Mieliśmy z Gabem
wczoraj szczęście, że tata akurat nie miał ochoty posiedzieć na huśtawce.
Myślę, że mój chłopak wziął sobie do serca moje słowa i mnie posłucha. Było mi
go żal, w moim zawodzie też ponosiłam odpowiedzialność, więc rozumiałam co
czuł. Kiedy wczoraj wróciłam do domu, sprawdziłam czy wszystko spakowałam i
znalazłam jeszcze mój stary aparat, z którym nie rozstawałam się od czasów
liceum. Pomyślałam, że może się przydać na weselu. Zanim poszłam spać
nastawiłam sobie budzik na siódmą rano, który teraz budził mnie schowany pod
poduszką, tak na wszelki wypadek. Na początku nie chciało mi się wstać, ale
kiedy uświadomiłam sobie, że zaraz mam zobaczyć Gabe’a i wyjechać z nim daleko
od tych wszystkich problemów wyskoczyłam z łóżka jak oparzona. Wzięłam ciepły
prysznic, ubrałam się w krótkie spodenki i obcisły biały t-shirt i wyszłam z
pokoju. Chciałam już zejść na dół kiedy usłyszałam głos taty. Sparaliżowało
mnie od stóp do głowy, przecież miał wyjechać o szóstej trzydzieści, a
tymczasem rozmawiał sobie przez telefon w swoim pokoju. Jego głos był coraz
bliżej, nie wiedziałam co mam robić, więc szybko pobiegłam do swojego pokoju i
wskoczyłam w ubraniach pod kołdrę. Zakryłam się cała i trochę rozczochrałam
sobie ręką włosy, żeby wyglądać wiarygodnie. Po chwili do sypialni wszedł tata.
- Kochanie śpisz ?
- Tak – powiedziałam
w miarę zaspanym głosem.
- Słyszałem jakiś hałas
– rozejrzał się po pokoju.
- To pewnie Linda
chodzi po korytarzu – wymyśliłam.
- Pewnie tak. No nic
śpij sobie jeszcze – powiedział – do zobaczenia wieczorem.
- Tak – wychyliłam
się lekko spod kołdry i zobaczyłam jak wychodzi na korytarz. Odczekałam kilka
sekund i podbiegłam do okna, wsiadał do samochodu, a za chwilę opuścił podjazd
i zniknął mi z oczu. – Tak ! – krzyknęłam, miałam szczęście, że walizki nadal
były schowane pod łóżkiem. Znowu rozczesałam włosy i pobiegłam na dół.
- Willa już się
bałam, że cię zobaczy – powiedziała Linda, kiedy weszłam do kuchni.
- Nie, ale mało
brakowało. Kiedy mama i siostry się obudzą powiesz im, że musiałam tak zrobić.
- Zrozumieją kochanie
– uśmiechnęła się do mnie.
Kiedy jadłam
śniadanie, Linda pomogła mi znieść walizkę i podała mi prowiant. Wyszłyśmy
przed dom, gdzie czekał już Gabe. Uściskałam Lindę na pożegnanie.
- Kocham cię i
dziękuję za wszystko – powiedziałam, wtulając się w jej ramię.
- Też cię kocham
skarbie – odpowiedziała, głaszcząc mnie po głowie – uważaj na nią – poprosiła
Gabe’a.
- Oczywiście –
powiedział i wziął ode mnie torby.
- A gdzie samochód ?-
zapytałam.
- Zaparkowałem,
trochę wcześniej aby nikogo nie obudzić – wyjaśnił.
- Dobry pomysł –
pochwaliłam go – wiesz, że tata prawie mnie przyłapał.
- Wyobrażam sobie jak
tego uniknęłaś – zaśmiał się.
- To długa historia.
Po chwili dotarliśmy
na miejsce, a Gabe wyciągnął kluczyki z kieszeni i otworzył samochód. Nie
mogłam uwierzyć własnym oczom, przede mną stał nowiutki, czarny Cabriolet Audi
RS 5 z zasuwanym dachem.
- Co to jest ? – zapytałam
zaskoczona.
- Mój nowy samochód –
uśmiechnął się mój chłopak i wsadził moją walizkę do bagażnika. – Przecież, nie
będę jeździł starociem taty do końca życia.
- Ale przecież…
- Nie martw się
babcia się dołożyła – zaśmiał się, nagle złapał mnie w talii i wsadził do
samochodu jak małe dziecko. Usiadł za kierownicą i odpalił silnik. Zapięłam
pasy i rozejrzałam się dookoła.
- A gdzie są twoje
siostry? Przecież miały jechać z nami.
- Powiedźmy, że
pozbyłem się ich i jadą z tatą – zaśmiał się, a razem z nim. Założył ciemne
okulary i ruszył przed siebie. Poczułam wiatr we włosach i też włożyłam
okulary, słońce mimo tak wczesnej godziny królowało na niebie.
- Przynajmniej już
nie będziesz mi robił obciachu jak będziesz mnie odbierał z pracy – zaśmiałam
się, a on poczochrał mi włosy.
- Zastanawiam się
dlaczego twój tata nie da ci samochodu, przecież macie firmę samochodową, a ty
musisz jeździć taksówką – spojrzałam na niego i wzruszyłam ramionami – ale
przynajmniej mogę po ciebie przyjeżdżać – uśmiechnęłam się do niego.
- Po tym jak się
dowie, że pojechałam z tobą na to wesele, już nigdy nic mi nie da – oboje się
zaśmialiśmy.
- Albo mnie zabije –
powiedział Gabe, zmieniając pas.
- Istnieje taka
możliwość – uśmiechnęliśmy się do siebie. – Twoje siostry zgodziły się jechać z
twoim tatą, tak po prostu ?
- Nie, musiałem
podpisać z nimi cyrograf – zażartował – poza tym chyba tylko Rachel pojechała z
tatą.
- A Tatia i Susie ?
- Pojadą z mężem
Susie – powiedział.
- Co ? To Sussana ma
męża – zdziwiłam się – nic nie mówiliście.
- Bo Scott trochę
pracował w Nowym Yorku, a dopiero teraz przeniósł się do Hamptons na stałe i
otworzył gabinet dentystyczny.
- No to Susie ma męża
dentystę – powiedziałam – całkiem nieźle sobie wybrała – zaśmiałam się.
- Scott jest całkiem
w porządku – stwierdził.
- Od kiedy są po
ślubie.
- Od roku, chyba
nawet nie całego. Więc jak mi przerwałaś pojadą z mężem Susie i narzeczonym
Tatii.
- To Tatia też ma
narzeczonego – poprawiłam się na siedzeniu – czego mi jeszcze nie powiedziałeś
?
- Że ja też mam żonę
i trójkę dzieci – spojrzałam na niego, robiąc duże oczy. – Żartowałem – zaśmiał
się.
- To nie fair – lekko
go popchnęłam.
- Haha – poprawił
okulary i wyprzedził samochód jadący przed nami.
- Lubię z tobą
jeździć – stwierdziłam, a on się uśmiechnął – czuję się wtedy tak bezpiecznie.
- Ciesz się, że nie
jeździłaś z moim tatą. Jeździ jak w formule jeden – uśmiechnęłam się.
- W tych okularach
wyglądasz jak gwiazda filmowa – powiedziałam, a on na mnie spojrzał i odsłonił
białe zęby. Wyciągnęłam aparat i zaczęłam robić mu zdjęcia.
- Co ty robisz ? –
zapytał przez śmiech.
- Uwieczniam cię –
zażartowałam, robiąc kolejne ujęcia.
Jechaliśmy już ze
dwie godziny. Włosy falowały mi na wietrze, a słońce ogrzewało twarz.
Podziwiałam widoki, które mijaliśmy. Czasami przejeżdżaliśmy obok turystów,
idących na plażę. Na autostradzie panował duży ruch, bo wszyscy jechali gdzieś
wypocząć, albo po prostu do pracy. Dochodziło dopiero wpół do jedenastej.
Słuchałam muzyki z samochodowego radia i uśmiechałam się sama do siebie. Po
jakimś czasie zjechaliśmy z autostrady i wjechaliśmy w jakieś małe miasteczko.
Usłyszałam z radia utwór Jamesa Blunta „you’re beautiful”. Bardzo lubiłam tą
piosenkę, Gabe widocznie też bo zaczął lekko poruszać głową i śpiewać. Ogarnął
mnie atak śmiechu, kiedy śpiewał refren, głupio się do mnie szczerząc.
Poczochrałam mu włosy i sięgnęłam do tyłu po przekąski od Lindy. Wsadziłam mu
jedną małą babeczkę do buzi.
- Wreszcie, myślałam
że już ogłuchnę - zażartowałam.
- Dobre te babeczki –
powiedział z pełną buzią.
- Linda zawsze robi
dobre jedzenie – powiedziałam i sama zjadłam jedną. Po chwili Gabe zjechał na
pobocze i odebrał telefon.
- Halo – powiedział –
cześć tato. Tak jedziemy, co to o której wyjechaliście ?
Rozmawiał jeszcze
trochę, śmiał się i żartował. Gdy tak na niego patrzyłam, wiedziałam że mam
szczęście. Odłożył słuchawkę i zaczął się śmiać.
- Mój tata,Helen i
Rachel są już na miejscu.
- Co ? Tak szybko –
zdziwiłam się.
- Wyjechali o piątej
rano - znowu się zaśmiał – tylko po to aby uniknąć korków.
- Przecież my
jedziemy już dobre dwie i pół godziny i żadnego nie widzieliśmy.
- No właśnie – cały czas
się śmiał, a potem pocałował mnie w głowę i odpalił silnik.
Czekam na dalej :)
OdpowiedzUsuńJuz pracuje nad 22 :) i dzięki za komentarze jesteś moja najlepszą czytelniczką :*
OdpowiedzUsuń