poniedziałek, 14 lipca 2014

Rozdział 42

Gabe mnie puścił i stanęłam na podłodze. Oboje patrzyliśmy na mamę, a ona na nas.
- Mamo?
- Ja...
- Wiem, że może trochę się pośpieszyłem ale...
- Nie nie. - Mama miała łzy w oczach. - Ja bardzo się cieszę. - Podeszła do nas i przytuliła mocno. - To szczęście mieć takiego zięcia jak ty. - Poklepała Gabe'a po ramieniu, a ja pomyślałam że to miłe, chociaż jedno z rodziców się cieszy.
- Mamo nie płacz. - Przytuliłam ją.
- Ja tak bardzo się cieszę. - Zaczęłyśmy się śmiać. - Chyba muszę kupić nowe wino.
- Zaraz to zetrę. - Gabe też się śmiał.
- To co zięciu, skoro Willa nie może alkoholu to chociaż ty się ze mną napij. - Gabe się uśmiechnął.
- Z taką fajną teściową zawsze.
- To ja pojadę do sklepu i zaraz wrócę. - Pobiegła w stronę korytarza. - Ja tak bardzo się cieszę! - Krzyknęła, a my się zaśmialiśmy.
- Trzeba to posprzątać. - Gabe wziął ścierkę i zaczął zmywać resztki wina z podłogi, a ja usiadłam na blacie kuchennym.
- To było słodkie jak tak się stresowałeś. - Powiedziałam, a on posłał mi jeden z jego zabójczych uśmiechów.
- Muszę przyznać, denerwowałem się gorzej jak na maturze.
- Jak mogłeś pomyśleć, że się nie zgodzę! - Zamiótł szkło na szufelkę i podszedł do mnie.
- Myślałem... A zresztą nieważne. - Zwrócił się w kierunku zlewu, ale złapałam go za rękę i przyciągnęłam do siebie.
- Powiedz. - Zachęciłam i cmoknęłam go w czubek nosa, co lekko go rozbawiło.
- Myślałem, że możesz zgodzić się dlatego, że będziesz czuła mi się coś winna.
- Co? O czym ty mówisz? - Bawiłam się palcami jego dłoni.
- Że zgodzisz się tylko dlatego, że oddałem ci szpik. - Parsknęłam śmiechem. - Wiem to głupie. - Uśmiechnął się.
- To, że uratowałeś mi życie to jedno, a to że bardzo cię kocham to drugie.
- To fajnie.- Mrugnął do mnie.
- Ale ze ślubem będziemy musieli poczekać, aż skończy się moja kwarantanna.
- Za ten czas zajmę się załatwianiem spraw związanym z weselem.
- Ale wy jesteście piękną parą. - Mama wróciła z nowym winem.
- To ja pójdę się przebrać i zaraz wrócę. - Gabe cmoknął mnie w usta i pobiegł schodami na górę.
- Ty to masz szczęście kochanie.
- Czasami sama nie mogę w nie uwierzyć.
- Mogę cię o coś zapytać póki nie ma Gabe'a?
- Ale ja nie mam przed Gabem tajemnic. - Powiedziałam.
- Nie chciałabym wam popsuć humoru zaraz po zaręczynach, ale jak to powiesz ojcu? - Mama usiadła przy stole.
- To bardzo proste, po prostu mu nie powiem. - Uśmiechnęłam się. - Nie odzywam się do niego i nie zależy mi czy się zgodzi na nasz ślub czy nie.
- Willa, ale on musi wiedzieć.
- To się dowie ale na pewno nie ode mnie ani Gabe'a.
- A czy ja mogę z nim porozmawiać?
- Powiem ci szczerze. - Zaczęłam. - Jest mi to całkowicie obojętne.

Mama siedziała u nas prawie do trzeciej nad ranem. Potem wezwała taksówkę i wróciła do domu, a my położyliśmy się spać. Rano Gabe pojechał do swoich rodziców aby powiedzieć im o zaręczynach i zaprosić ich na obiad. Właśnie robiłam sałatkę kiedy wrócił do domu i pocałował mnie w policzek.
- I co powiedzieli? - Zapytałam.
- Że bardzo się cieszą i nie mogli wyobrazić sobie lepszej dziewczyny dla mnie.
- No patrz to całkiem  podobnie jak mój tata. - Zażartowałam, a Gabe prawie zakrztusił się sokiem ze śmiechu. - O której będą? - Gabe spojrzał na zegarek.
- Za dwadzieścia minut. Umyję ręce i pomogę ci w kuchni.
- Daj spokój przecież i tak zrobiłeś więcej potraw niż ja. - Zaczęliśmy się przepychać i Gabe umazał mnie sosem ziołowym na nosie. - Hej!
- Nie marudź tylko idź się przebrać a ja wszystko dokończę.
- Tak?
- Tak. - Pokazał białe zęby w uśmiechu. Udałam, że idę do pokoju i rzuciłam w niego resztką masy budyniowej, która została z ciasta.
- Ha ha ha. - Odwrócił się do mnie i jego łobuzerski uśmiech pojawił mu się na twarzy.
- Tak chcesz się bawić? - Włożył ręce do kremu czekoladowego i powoli zbliżał się do mnie.
- Nie. - Zaśmiałam się. - Nie zrobisz tego.
- Chodź się do mnie przytulić. - Rozłożył ramiona.
- Nie. - Pokręciłam głową z uśmiechem. - Nie! - Chciałam uciekać ale ujął moją twarz w dłonie i cała ubrudził. Pisnęłam i przyłożyłam mu tym samym kremem w policzek. Zaczęłam uciekać wokoło  stołu, bo Gabe szukał zemsty. Złapał mnie w pasie i brudząc zakręcił dookoła w powietrzu. Śmialiśmy się tak głośno, że nie zauważyliśmy kiedy Steve i Helen weszli do kuchni. Patrzyli na nas zdumieni i lekko zszokowani. Stanęliśmy z Gabem jak wryci.
- Yyy, cześć Helen, cześć tato. - Gabe przemówił i mnie puścił.
- Gabriel czy ty masz sałatę we włosach? - Zapytał Steve, a jego syn szybko wyrzucił resztki warzywa do zlewu. Z trudem powstrzymywaliśmy się ze śmiechu.
- To my pójdziemy się przebrać, a wy tu zaczekajcie. - Ruszyliśmy w kierunku schodów, a kiedy już wchodziliśmy na górę Gabe się odezwał. - Przypomnij mi, żebym następnym razem zamknął drzwi.
- Dobrze. - Powiedziałam przez śmiech.

Helen i Steve poustawiali już potrawy na stole i czekali aż zejdziemy. Weszłam do salonu , a oni mnie uściskali.
- Gratulacje kochana. - Powiedziała Helen i pogładziła mnie po policzku. - O wiele lepiej wyglądasz bez kremu czekoladowego na twarzy. - Prychnęłam śmiechem.
- To co siadamy do jedzenia tak? - Gabe zszedł na dół.
- No przynajmniej możemy jeść. - Powiedział Steve siadając za stołem. - Gabe kazał nam się wykapać dwa razy i przebrać w ubrania prosto z pralki, inaczej by nas nie wpuścił.
- Dodatkowa kąpiel ci nie zaszkodzi tato. - Zażartował Gabe i położył rękę na moim kolanie.
- Jestem tego samego zdania. - Zaśmiała się Helen.
Nagle usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Gabe wstał i pocałował mnie w głowę.
- Ja otworzę. - Ruszył w kierunku drzwi.
- Spodziewacie się kogoś? - Zapytała Helen.
- Nie. - Spojrzałam przez okno i zobaczyłam samochód ojca. - O nie. - Przecież mój ojciec zabije Gabe'a, za to że mi się oświadczył. Zerwałam się z krzesła. - Gabe! Nie otwieraj drzwi!


2 komentarze:

  1. Świetne *.* mam nadzieję, że Gabowi nic nie będzie

    OdpowiedzUsuń
  2. Oh, oh, oh świetne ! Uwielbiam wielbie dalej prosze!

    OdpowiedzUsuń