poniedziałek, 9 czerwca 2014

Rozdział 37

- Boże to jakiś cud. - Moja mama płakała ze szczęścia. - Jak to się stało? - Cała moja rodzina stała przy moim łóżku, a Gabe czekał na korytarzu.
- Mówiłam już, zgłosił się do nas dawca, badanie wykazało zgodność więc jutro możemy przystąpić do przeszczepu. - Wyjaśniła Helen.
- Ale czy ten człowiek musi być anonimowy? - Dopytywał się ojciec. - Chciałbym mu podziękować. - Tak bardzo chciałam mu powiedzieć, że ten człowiek siedzi na korytarzu i patrzy w naszą stronę. Może wtedy tata oddałby mu klub i zobaczył w nim chłopaka, który mnie kocha. Ale nie mogłam tego zrobić, obiecałam Gabowi i dotrzymam słowa.
- Już mówiłam, że ten człowiek odda Willi szpik jedynie wtedy gdy pozostanie anonimowy. - Bzura Gabe oddałby mi szpik nawet jeśli mój ojciec by się o tym dowiedział, ale Helen musiała grać swoją rolę.
- No dobrze zgodzimy się na wszystko. - Powiedziała mama.
- Dobrze, pójdę po potrzebne dokumenty, które Willa musi wypełnić.
- Kochanie dostaniesz szpik, tak się cieszę. - Mama nie posiadała się z radości, ja też.
- Mamo, chcę porozmawiać z Gabem.
- Mamy wyjść?
- Nie, ale nie sądzę żeby tata chciał siedzieć z Gabem w jednym pomieszczeniu.
- Masz rację nie chcę. - Ojciec przybrał kamienny wyraz twarzy i wyszedł, co dało Gabowi znak, że chcę aby do mnie wszedł. Powoli podszedł do mojego łóżka, gdzie siedziała już mama. Uśmiechnęła się do niego, a on odwdzięczył się tym samym.
- Czy to nie dziwne Gabe?
- Co takiego? - Stanął przy mnie i złapał za rękę.
- Ten dawca, nie chce się ujawnić.
- Najważniejsze, że Willa będzie zdrowa. - Pocałował mnie w głowę.
- Masz rację. - Mama uśmiechała się coraz szerzej. - Zostawię was samych. - Brendy już też nie było na sali. Dziś rano miała przeszczep, więc mogliśmy swobodnie porozmawiać. Gabe usiadł na miejscu mojej mamy.
- Boisz się? - Zapytał.
- Trochę, ale nie o siebie tylko o ciebie.
- O mnie? - Zaśmiał się.
- Żeby nic ci się nie stało. - Spuściłam wzrok.
- Willa, ludzie mają o wiele bardziej skomplikowane operacje i żyją. - Ujął mój podbródek, spojrzałam mu w oczy i pocałowałam.
- Wiesz, że nie będziesz mógł mnie dotknąć ani porozmawiać ze mną przynajmniej przez miesiąc. Izolacja w sterylnych warunkach jest konieczna do momentu powrotu prawidłowej odporności pacjenta, co może potrwać około trzy, cztery tygodnie od momentu przeszczepu. - Wyjaśniłam.
- Będę do ciebie machał przez szybę. - Oboje się zaśmialiśmy.
- Wytrzymamy?
- Kto jak nie my. - Przytuliłam się do niego, najmocniej jak umiałam.
- Na pewno nie masz żadnych przeciwwskazań żeby oddać mi szpik? - Zapytałam.
- Skarbie nic mi nie będzie. - Był taki pewny siebie.
- Masz czy nie?
- Ale ty jesteś uparta. - Przewrócił oczami. - Nie mam, wszystko jest w jak najlepszym porządku.
- Na pewno? Bo jeśli jest jakiś problem to... - Nie dokończyłam bo zatkał mi usta pocałunkiem.
- Wszystko będzie dobrze, ty będziesz zdrowa a ja codziennie będę przychodził i patrzył na ciebie zza szyby.
- Chcę to już mieć za sobą Gabe. - Patrzyłam na wenflon w mojej dłoni.
- Wiesz, chyba mam coś co poprawi ci humor. - Złapał mnie za rękę, spojrzałam na niego.
- Co takiego?
- Nasz dom. - Zupełnie zapomniałam. Przez moją chorobę wyleciało mi z głowy, że mam zamieszkać z Gabem w domu moich marzeń.
- Zapomniałam. - Uśmiechnęłam się. - No tak.
- Chcę cię tam zabrać. Ekipa remontowa skończy pracę akurat jak wyjdziesz ze szpitala. Wiem, że nie będziesz mogła wychodzić z domu przez jakiś czas ze względu na odporność i osłabienie, dlatego chcę być przy tobie cały czas.
- Czyli że...
- Prosto ze szpitala zabieram cię do naszego domu, już powiedziałem Lindzie żeby powoli pakowała twoje rzeczy.
- Gabe! - Rzuciłam mu się na szyję. - Tak bardzo się cieszę. - Gładził mnie dłonią po plecach.
- Gabe. - Helen weszła do sali. - Musze z wami porozmawiać. - Oboje spojrzeliśmy na nią, podeszła do nas i usiadła na łóżku obok.
- Coś nie tak? - Zapytał Gabe.
- Nie, wszystko jest w porządku. Chciałam wam tylko opowiedzieć jak to będzie wyglądać.
- Willa już mniej więcej mówiła mi, że po przeszczepie ją odizolujesz od świata.
- To konieczne, żeby przeszczep się przyjął. Poza tym najmniejsze przeziębienie mogłoby ją wtedy zabić. - Gabe spojrzał na mnie wzrokiem pełnym troski. Helen poklepała go po kolanie. - Nie martw się, zadbamy o nią.
- Wiem, musi się udać.
- Jesteśmy na dobrej drodze, myślę, że przeszczep powinien się przyjąć.

Helen jeszcze długo rozmawiała z nami o jutrzejszej operacji. Gabe chciał przy mnie spać, ale kazałam mu iść do domu i się wyspać. Poza tym rodzice mogliby się czegoś domyślić. Oficjalnie Gabe miał być jutro w pracy. Przytuliłam go ostatni raz przez miesięczną przerwą, właściwie nie wiedziałam jak wytrzymam tyle czasu, bez dotyku Gabe'a. Po jego wyjściu położyłam się do łóżka, ale nie mogłam zasnąć.
- Śpisz? - Tata stał obok mojego łóżka. Spojrzałam na niego, zaskoczona. - Będę tu dziś nocował, chcę być przy tobie. - Pokiwałam głową - Możesz się na mnie przez chwilę nie gniewać?
- Chciałabym, ale nie potrafię. - Powiedziałam, patrząc na swoje nogi.
- Nie będziemy mogli rozmawiać po operacji, więc chciałem ci powiedzieć, że bardzo cię kocham córeczko. - Pocałował mnie w czoło i odszedł. Łzy popłynęły mi po policzkach, przez chwilę odzyskałam dawnego tatę, którego tak bardzo potrzebowałam.





2 komentarze:

  1. Tak właściwie nie wiem czy potrzebny ci mój komentarz bo napisze w nim to samo co zwykle czyli że świetnie I że czekam na następną część.

    OdpowiedzUsuń