środa, 18 grudnia 2013

Rozdział 29

Biegłam przez plażę tak długo, aż zaczęłam się krztusić z braku tlenu i zmęczenia. Opadłam na piasek i oparłam brodę na kolanach. Musiałam chwilę pomyśleć, nie wiedziałam czy mam wierzyć Rachel czy mojemu tacie, którego szanowałam i kochałam. Od zawsze był dla mnie wzorem do naśladowania. Z drugiej strony był Gabe, który nic mi nie powiedział, jednak jego celem pewnie była ochrona moich relacji z ojcem. Co teraz ? Przegarnęłam dłonią włosy i popatrzyłam na fale, uderzające o brzeg. Tata miał dziś wolny dzień, więc był tylko jeden sposób aby dowiedzieć się czy oskarżenia Rachel są prawdziwe. Wstałam i otrzepałam nogi z piasku, wzięłam głęboki oddech i poszłam plażą w stronę miasteczka. Po niecałym kwadransie, doszłam do firmy ojca. Weszłam przez wielkie szklane drzwi i wsiadłam do windy. Zastanawiałam się czy mój plan się uda, wolałam sama się wszystkiego dowiedzieć, niż zapytać tatę w twarz czy czasem nie podpalił i nie kupił klubu mojego chłopaka, szantażując go wyrzuceniem jego rodziców z pracy. Wysiadłam na trzecim piętrze, gdzie znajdował się główny gabinet ojca i ruszyłam przed siebie.
- Czy coś się stało pani Whitford ? - To była asystentka mojego taty, wścibska ale za to bardzo bystra. - Pani ojciec ma dzisiaj wolne.
- Tak, wiem po prostu potrzebował kilku dokumentów, a ja byłam w pobliżu i obiecałam, że mu je przyniosę - uśmiechnęłam się, ale ona chyba nie uwierzyła w moją historię.
- Wszystkie dokumenty zostały przeze mnie wypełnione w środę i złożone do archiwum.
- Widocznie nie wszystkie - powiedziałam i zaczęłam iść w kierunku gabinetu.
- Nie może pani tam wchodzić, kiedy nie ma pana Whitforda - zasapała za mną.
- Czyżby, może mam do niego zadzwonić ? Tylko uprzedzam nie ma dziś dobrego humoru.
- Dobrze, ale proszę się sprężać - powiedziała z kwaśną miną i odeszła.
- Uff - pchnęłam drzwi gabinetu i weszłam do środka, zamykając je za sobą. Komputer służbowy ojca, jeśli tam nic nie znajdę to chyba już nigdzie. Usiadłam za biurkiem i włączyłam sprzęt. Wszystko szło dobrze póki nie musiałam wpisać hasła. - Skup się Willa - powiedziałam sama do siebie. Tata miał od lat te same hasła, musiałam sobie tylko przypomnieć jakie. Wystukałam na klawiaturze datę ślubu rodziców, jednak hasło okazało się błędne. - Kurcze - próbowałam dalej, wpisałam datę założenia firmy i zobaczyłam pulpit. Dobrze udało się teraz musiałam znaleźć jakieś dowody lub ich brak. Przeszukałam wszystkie pliki na komputerze, ale znalazłam tylko jakieś zdjęcia klubu Gabe'a, a to jeszcze o niczym nie świadczyło. Już miałam wyłączać komputer, ale uświadomiłam sobie, że muszę przejrzeć wiadomości ojca. Weszłam na jego skrzynkę pocztową bez problemu, data ślubu rodziców okazała się przydatna. Zaczęłam przeglądać wiadomości, tata nigdy nie miał nawyku usuwania starych rozmów. Miałam nadzieję, że nic nie znajdę, aż wreszcie zobaczyłam kilkanaście wiadomości z tematem klub. Otworzyłam najstarszą z nich. Tata pisał do jakiegoś faceta i imieniu David, że jest gotów zrobić wszystko aby zbudować hotel na miejscu klubu. Zajrzałam do następnej wiadomości. David pisał do ojca, że jego plan może się powieść i że nikt nigdy nie dowie się o