piątek, 4 października 2013

Rozdział 25

Poczułam na sobie promienie słońca i otworzyłam oczy. Oparłam się na rękach i lekko podniosłam. Gabe spał jeszcze obok mnie. Cicho wymknęłam się do łazienki. Ubrana i wyczesana zeszłam na dół aby się napić. Nie wiem czemu ale miałam sucho w ustach jakbym nic nie piła od dwóch dni. Weszłam do kuchni, gdzie Sophie czytała gazetę.
- Dzień dobry - przywitałam się.
- O dzień dobry moje dziecko.
- Nie spodziewałam się, że tak wcześnie pani wstanie - uśmiechnęła się do mnie i podała kanapki z pomidorem i serem, oraz mrożoną herbatę.
- Pewnie umierasz z głodu - stwierdziła.
- Nie, chce mi się tylko pić ale Gabe zapewne ma już pusty żołądek - obie się zaśmiałyśmy.
- Tak to dziecko ma ogromny apetyt - stwierdziła moja rozmówczyni. - A chudy jak patyk całe życie.
- Jak się pani bawiła na własnym weselu ? - Zapytałam i usiadłam przy stole na przeciwko niej.
- Oh skarbie gdybym wiedziała, że to takie przyjemne na pewno wyszła bym za mąż dużo wcześniej. - Mam nadzieję, że zostaniecie u mnie trochę z Gabem.
- Gabe coś tam planował - powiedziałam.
- On nie musiał nic planować, nie wypuszczę was stąd tak wcześnie. Steve i reszta postanowili wyjechać już dzisiaj. To niepojęte tak im się śpieszy do domu. Ja rozumiem, że wszyscy pracują ale mogli na ten czas wziąć trochę wolnego. - Z tego co mówiła pani Coleman, uznałam że kocha swoją rodzinę i trochę cierpi że mieszka tak daleko.
- Wyjeżdżają już dziś ? - zdziwiłam się.
- Tak niestety.
Tak jak mówiła gdy tylko wszyscy włącznie z Gabem wstali. Pozostała część rodziny Colemanów zjadła, trochę pogadała z Sophie i wyjechała do domu. Pożegnaliśmy się z nimi i wróciliśmy do domu. Usiadłam w fotelu w salonie i wpatrywałam się w kolekcję szklanych słoni cioci Sophie. Nagle Gabe wypędził mnie z zamyślenia.
- No i co ? - Zapytał.
- Co ?
- Masz jakieś życzenia gdzie pójdziemy czy coś.
- Nie, poza tym nawet nie znam tego miasta.
- I o to mi chodziło, idź na górę i przebież się w kostium kąpielowy. - Spojrzałam na niego podejrzliwie. - Spokojnie mam plan, tylko skubnę nam coś do jedzenia.
- Jak zwykle - zaśmiałam się i pobiegłam na górę.
Po chwili już byłam gotowa. Zeszliśmy z Gabem na plażę, ale o dziwo nie rozłożyliśmy się na niej. Mój chłopak pociągnął mnie za sobą na zachodnią część plaży. Szliśmy tak przez piętnaście może dwadzieścia minut, aż dotarliśmy do kępy drzew.
- Wow - powiedziałam niepewnie. - To jest to miejsce, którym tak opowiadałeś ?
- Ha ha ha.
- No co ? Czemu się śmiejesz ? - Gabe nadal chichotał jak małe dziecko.
- Czemu ty zawsze jesteś taka niecierpliwa ? - po tych słowach rozchylił gałęzie płaczących wierzb i odsłonił małą wysepkę ukrytą za drzewami.
- Teraz to mówię na serio, wow - Gabe pociągnął mnie za sobą. Rozłożyliśmy koc, a obok położyliśmy koszyk z jedzeniem. Słońce grzało jak na Hawajach, a fale były cudowne. Spojrzałam na Gabe'a, który ściągał koszulkę. Miał takie umięśnione i opalone ciało, aż na sam widok przeszły mnie ciarki. Rzucił koszulkę na koc i spojrzał na mnie zdziwiony.
- Coś się stało ?
- Nie - pokręciłam głową. - Po prostu mam bardzo przystojnego chłopaka. Zaczął się śmiać i pocałował mnie w czoło.
- No to idziemy do wody - zakomunikował i czekał aż zdejmę ubranie. Kiedy weszliśmy do oceanu, Gabe zanurkował i wynurzył się przy mnie. Złapał mnie w talii i zakręcił w wodzie, a potem wziął na ręce i pocałował.
- To najlepsze wakacje w moim życiu - powiedziałam, gładząc Gabe'a po policzku.
- Moje też, prawie tak miłe jak te, na których cię poznałem - powiedział znowu mnie całując. Jeszcze trochę chlapaliśmy się w wodzie i pływaliśmy, a potem wyszliśmy na koc. Gabe okrył mnie ręcznikiem i zabrał się za jedzenie pozostałości z wesela.
- Gabe ?
- Tak ? - Zapytał z pełną buzią.
- Co mogę zrobić aby mój tata cię polubił ? - położyłam się na plecach.
- Kochanie to dla mnie nieważne - poklepał mnie po kolanie.
- Ale dla mnie tak - powiedziałam patrząc w niebo. Gabe zawisł nade mną jakby chciał zrobić pompki i pocałował mnie czule. Wplotłam palce w jego włosy i podniosłam się razem z nim. Teraz siedziałam mu na kolanach, a on trzymał dłonie na mojej talii. Czułam się cudownie, takie chwile z moim ukochanym zawsze poprawiały mi humor. Kiedy skończyliśmy się całować wybuchnęliśmy śmiechem. Nagle Gabe podniósł mnie do góry i zaczął iść przed siebie.
- Co ty robisz ? - Zapytałam, oglądając się za siebie.
- Chcę cię trochę zamoczyć - na jego twarzy pojawił się łobuzerski uśmiech.
- Nie zrobisz tego ? - Podkuliłam nogi.
- Musisz się zamoczyć - zaśmiał się. Byliśmy coraz bliżej wody, a kiedy nogi Gabe'a znalazły się w oceanie, zaczęłam się wierzgać.
- Nie nie nie - piszczałam i trzymałam jego szyję. - Gabe jestem nagrzana mogę dostać szoku termicznego - myślałam, że się na to nabierze.
- Zaryzykuję - powiedział mi na ucho i puścił do wody. Poczułam jakby miliony zimnych igiełek wbijały mi się w skórę. Wynurzyłam się i odchyliłam włosy do tyłu.
- Zabiję cię - warknęłam w stronę Gabe'a. Patrzył na mnie trochę rozbawiony i zdziwiony. Ruszył w moim kierunku, ale byłam szybsza, ochlapałam go dużą ilością wody, a on nie był mi dłużny. Zachowywaliśmy się jak małe dzieci, chlapiąc i śmiejąc się jednocześnie.Po chwili Gabe złapał mnie w talii i zakręcił, robiąc moimi nogami małą falę.
Spędziliśmy u cioci Gabe'a obiecane dziesięć dni, które zapamiętam do końca życia. Żegnaliśmy się z Sophie i jej mężem.
- Tak się cieszę, że cię poznałam słonko - Sophie uścisnęła mnie mocno.
- Ja panią także - uśmiechnęłam się do niej.
- Trzymaj się Gabriel - przytuliła Gabe'a.
- Ciociu mówiłem żebyś nazywała mnie Gabe - skrzywił się.
- No wiem wiem - poklepała go po ramieniu. Oliver też nas pożegnał i pomógł Gabowi zapakować walizki do bagażnika.
- Tylko jedź ostrożnie kochanie - powiedziała Sophie do Gabe'a.
- Oczywiście ciociu - zadeklarował.
- I mam nadzieję, że wkrótce zobaczymy się na waszym weselu - dodała a my popatrzyliśmy na siebie.
- Cześć ciociu, trzymaj się Oliver ! - Krzyknął Gabe i odpalił silnik.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz