środa, 17 lipca 2013

Rozdział 21

Mieliśmy z Gabem wczoraj szczęście, że tata akurat nie miał ochoty posiedzieć na huśtawce. Myślę, że mój chłopak wziął sobie do serca moje słowa i mnie posłucha. Było mi go żal, w moim zawodzie też ponosiłam odpowiedzialność, więc rozumiałam co czuł. Kiedy wczoraj wróciłam do domu, sprawdziłam czy wszystko spakowałam i znalazłam jeszcze mój stary aparat, z którym nie rozstawałam się od czasów liceum. Pomyślałam, że może się przydać na weselu. Zanim poszłam spać nastawiłam sobie budzik na siódmą rano, który teraz budził mnie schowany pod poduszką, tak na wszelki wypadek. Na początku nie chciało mi się wstać, ale kiedy uświadomiłam sobie, że zaraz mam zobaczyć Gabe’a i wyjechać z nim daleko od tych wszystkich problemów wyskoczyłam z łóżka jak oparzona. Wzięłam ciepły prysznic, ubrałam się w krótkie spodenki i obcisły biały t-shirt i wyszłam z pokoju. Chciałam już zejść na dół kiedy usłyszałam głos taty. Sparaliżowało mnie od stóp do głowy, przecież miał wyjechać o szóstej trzydzieści, a tymczasem rozmawiał sobie przez telefon w swoim pokoju. Jego głos był coraz bliżej, nie wiedziałam co mam robić, więc szybko pobiegłam do swojego pokoju i wskoczyłam w ubraniach pod kołdrę. Zakryłam się cała i trochę rozczochrałam sobie ręką włosy, żeby wyglądać wiarygodnie. Po chwili do sypialni wszedł tata.
- Kochanie śpisz ?
- Tak – powiedziałam w miarę zaspanym głosem.
- Słyszałem jakiś hałas – rozejrzał się po pokoju.
- To pewnie Linda chodzi po korytarzu – wymyśliłam.
- Pewnie tak. No nic śpij sobie jeszcze – powiedział – do zobaczenia wieczorem.
- Tak – wychyliłam się lekko spod kołdry i zobaczyłam jak wychodzi na korytarz. Odczekałam kilka sekund i podbiegłam do okna, wsiadał do samochodu, a za chwilę opuścił podjazd i zniknął mi z oczu. – Tak ! – krzyknęłam, miałam szczęście, że walizki nadal były schowane pod łóżkiem. Znowu rozczesałam włosy i pobiegłam na dół.
- Willa już się bałam, że cię zobaczy – powiedziała Linda, kiedy weszłam do kuchni.
- Nie, ale mało brakowało. Kiedy mama i siostry się obudzą powiesz im, że musiałam tak zrobić.
- Zrozumieją kochanie – uśmiechnęła się do mnie.
Kiedy jadłam śniadanie, Linda pomogła mi znieść walizkę i podała mi prowiant. Wyszłyśmy przed dom, gdzie czekał już Gabe. Uściskałam Lindę na pożegnanie.
- Kocham cię i dziękuję za wszystko – powiedziałam, wtulając się w jej ramię.
- Też cię kocham skarbie – odpowiedziała, głaszcząc mnie po głowie – uważaj na nią – poprosiła Gabe’a.
- Oczywiście – powiedział i wziął ode mnie torby.
- A gdzie samochód ?- zapytałam.
- Zaparkowałem, trochę wcześniej aby nikogo nie obudzić – wyjaśnił.
- Dobry pomysł – pochwaliłam go – wiesz, że tata prawie mnie przyłapał.
- Wyobrażam sobie jak tego uniknęłaś – zaśmiał się.
- To długa historia.
Po chwili dotarliśmy na miejsce, a Gabe wyciągnął kluczyki z kieszeni i otworzył samochód. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom, przede mną stał nowiutki, czarny Cabriolet Audi RS 5 z zasuwanym dachem.
- Co to jest ? – zapytałam zaskoczona.
- Mój nowy samochód – uśmiechnął się mój chłopak i wsadził moją walizkę do bagażnika. – Przecież, nie będę jeździł starociem taty do końca życia.
- Ale przecież…
- Nie martw się babcia się dołożyła – zaśmiał się, nagle złapał mnie w talii i wsadził do samochodu jak małe dziecko. Usiadł za kierownicą i odpalił silnik. Zapięłam pasy i rozejrzałam się dookoła.
- A gdzie są twoje siostry? Przecież miały jechać z nami.
- Powiedźmy, że pozbyłem się ich i jadą z tatą – zaśmiał się, a razem z nim. Założył ciemne okulary i ruszył przed siebie. Poczułam wiatr we włosach i też włożyłam okulary, słońce mimo tak wczesnej godziny królowało na niebie.
- Przynajmniej już nie będziesz mi robił obciachu jak będziesz mnie odbierał z pracy – zaśmiałam się, a on poczochrał mi włosy.
- Zastanawiam się dlaczego twój tata nie da ci samochodu, przecież macie firmę samochodową, a ty musisz jeździć taksówką – spojrzałam na niego i wzruszyłam ramionami – ale przynajmniej mogę po ciebie przyjeżdżać – uśmiechnęłam się do niego.
- Po tym jak się dowie, że pojechałam z tobą na to wesele, już nigdy nic mi nie da – oboje się zaśmialiśmy.
- Albo mnie zabije – powiedział Gabe, zmieniając pas.
- Istnieje taka możliwość – uśmiechnęliśmy się do siebie. – Twoje siostry zgodziły się jechać z twoim tatą, tak po prostu ?
- Nie, musiałem podpisać z nimi cyrograf – zażartował – poza tym chyba tylko Rachel pojechała z tatą.
- A Tatia i Susie ?
- Pojadą z mężem Susie – powiedział.
- Co ? To Sussana ma męża – zdziwiłam się – nic nie mówiliście.
- Bo Scott trochę pracował w Nowym Yorku, a dopiero teraz przeniósł się do Hamptons na stałe i otworzył gabinet dentystyczny.
- No to Susie ma męża dentystę – powiedziałam – całkiem nieźle sobie wybrała – zaśmiałam się.
- Scott jest całkiem w porządku – stwierdził.
- Od kiedy są po ślubie.
- Od roku, chyba nawet nie całego. Więc jak mi przerwałaś pojadą z mężem Susie i narzeczonym Tatii.
- To Tatia też ma narzeczonego – poprawiłam się na siedzeniu – czego mi jeszcze nie powiedziałeś ?
- Że ja też mam żonę i trójkę dzieci – spojrzałam na niego, robiąc duże oczy. – Żartowałem – zaśmiał się.
- To nie fair – lekko go popchnęłam.
- Haha – poprawił okulary i wyprzedził samochód jadący przed nami.
- Lubię z tobą jeździć – stwierdziłam, a on się uśmiechnął – czuję się wtedy tak bezpiecznie.
- Ciesz się, że nie jeździłaś z moim tatą. Jeździ jak w formule jeden – uśmiechnęłam się.
- W tych okularach wyglądasz jak gwiazda filmowa – powiedziałam, a on na mnie spojrzał i odsłonił białe zęby. Wyciągnęłam aparat i zaczęłam robić mu zdjęcia.
- Co ty robisz ? – zapytał przez śmiech.
- Uwieczniam cię – zażartowałam, robiąc kolejne ujęcia.
Jechaliśmy już ze dwie godziny. Włosy falowały mi na wietrze, a słońce ogrzewało twarz. Podziwiałam widoki, które mijaliśmy. Czasami przejeżdżaliśmy obok turystów, idących na plażę. Na autostradzie panował duży ruch, bo wszyscy jechali gdzieś wypocząć, albo po prostu do pracy. Dochodziło dopiero wpół do jedenastej. Słuchałam muzyki z samochodowego radia i uśmiechałam się sama do siebie. Po jakimś czasie zjechaliśmy z autostrady i wjechaliśmy w jakieś małe miasteczko. Usłyszałam z radia utwór Jamesa Blunta „you’re beautiful”. Bardzo lubiłam tą piosenkę, Gabe widocznie też bo zaczął lekko poruszać głową i śpiewać. Ogarnął mnie atak śmiechu, kiedy śpiewał refren, głupio się do mnie szczerząc. Poczochrałam mu włosy i sięgnęłam do tyłu po przekąski od Lindy. Wsadziłam mu jedną małą babeczkę do buzi.
- Wreszcie, myślałam że już ogłuchnę - zażartowałam.
- Dobre te babeczki – powiedział z pełną buzią.
- Linda zawsze robi dobre jedzenie – powiedziałam i sama zjadłam jedną. Po chwili Gabe zjechał na pobocze i odebrał telefon.
- Halo – powiedział – cześć tato. Tak jedziemy, co to o której wyjechaliście ?
Rozmawiał jeszcze trochę, śmiał się i żartował. Gdy tak na niego patrzyłam, wiedziałam że mam szczęście. Odłożył słuchawkę i zaczął się śmiać.
- Mój tata,Helen i Rachel są już na miejscu.
- Co ? Tak szybko – zdziwiłam się.
- Wyjechali o piątej rano - znowu się zaśmiał – tylko po to aby uniknąć korków.
- Przecież my jedziemy już dobre dwie i pół godziny i żadnego nie widzieliśmy.
- No właśnie – cały czas się śmiał, a potem pocałował mnie w głowę i odpalił silnik.





2 komentarze:

  1. Juz pracuje nad 22 :) i dzięki za komentarze jesteś moja najlepszą czytelniczką :*

    OdpowiedzUsuń