podpaleniu. Nie mogłam uwierzyć w to co czytałam, mój tata taki nie był, zawsze opiekuńczy, dobry, a teraz jest wstanie podpalić budynek aby postawić na swoim. Ostatnia wiadomość była najgorsza. Tata pisał, że udało mu się zmusić Gabe'a do sprzedaży przez grożenie, że Helen i Steve stracą pracę. W odpowiedzi David napisał, że hotel będzie cudowny i że interesy z moim ojcem to przyjemność. Poczułam wielki żal do ojca, ale i wściekłość. Wydrukowałam wszystkie wiadomości i szybko opuściłam firmę. Nie wiem jak dotarłam do domu, po prostu szłam przed siebie. Trzasnęłam drzwiami i weszłam do środka ściskając kartki w dłoni. Wiedziałam, że ojciec jest sam, mama wybrała się na zakupy z moimi siostrami, a Linda jak zwykle miała wolne w soboty. Szybkim krokiem poszłam do gabinetu ojca. Siedział za biurkiem jak gdyby nigdy nic i pisał coś na komputerze. Podniósł wzrok kiedy weszłam do środka.
- Willa skarbie... - nie dokończył bo rzuciłam w niego wydrukowany wiadomościami. - Co ty wyprawiasz ? - Oburzył się i wstał z fotela.
- Jak mogłeś ? - wysyczałam. Podniósł jedną z kartek i przeczytał ją.
- Skąd to masz ?
- Co za niespodzianka prawda ? Myślałeś, że się nie dowiem, że Colemanowie będą siedzieć cicho, bo pozbawisz ich pracy.
- Willa, daj mi powiedzieć...
- A co tu mówić ! Ze jesteś kłamcą, obrzydliwym bogaczem, który nie liczy się z innymi !
- Przestań ! - Uderzył pięścią w biurko. - Czy wiesz ile dla mnie znaczy ten hotel ? Czy wiesz, że jeśli go wybuduję ty i twoje siostry, a nawet wasze dzieci nie będziecie musieli pracować do końca życia. Zapewniam wam przyszłość o jakiej inni mogą tylko pomarzyć.
- Nikt cię o to nie prosił - warknęłam. - Dziś rano kłamałeś mi prosto w oczy, że dogadałeś się z Gabem, a tymczasem wybierałeś się na spotkanie z nim w sprawie kupna klubu. Jeszcze to mogłabym ci wybaczyć, ale to że chciałeś pozbawić pracy niewinnych ludzi jest obrzydliwe. Co z ciebie za człowiek ? Ty śmiesz się nazywać dobrym ojcem i mężem. Jak ty się nie wstydzisz spojrzeć w lustro po tym wszystkim ?
- Dla mnie liczy się tylko dobro mojej rodziny - odpowiedział już nieco spokojniej.
- Dla ciebie liczą się pieniądze ! - Patrzył na mnie obcym wzrokiem jakbym była kimś innym. - Zadam ci tylko jedno pytanie. Oddasz Gabowi klub?
- Nie mogę tego zrobić, kupiłem go, a twój chłopak ostał za niego więcej niż był wart. - Pokiwałam głową i odwróciłam od niego wzrok.
- Dobrze, chciałeś żebym wybrała więc wybieram Gabe'a - na jego twarzy pojawiło się zaskoczenie. - Nigdy więcej się do mnie nie odzywaj i nie zbliżaj się do Gabe'a i jego rodziny.
- Dziecko o czym ty mówisz ? - Zaśmiał się.
- Ja już nie mam ojca, chciałeś mnie stracić to straciłeś - odwróciłam się i skierowałam do wyjścia.
- Myślisz, że twój Gabe zapewni ci przyszłość ? - Odwróciłam się i spojrzałam na niego. - On nigdy nie da ci tego co ja ci dałem, nie będziesz miała willi z basenem ani gosposi, która za ciebie posprząta i ugotuje obiad.
- Masz rację - pokiwałam głową. - Nie będę miała służby ani wielkiego domu, ale będę miała jedną rzecz którek ty nigdy mi nie dasz.
- Niby co dziecko ?
- Bezinteresowną miłość - po tych słowach łzy popłynęły mi po policzkach i wybiegłam z domu.




2 komentarze: