czwartek, 11 września 2014

Rozdział 44

Minęły dwa tygodnie od incydentu z moim ojcem. Linda przeprowadziła się do nas, a przedtem zrobiła awanturę w moim domu, że nie ma zamiaru mieszkać z moim tatą pod jednym dachem. Gabe czuję się już lepiej i spędza ze mną każdą wolną chwilę. Zamówiliśmy już nawet salę weselną, na razie widziałam ją tylko w internecie ale jest cudowna. Każdej nocy przed snem wyobrażam sobie Gabe'a czekającego na mnie przed ołtarzem, a później dociera do mnie że nie ma mnie kto do niego zaprowadzić.
Podniosłam się z łóżka, dochodziła czternasta, a Linda gotowała obiad. Poczułam woń świeżych warzyw aż na górze. Okryłam się bluzą Gabe'a i wyszłam na balkon. Wzięłam głęboki oddech, poczułam lekki wiaterek od strony oceanu. Nie mogłam narzekać, dostałam od Gabe'a coś więcej niż miłość, dostałam życie, które miałam zamiar w pełni wykorzystać. Uśmiechnęłam się mimowolnie i potarłam ramiona dłońmi.
- A co ty tu robisz? Chcesz się przeziębić? - Linda objęła mnie ramieniem.
- Wszystko w porządku. - Zapewniłam ją. - Chciałam pooddychać świeżym powietrzem.
- Zastanawiałam się czy nie odwiedzić mojej starej koleżanki, która mieszka tu niedaleko. - Mówiąc to, spojrzała na mnie niepewnie. Byłam skupiona na oceanie lecz w pewnej chwili dotarło do mnie o co jej chodzi.
- Ty pytasz mnie czy możesz wyjść? - Zdziwiłam się.
- Nie masz rację, to zły pomysł.
- Co ty mówisz? - Zaśmiałam się. - Nie musisz pytać mnie o zgodę, nie traktuję cię jak służącą tylko jak rodzinę, jesteś częścią tego domu.
- Nie wiem co powiedzieć.
- Nic nie mów, tylko idź i rozerwij się trochę. - Pocałowała mnie w głowę i wstała.
- Kocham cię malutka.
- Też cię kocham. - Uśmiechnęłam się, a Linda zniknęła za drzwiami.
Weszłam do środka, niedługo wróci Gabe, pomyślałam. Zeszłam na dół, na lodówce była kartka z napisem obiad gotowy, surówkę macie w lodówce, smacznego Linda. Cała ona zawsze musi wszystkiego dopilnować. Nagle usłyszałam gasnący silnik samochodu na podjeździe. Gabe! Zadzwonił dzwonek do drzwi. Pobiegłam do korytarza.
- Znowu zapomniałeś kluczy? - Zaśmiałam się i otworzyłam drzwi, ale nie stał w nich mój narzeczony tylko ojciec.
- Możemy porozmawiać? - Zapytał grzecznie. Wyglądał jakoś inaczej, miał lekkie sińce pod oczami i błędny wzrok, wydawało mi się że trochę schód. Zmierzyłam go od stóp do głowy.
- Nie. - Chciałam zamknąć drzwi, ale był silniejszy.
- Proszę, nie mam zamiaru nikogo bić ani krzyczeć. - Mój wzrok błądził po jego twarzy.
- Ja... nie wiem.
- Zajmę wam tylko chwilę. - Powiedział błagalnie.
- Jestem sama.
- Chyba się mnie nie boisz prawda? Córeczko...
- Przestań. - Ucięłam krótko. - Możesz wejść ale tylko na chwilę. Wpuściłam go do środka, wszedł niepewni. - Idź do kuchni. - Zrobił to o co prosiłam.
Stanęłam przy blacie kuchennym, a on usiadł na krześle. Przez chwilę patrzyliśmy na siebie w milczeniu. Co się z nim stało, pomyślałam. Był moim bohaterem, przyjacielem znał moje sekrety.
- Nie wiem od czego zacząć. - Powiedział cicho.
- Ja ci nie powiem. - Starałam się być twarda, ale widziałam że coś go dręczy.
- Ja chciałem cię przeprosić.
- Co?
- Przepraszam.
- Przepraszam? - Wbiło mnie w podłogę. - I co myślisz, że teraz rzucę ci się na szyję i powiem coś w stylu tatusiu jak ja się cieszę, że wreszcie mnie przeprosiłeś.
- Willa. - Chciał wstać.
- Nawet do mnie nie podchodź! - Cofnęłam się odruchowo.
- Ja naprawdę żałuję.
- Nie, dowiedziałeś się, że Gabe oddał mi szpik i czujesz się winny. W biznesach nie może być długów, zawsze to powtarzałeś, a teraz masz dług wobec Gabe'a i nie pasuje ci to.
- Masz rację mam wobec niego dług i pewnie gdybym nie dowiedział się, że to on był dawcą to nigdy bym tu nie przyszedł.
- Przynajmniej jesteś szczery. - Prychnęłam. Odwróciłam głowę bo usłyszałam dźwięk klucza w zamku. Gabe wszedł do kuchni, odłożył teczkę i spojrzał na mnie potem na ojca.
- Wszystko w porządku? - Spytał.
- Gabe... - Tata chciał coś powiedzieć.
- Nie pana pytałem. - Zwrócił się do niego spokojnie, a jednak stanowczo. Podszedł do mnie a ja wplotłam palce w jego dłoń.
- Tata przed chwilą mnie przeprosił. - Powiedziałam, a Gabe się zaśmiał.
- Naprawdę? Co pan znowu wymyślił? Może teraz zamiast klubu podpali pan nasz dom?
- Ja tylko...
- Co tylko? Zamiast dbać o Willę podczas najgorszych dni jej choroby pan zwyczajnie robił jej świństwa! Ja już się nie liczę, ale na litość boską to pana córka! Może gdybym był kryminalistą to chodź trochę bym pana zrozumiał ale w takiej sytuacji zwykłe przepraszam nie wystarczy.
- Gabe ma rację tato. - Powiedziałam, ale jednak miałam nadzieję, że trochę bardziej się postara.
- Macie rację, nie ma słów które opiszą to jak się zachowywałem, ale żałuje tego, naprawdę bardzo tego żałuję. Gabe, to co zrobiłeś dla mojej córki było niezwykłe, a ja nie potrafiłem się z tego cieszyć. Zamiast złożyć wam gratulację z okazji zaręczyn, podarowałem ci prezent w postaci złamanych żeber. Nie oczekuję, że mi wybaczycie ale chciałem ci coś dać Gabe. - Sięgnął do kieszeni i podał nam białą kopertę. Spojrzeliśmy na niego podejrzanie. - Otwórzcie. - Polecił.
Gabe otworzył kopertę, był w niej jakiś dokument. Oboje zaczęliśmy czytać mały druczek.
- Czy to jest akt własności klubu? - Zapytałam.
- To jakiś żart? - Gabe był poruszony. - Tu jest napisane, że jestem właścicielem klubu.
- Nie będzie żadnego hotelu, a klub zawsze należał do ciebie. Tylko tak mogę ci podziękować, a za razem przeprosić.
- Tato? Ty naprawdę zrezygnowałeś z hotelu? - Upewniłam się.
- Tak, już go nie chcę. Chcę tylko odzyskać moją, małą córeczkę i powitać w rodzinie jej przyszłego męża. - W oczach stanęły mi łzy, zaśmiałam się i przytuliłam go mocno.
- Kocham cię tatku.
Gabe się uśmiechnął, a tata podał mu rękę.
- Witaj w rodzinie. - Uśmiechnęli się do siebie.
Długo rozmawialiśmy z tatą, mieliśmy dużo do nadrobienia. Okazało się, że oboje z Gabem lubią łowić ryby. Wreszcie byłam w pełni szczęśliwa. Odprowadziliśmy tatę do samochodu, a kiedy odjechał Gabe złapał moją dłoń.
- Czy teraz będziesz się codziennie uśmiechać?
- Aż rozbolą mnie usta. - Spojrzałam na niego. - Nie spodziewałam się, że odda ci klub.
- Ja też nie. Teraz będę musiał pogodzić pracę prawnika i barmana. - Oboje się zaśmialiśmy.
- Teraz to ja będę czekać na nasze wesele. - Powiedziałam tuląc się do niego.
- Wszystkie twoje marzenia się spełniły? - Zapytał cicho.
- Mam jeszcze jedno. - Odpowiedziałam szeptem, spojrzał na mnie zdziwiony. - Pocałuj mnie.
- Dla ciebie wszystko. - Powiedział po czym pochylił się aby spełnić moje życzenie.


5 komentarzy:

  1. Świetne strasznie mi przykro, że to koniec przyzwyczaiłam się do tego opowiadania. Życzę ci wzzystkiego co najlepsze w liceum :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, 😉 druga liceum jest ciężka ale myślę że dam radę napisać kolejne opowiadanie 😊

      Usuń
  2. Naprawdę świetne czytam od początku nawet przez wakacje co kilka dni zaglądałam czy jest kolejna część, szkoda że to koniec ;c Powodzenia w liceum ;))

    OdpowiedzUsuń
  3. Przyznam że to najlepsze opwiadanie jakie czytałam, powodzenia w pisaniu ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Przyznam że to najlepsze opwiadanie jakie czytałam, powodzenia w pisaniu ;)

    OdpowiedzUsuń