czwartek, 27 czerwca 2013

Rozdział 16

Jak na moje oko to zaczynało się robić dziwne. Najpierw kontrola sanepidu a teraz ten pożar, który prawie usmażył rękę mojemu chłopakowi. Tata już chyba dał sobie spokój z tym klubem, ale widocznie teraz ktoś inny zajął jego miejsce. Zastanawiałam się tylko kto jest aż tak zdesperowany żeby podpalać miejsce, które chce kupić. To nie miało dla mnie najmniejszego sensu. No cóż ale tym zajmę się później, właśnie dochodziłam do szpitala na comiesięczną kontrolę i oczywiście do pracy, w której nie było mnie już jakiś czas. Najwyższa pora wziąć się do roboty jak to mówi Linda. Byłam trochę niewyspana, chyba wczoraj za długo siedziałam u Colemanów. Pomasowałam sobie trochę obojczyk i weszłam do szpitala. Oczywiście najpierw załatwię wszystko z Helen i będę mogła spokojnie zacząć swój dyżur. Zapukałam do drzwi gabinetu mojej lekarki i weszłam do środka.
- Cześć Helen mam nadzieję, że dzisiaj darujesz mi trochę tych igieł bo czuję się......- w tym momencie zawiesiłam głos.
- No jak się czujesz ? - Gabe miał minę dziecka, które wysępiło cukierka.
- Świetnie - odparłam piskliwym głosem - a ty co tu robisz?
- Dotrzymuje ci towarzystwa przy tym twoim kuciu - powiedział i ukazał swój śnieżnobiały uśmiech.
- Ale po co ? - byłam lekko zirytowana - przecież ja ci nawet nie mówiłam, że tu będę i w ogóle to nie są widoki dla takiego zwykłego człowieka. To wbijanie igieł i te próbki krwi nawet dla mnie są obrzydliwe, a ty po prostu.... - Gabe powoli wstał z fotela podszedł do mnie i położył swój palec wskazujący na moich ustach.
- Której części z ,, przejdziemy to razem" nie zrozumiałaś ?
Miał rację, moim problemem jest to że nie dopuszczam do siebie ludzi, a kiedy już to zrobię staram się ich znowu odizolować.
- No dobrze - zdjęłam jego palec z ust i złapałam go za rękę - i tak nie dałabym rady cię stąd wyrzucić, to w końcu gabinet twojej macochy, a poza tym jesteś za duży - kiedy skończyłam Gabe nachylił się do mnie i pocałował, trzymając za podbródek. W tym samym momencie do gabinetu weszła Helen:
- O ! No to widzę, że się dogadaliście - uśmiechnęła się, a Gabe nadal trzymał ręce na mojej talii, nie był ani trochę speszony, za to ja bardzo. - no dobrze Willa siadaj - lekarka wskazała na duży biały fotel, na którym zawsze pobierano mi krew.
- No to zaczynamy - jęknęłam, a Gabe złapał mnie za rękę.

