piątek, 6 grudnia 2013

Rozdział 27

Minęło kilka dni odkąd wróciłam z wesela. Zaczęłam pracować, spotykałam się z Gabem, o dziwo nie kłóciłam się z tatą, który chyba odpuścił sprawę z kupnem klubu. Jedno tylko mnie martwiło, moja choroba zaczęła się rozwijać. Miałam coraz częstsze krwotoki z nosa, ból brzucha był coraz silniejszy, a nawet kilka razy zdarzało mi się wymiotować krwią. Myślę, że tata też z tego powodu odpuścił konfliktu z Gabem, który nie był niczego świadomy. Nie chciałam iść do lekarza, co by mi to dało, może tylko zmniejszyło by ból. Któregoś wieczora miałam dziwny sen. Widziałam swój pogrzeb i Gabe'a, który był strasznie załamany, a jego oczy nie przypominały tych, które patrzą na mnie z miłością. Rzucił na trumnę czerwoną jak krew róże i wyszeptał: Nie będę żył bez ciebie. Po czym wyjął pistolet i strzelił sobie w głowę.
- Nie ! - Obudziłam się zlana potem i cała roztrzęsiona. Zrozumiałam, że jeśli nie będę się leczyć mogę dopuścić do takiej sytuacji. Umyłam się, ubrałam i bez śniadania wymknęłam się z domu. Postanowiłam odwiedzić Helen. Zapukałam do jej gabinetu i weszłam do środka.
- Mogę ? - zapytałam.
Kiwnęła głową i machnięciem ręki zaprosiła mnie do środka, rozmawiała przez telefon. Usiadłam po drugiej stronie biurka, na przeciwko niej. Rozejrzałam się dookoła, na ścianach wisiały setki dyplomów, a na komodzie stały zdjęcia Helen i jej rodziny. Dziewczyny uśmiechały się pogodnie, a w ramce obok stał uśmiechnięty Gabe, w todze i z dyplomem w ręku. Wstałam i podeszłam bliżej, wzięłam ramkę do ręki. Gabe był taki szczęśliwy, musiał kochać swój zawód, a ja za wszelką cenę musiałam mu pomóc do niego wrócić.
- Przystojny prawda ? - Odwróciłam się, Helen stała za mną i uśmiechała się jak dumna matka.
- Kochasz ich prawda ?
- Najbardziej na świecie - powiedziała i odstawiła zdjęcie na miejsce. - Siadaj kochanie i powiedz co się dzieje.
- To mnie zabija - nie odrywałam wzroku od własnych kolan. - Czuję się coraz gorzej Helen, leki przeciwbólowe nie działają.
- Spokojnie skarbie, zmienimy ci lekarstwa i zobaczymy jak będziesz się czuła, dobrze ? - Pokiwałam głową w nadziei, że ona ma rację.
Zabrała się za wypisywanie recepty, kiedy skończyła, zabrałam ją i zwróciłam w stronę wyjścia.
- Willa - odwróciłam się z pytającą miną. - Mówiłaś Gabe'owi ?
- Nie i nie chce żeby wiedział.
- Rozumiem, ale on tez się martwi...
- I właśnie to jest jeden z powodów, dla którego mu nie powiem. - Otworzyłam drzwi i wyszłam na korytarz. Dałam zwolnienie lekarskie Rivie i ruszyłam w kierunku domu. Poczułam wibracje telefonu, nie miałam nastroju do rozmów. Spojrzałam na wyświetlacz i wcisnęłam zieloną słuchawkę.
- Halo.
- Cześć skarbie - miło jest usłyszeć ten głos.
- Cześć.
- Wszystko w porządku ?
- Jasne - skłamałam.
- Gdzie jesteś?
- W drodze do domu - odparłam.
- Możemy się spotkać?
- Pewnie, gdzie?
- Jest trochę zimno więc przyjadę po ciebie i pojedziemy do mnie.
- Nie, Gabe spotkajmy się na miejscu dobrze?
- No dobrze, będę czekał - ten radosny ton rozbrzmiewał mi w uszach.
- Gabe.
- Tak?
- Kocham cię.
- Ja ciebie też, do zobaczenia za chwilę.
Musiałam trochę ochłonąć. Pooddychałam świeżym powietrzem i zmusiłam się do uśmiechu. Schowałam leki i receptę do najgłębszych czeluści mojej torebki i dotarłam do domu mojego chłopaka. Wyciągnęłam rękę, żeby zapukać do drzwi, kiedy nagle otworzyły się, a Gabe wciągnął mnie do środka. Złapał mnie w talii i zaczął całować. Złapałam jego twarz w dłonie, a on przywarł mnie do ściany.
- Co ty wyprawiasz ? - zaśmiałam się.
- Witam się z tobą - uśmiechnął się, pokazując białe zęby. Cmoknęłam go w czubek nosa, a on się roześmiał. - Chodźmy, muszę ci coś powiedzieć - pociągnął mnie za sobą na górę. Usiadłam na jego łóżku, a on kucnął przede mną i oparł ręce na moich kolanach. Spojrzał na mnie i się uśmiechnął.
- Wróciłem do pracy - wycedził. - Znowu jestem prawnikiem.
- Naprawdę ? - Ucieszyłam się.
- Tak, ale to dzięki... - nie skończył bo rzuciłam się na niego i przewróciłam na podłogę. - Tobie - dokończył.
- Bardzo się cieszę - nasze nosy się zetknęły.
- Ja też - powiedział i mnie pocałował.






3 komentarze: