środa, 2 lipca 2014

Rozdział 40

Podjechaliśmy z Gabem pod dom. Dużo się zmienił odkąd byłam tu ostatnim razem. Przed budynkiem posadzone były drzewa, krzewy i kwiaty, a droga wyłożona była kostką. Okna nie były już zniszczone, zastąpiły je nowe w drewnianej oprawie. Widać było, że kamień z którego wykonany był dom został skrupulatnie wyczyszczony.
- No no - powiedziałam, wysiadając z samochodu. - Ekipa remontowa spisała się na medal.
- Poczekaj aż wejdziesz do środka. - Powiedział Gabe, który wyjmował bagaże.
Nie czekając na niego udałam się do środka i otworzyłam drzwi. Kiedy to zrobiłam zaparło mi dech w piersiach, weszłam do jasnego przedpokoju z kremowymi ścianami i ozdobnym kamieniem na jednej z nich. Nie mogłam się ruszyć, spojrzałam w lewo gdzie stała biała komoda na buty i drobne rzeczy, a nad nią wisiało prostokątne lustro. Odwróciłam się i zobaczyłam białą, lśniącą szafę, koło której stał ozdobny fotel.
- A mówiłem, że zaniemówisz? - Gabe wniósł bagaże i zamknął za sobą drzwi.
- Tu jest lepiej niż przypuszczałam.
- Poczekaj, to dopiero przedpokój, idź zobaczyć resztę a ja cię rozpakuję.
Chodziłam po domu i co chwila zachwycałam się nowym pomieszczeniem. Kuchnia, która była w kolorze pastelowej zieleni podbiła moje serce. Białe, połyskowe meble dodawały jej uroku, a stół i krzesła zachęcały do spożycia posiłku. Kątem oka zerknęłam na taras, który był jak wyjęty z bajki. Kiedy obejrzałam już prawie wszystko, weszłam do naszej sypialni. Była cudowna, nie mogłam wyobrazić sobie lepszej. Ściany pomalowane były na kolor kawy z mlekiem, a dywan był w kolorze jasnego brązu. Centrum pokoju oczywiście zajmowało ogromne łóżko, przy którym stały trzy małe pufy. Obok znajdowała się mała komoda na podręczne rzeczy z lampką nocną. Na przeciwko stały fotel, moja toaletka i komoda z wiszącym telewizorem, natomiast w kącie przy drzwiach miała swoje miejsce przepiękna, stojąca lampa. Najbardziej podobało mi się to, że z sypialni wychodziło się na balkon, z którego widać było ocean. Zadowolona przewróciłam się na łóżko. Zamknęłam oczy, nie mogłam uwierzyć że jest tu tak pięknie. Dom nie był aż tak duży jak mój co bardzo mnie cieszyło. Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że Gabe opierał się o framugę i bacznie mi się przyglądał.
- Zadowolona?
- Szczęśliwa. - Podbiegłam do niego i pocałowałam.
-Nie zdążyłaś zrobić planów, bo trafiłaś do szpitala więc nie byłem pewien czy wszystko ci się spodoba.
- Podoba mi się i to bardzo. - Uśmiechałam się, uwieszona na jego szyi. - Ale przyznaj się.
- Do czego? - Zdziwił się.
- Że siostry ci pomagały, nawet ty nie jesteś taki idealny.
- Rozszyfrowałaś mnie. - Oboje się zaśmialiśmy. - Zależało mi na balkonach i tarasach, żebyś mogła chociaż na chwilę wyjść z domu. Dokupię tylko jakieś parasole żebyś nie siedziała na słońcu
- Gabe? Czy ja dam radę przez rok siedzieć w domu, przestrzegać tych wszystkich wymogów pod względem higieny i ciągłego uważania żeby się nie przeziębić.
- Ty nie dasz rady. - Spojrzałam na niego i spuściłam wzrok. Ujął mój podbródek i podniósł mi głowę tak, że patrzyłam mu w oczy. - Ty nie dasz - powtórzył - ale my damy. - Mimowolnie się uśmiechnęłam. Chciałam coś powiedzieć, ale usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.
- To pewnie Linda. - Powiedziałam. - Przyniesie nam tonę jedzenia zobaczysz.
- Pójdę otworzyć.
- Nie ty idź i rozłóż stół na tarasie, bo mam ochotę tam z tobą posiedzieć. - Pocałowałam go w policzek i ruszyłam schodami na dół. Zmęczyłam się tym trochę, ale po przeszczepie będę się męczyć nawet przy jedzeniu. Chwyciłam za klamkę i otworzyłam drzwi. To kogo w nich zobaczyłam odebrało mi mowę.
- Tata? - Spodziewałam się go, ale nie myślałam że przyjedzie do nas od razu.
- A na kogo wyglądam? - Był zdenerwowany aż cały dygotał.
- To chyba nie jest najlepszy moment na wizytę, poza tym nadal z tobą nie rozmawiam. - Chciałam zamknąć drzwi, ale zatrzymał mnie nogą.
- Nie obchodzi mnie czy ze mną rozmawiasz czy nie, jesteś moją córką i masz wrócić do domu!
- Nie, nigdzie z tobą nie wracam.
- On się tobą nie zajmie, zobaczysz złapiesz coś i szpik zostanie odrzucony. Tego chcesz?
- Przecież tobie nie chodzi o szpik tylko o to, że mieszkam z Gabem, poza tym jak zajął byś się mną gdybym mieszkała w domu? Przecież ty całymi dniami siedzisz w pracy, albo w gabinecie.
- Dosyć tego Willa! - Złapał mnie za nadgarstek i pociągnął.
- Puść mnie! Nigdzie z tobą nie jadę.
- Puszczę cię dopiero jak dojedziemy do domu! - Był silny, ciągnął mnie ale się opierałam, przez o jego palce coraz bardziej wbijały mi się w skórę.
- Tato, puść mnie to boli!
- Bez dyskusji!
- Auu! - W tym momencie pojawił się Gabe, który szybkim ruchem ręki odepchnął ode mnie ojca, a drugą przesunął mnie za siebie.
- Ty masz czelność mnie popychać? - Ojciec wpadł w furię.
- A pan nie wie, że ludzi po przeszczepach nie wolno męczyć ani denerwować? - Gabe mówił to bardzo spokojnie, co wprawiało ojca w jeszcze większy szał.
- Zabrałeś mi córkę Coleman i mi za to zapłacisz. - Poprawił marynarkę wsiad łdo samochodu i odjechał. Gabe odwrócił się do mnie.
- Wszystko w porządku?
- Tak, nie. Nie wiem.
- Willa. - Przyciągnął mnie do siebie i przytulił. - Wszystko będzie dobrze.



3 komentarze:

  1. Nienawidze jej ojca zawsze musi sprawić że jest smutna.Mam cichą nadzieje że nic takiego sie nie stanie I ojciec odpusci.

    OdpowiedzUsuń
  2. jejku,swietny jak zawsze :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. To jest naprawdę świetne, czekam na kolejną część:)

    OdpowiedzUsuń