Badania rzeczywiście nie były takie okropne, gdy mój dwu metrowy chłopak cały czas trzymał mnie za rękę. Czułam się przy nim bezpiecznie nie tylko ze względu na jego wzrost, ale za to że zawsze mogłam na niego liczyć. Wysiadłam z windy i skierowałam się do gabinetu Dayi i Rivy.
- Willa - Daya rozchyliła ręce i mocno mnie uścisnęła - jak miło znowu mieć cię w zespole.
- Tak, ja też się cieszę - powiedziałam i odwzajemniłam jej uścisk.
Przebrałam się szybko i obeszłam wszystkich pacjentów. To było coś co kochałam, twarze ludzi którzy dzięki mnie mogą zdrowi wrócić do domów. Wróciłam do pokoju lekarzy i usiadłam za biurkiem. Przeglądałam  dokumentację z dni, w których mnie nie było. Ominęło mnie tyle ciekawych przypadków, nie mogłam sobie tego wydarować.
- Widzę, że się zaczytałaś - Riva, weszła do gabinetu, w swoim śnieżnobiałym fartuchu.
- Tak, widzę że sporo mnie ominęło - miałam kwaśną minę. Riva usiadła obok mnie i zaczęła:
- Potrzebuję twojej opinii w pewnej sprawie.
- Jasne pytaj - odłożyłam papiery na bok.
- Myślę, że trzech lekarzy na tak duży oddział dermatologiczny to trochę za mało, dlatego rozmawiałam już z jednym młodym lekarzem tej specjalizacji, który powiedział że chętnie się u nas zatrudni. Odpowiedź mam mu dać dzisiaj do osiemnastej.
- Uważam, że to dobry pomysł - powiedziałam - a poza tym przyda nam się jakiś facet do przenoszenia ciężkich pacjentów - obie zachichotałyśmy.
- To super, Daya uważa tak samo więc wszystkie jesteśmy zgodne - poklepała mnie po ramieniu i poszła na dalsze przyjmowanie pacjentów.
Po czternastej, mogła już zakończyć pracę. Zdjęłam fartuch, przebrałam buty i zbiegłam schodami w kierunku szpitalnego wyjścia. Zastanawiałam się jaki będzie ten nasz nowy pracownik. Chyba miło będzie mu się pracowało z trzema kobietami, a może właśnie będzie czuł się trochę nieswojo. Ale nawet gdyby chciał pogadać o sporcie to siostry, które uwielbiają każdą jego dyscyplinę na pewno dotrzymają mu towarzystwa. Z rozmyślań wyrwał mnie dźwięk klaksonu, na który aż podskoczyłam. Gabe siedział zadowolony w swoim samochodzie i przyglądał mi się z uśmiechem. Podbiegłam do niego i wskoczyłam do środka.
- Czy pani zamawiała taksówkę?
- Tak, ale widzi pan ja nie mam czym zapłacić - zażartowałam.
- Och zastanówmy się może być całus - ach ten jego łobuzerski uśmiech.
- No nie wiem czy mój chłopak by się na to zgodził.
- Ja mu nic nie powiem - zachichotałam, ujęłam jego twarz w dłonie i pocałowałam.
- Dziś mamy promocję - oboje zaczęliśmy się śmiać. - A gdzie my jedziemy? - zapytałam kiedy Gabe jechał trasą do mojego domu.
- Jak to gdzie do ciebie.
- A ty skąd wiesz, że mojego taty nie ma w domu? - skrzyżowałam ręce.
- Wiem, bo podjechałam pod jego firmę i sprawdziłem godziny w których pracuję - uśmiechnął się, a ja poczochrałam mu włosy.
Kiedy dojechaliśmy do domu, mama akurat otwierała drzwi, najwidoczniej wracała z pracy.
- Cześć mamo - pomachałam do niej, a Gabe zrobił to samo.
- Cześć kochanie, miło was widzieć. Fajnie się składa bo na obiedzie będziemy tylko we trójkę.
- A co z resztą - zapytałam kiedy Gabe przytrzymywał nam drzwi.
- No wiesz skarbie Clear umówiła się z Dannym na basen, a Eve z Joshem pojechali do jego rodziców na obiad - wyjaśniła - Linda była bardzo zawiedziona, że namęczyła się tylko dla dwóch osób, więc zadzwoniłam do Gabe'a i zaprosiłam go żeby nam potowarzyszył - w tamtej chwili spojrzałam na Gabe'a.
- Ale z ciebie cwany lis - stwierdziłam - rano nawet nie pisnąłeś słówkiem.
- To była taka nasza niespodzianka dla ciebie - powiedziała mama i mrugnęła do mojego chłopaka.
- O! Widzę, że zawieracie sojusze, chyba muszę się przejść do twojego taty kochanie i porozmawiać z nim na kilka tematów - zażartowałam.
Obiad Lindy jak zwykle był przepyszny. Cieszyłam się bardzo, że mama tak polubiła Gabe'a. Spędziliśmy we trójkę naprawdę miły wieczór i byłam pewna, że będzie takich więcej. Następnego dnia Gabe podrzucił mnie do pracy, a sam pojechał remontować to nieszczęsną ścianę w klubie. Jego ręka już dochodziła do siebie, ale musiał zrezygnować z noszenia mnie na barana. No cóż nadrobimy to później. Wjechałam windą na trzecie piętro naszego odzdziału. Weszłam do gabinetu, aby się przebrać jednak Riva i Daya nie dały mi spokoju.
- Słuchaj zaraz przyjdzie nasz nowy pracownik - powiedziała Daya - mam nadzieję, że się polubicie.
- Tak ja też stwierdziłam - stałam tyłem do drzwi, gdy nagle ktoś je otworzył.
- Oto i on - zaszczebiotała Riva i wskazała palcem na miejsce za mną. Odwróciłam się powoli i myślałam, że to jakiś koszmar:
- Ryan? - zapiszczałam.
- Willa, ty tu pracujesz? - nadal był idiotą.
- To wy się znacie? - dziewczyny były zszokowane.
- Tak - odpowiedziałam - to ten palant, który rzucił mnie z powodu choroby.



                                                                           Ryan Green



1 komentarz: