piątek, 6 czerwca 2014

Rozdział 35

- Przykro mi, ale możemy wpisać cię na listę i poczekać. - Helen ściskała zeszyt z nerwów.
- Przecież mówiłaś, że nie mogę czekać!
- Ale...
- Nie, nie nie. - Ukryłam twarz w dłoniach. Helen usiadła koło mnie i objęła mnie mocno. Nie płakałam po prostu położyłam głowę na jej ramieniu.
- Wymyślę coś zobaczysz. - Pogładziła mnie po włosach i wyszła z sali. Musiałam to sobie poukładać, skoro nikt z mojej rodziny nie może być dawcą a w moim stanie na liczą się nawet minuty, to nie chce spędzić ostatnich chwil mojego życia w szpitalu. Postanowiłam, że jak tylko Helen nie znajdzie na liście nikogo zgodnego do przeszczepu w najbliższym czasie to wypiszę na własne żądanie. Z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk zamykanych drzwi. Podniosłam głowę i zobaczyłam, że ojciec ma zmartwioną minę ale nie chce tego pokazać.
- Mogę? - Wskazał na łóżko, a ja pokiwałam głową. - Już wiesz?
- Tak.
- Przykro mi, naprawdę myślałem że będę mógł być twoim dawcą.
- Dlatego, że może wtedy bym ci wybaczyła prawda? - Spojrzał na mnie i nic nie powiedział. - Nic nie powiesz?
- Nie wiem co mam powiedzieć, jestem tak samo załamany jak ty.
- Ja nie jestem załamana. - Skłamałam. - Gdyby nie Gabe, już dawno przestała bym racjonalnie myśleć.
- Gabe, Gabe ile jeszcze będziesz o nim mówić? Skup się na sobie i na sposobie wyleczenia tej choroby.
- Zawołąj Gabe'a. - Odwróciłam wzrok. - Tylko z nim chce rozmawiać.
- Ale on widocznie nie chce rozmawiać z tobą. - Ojciec wstał.
- Co?
- Kiedy usłyszał, że praktycznie nie ma dla ciebie ratunku zwiał.
- Kłamiesz! - łzy napłynęły mi do oczu.
- Ja kłamię, a widzisz go gdzieś w pobliżu? Kiedy twoja lekarka przedstawiła nam sytuację gówniarz spojrzał na mnie zaskoczony i uciekł ze szpitala, zobaczysz że już tu nie wróci, a ja będę tu cały czas choćby nie wiem co. - Spojrzałam na niego, a łzy płynęły mi po policzkach.
- Więc teraz, skoro jesteś taki dobry, wyjdź z tej sali i już nigdy więcej do niej nie wchodź.
- Willa...
- Wyjdź! Pewnie sprawia ci radość, że Gabe mnie zostawił, ale wiesz co? Inny ojciec widząc swoja córkę w takim stanie nigdy nie powiedziałby jej takich rzeczy!
- Ja cię nie oszukuję...
- Nie tylko oszukiwałeś mnie przez cały czas kiedy byłam z Gabem. Masz stąd wyjść. - Popatrzył na mnie zdziwiony. - Wyjdź! - Spuścił głowę i skierował się do wyjścia, w którym minął się z Brendą. Położyłam się powoli na łóżku i zaczęłam cicho płakać. Kobieta podeszłą do mnie i usiadła na swoim łóżku obok mnie. Pogłaskała mnie po ręce.
- Spokojnie, wszystko będzie dobrze.
- Nic nie będzie dobrze. - Pokręciłam głową. - Nie ma dla mnie ratunku, mam ojca który jest kompletnym kretynem, a mój chłopak prawdopodobnie mnie zostawił.
- Widziałam go ja wychodził ze szpitala, nawet się nie zatrzymał żeby odpowiedzieć mi czy wszystko w porządku, ale myślałam że po prostu nie słyszał. Może zadzwoń do niego?
- A mogłaby pani podać mi telefon?
- Oczywiście. - Sięgnęła po komórkę i dała mi ją do ręki. Wybrałam numer Gabe'a i czekałam. Po chwili włączyła się poczta głosowa.
- Nie odbiera. - Znowu zaczęłam płakać.
- A może...
- Nie, proszę czy może pani nic do mnie nie mówić przez chwilę?
- Jasne.
Odwróciłam się na drugi bok, a łzy leciały mi po policzkach. Czyli to prawda Gabe mnie zostawił, czy może być gorzej, a no tak zapomniałam może być, mogę być martwa przed końcem miesiąca a nawet tygodnia. Była dopiero dwunasta, a ja zdążyłam dowiedzieć się dwóch najgorszych rzeczy w moim życiu.



2 komentarze: