nade mną.
- Witamy wśród żywych.  - Była ubrana w specjalny strój, a na twarzy miała maseczke i czepek żeby nie przenieść na mnie żadnych bakterii.  - Zdejmę ci teraz maseczkę.  - Lekko podniosła mi głowę i uwolniła moje usta. Otworzyłam je żeby coś powiedzieć, nie miałam sily poruszyc głową, a co dopiero mówić.  - Spokojnie - powiedziała lekarka. - Za chwilę powinnaś odzyskać siłę. - Spróbowałam jeszcze raz. Wydobył się ze mnie tylko cichy jęk. Jeszcze raz, pomyślałam.
- G... Gabe? - Wydukałam.
- Wszystki z nim w porządku,  obudził się godzinę temu. Boli go trochę kręgosłup ale to normalne po operacji. Jutro juz go wypiszemy. - Kamień spadł mi z serca,  z Gabem wszystko dobrze,  tylko to się dla mnie liczyło. Helen wskazała palcem na szybę. - Linda i twoi rodzice stoją tu odkąd cię przywieźliśmy. - Probowałam się uśmiechnąć, ale zamiast tego na mojej twarzy pojawił się grymas. - Willa czy coś cię boli? - Helen nadal coś notowała.
- Krę... Kręgosłup.  - Wydusiłam.
- A czy jest ci niedobrze ?
- Tak.
- To nic, nie przejmuj się to normalne objawy u biorcy szpiku.  Odpoczywaj, kiedy odzyskasz siły wrócę do ciebie i porozmawiamy.
- Idź do Gabe'a. - Nakazałam prawie niesłyszalnym głosem.
- Nie martw się o niego, to silny chłopak. - Zamknęła zeszyt i zniknęła za przesuwanymi drzwiami na identyfikator.
Przez parę godzin dochodziłam do siebie, próbowałam poruszać palcami i mówić, a nawet nuciłam sobie pod nosem. Pod koniec dnia nawet machałam rodzicom i Lindzie, którzy nie ruszyli się na krok. Czułam się trochę dziwnie za tą szybą, trochę jakbym była jakimś okazem w zoo. Helen przyszła do mnie pod wieczór kiedy moja rodzina pojechała coś zjeść.
- I jak? Lepiej? - Usiadła na metalowym stołku obok łóżka.
- Nie licząc tego, że już dwa razy wymiotowałam to tak. - Uśmiechnęłam się.
- Gabe pytał o ciebie. Powiedziałam, że powoli dochodzisz do siebie.
- A on? Jak on się czuje?
- Jak tylko odzyskał trochę sił, chciałam wstawać i iść do ciebie. Jego tata musiał go przytrzymać na łóżku, żeby leżał. Teraz go pilnuje więc musi wytrzymać do jutra. - Zaśmiałam się.
- Helen, wiem że jestem lekarzem i powinnam coś wiedzieć na ten temat. Ale onkologia to nie moja dziedzina i bardzo mało się o niej uczyłam.
- Spokojnie, możesz pytać o co chcesz. - Helen założyła nogę na nogę.
- Te maszyny ile jeszcze będę do nich podłączona?
- Przez około piętnaście dni, ponieważ przez ten czas nowy szpik pracuje bardzo słabo  i musimy przetaczać ci czerwone krwinki wraz z preparatami płytkowymi. A kroplówka  - wskazała na nią palcem. - Ze względu na brak leukocytów jesteś bardzo podatna na infekcje dlatego przez kroplówkę podajemy ci środki przeciwwirusowe, antybakteryjne i przeciwgrzybiczne.
- Czyli cała apteka. - Helen się zaśmiała. - Kiedy będzie mogła do mnie wejść mama?
- Tak jak mówiłam przez te piętnaście dni na pewno nikogo nie wpuszczę. Jak skończymy przetaczanie wtedy pozwolę twojej mamie tu wejść, ale tylko mamie. Nawet nie myśl, że wpuszczę tu Gabe'a.
- Wiem. - Posmutniałam.
- Ale nie martw się ten czas minie szybciej niż ci cię wydaję.



1 komentarz:

  1. Ha ja to mam szczęście.Dwa rozdziały w jeden dzień to świetna sprawa.Jak to ja muszę napisać że świetnie I że czekam na dalej.^.^

    OdpowiedzUsuń